Post – dla ducha
Post jest, jak pisałam ostatnio, praktyką duchową znaną we wszystkich kręgach kulturowych. Zawsze jest związany z życiem religijnym. Ma on na celu uporządkowanie życia duchowego, przewartościowanie naszych działań i celów w tym obszarze. Przygotowuje nas na ważne wydarzenia religijne. Najważniejszym elementem postu jest powstrzymywanie się od jakiegoś działania, jedzenia, które uznajemy za wygodne, przyjemne, dające nam miłe doznania – na rzecz odmówienia sobie tego, by zatrzymać się w nurcie życia i skupić swoją uwagę na życiu wewnętrznym. Post to przekierowanie akcentu z życia materialnego na życie duchowe. To, czym żyjemy obecnie: w biegu, zapracowaniu, zdobywaniu zabezpieczenia na życie, zarabianiu – na wartości ważniejsze: na to, jacy jesteśmy, jakie mamy pragnienia, cele życiowe. Ujmując krótko: post pomaga nam przenieść akcent z tego, CO mamy, na to, KIM jesteśmy, a w kręgu kultury chrześcijańskiej, i nie tylko, nawet więcej: nie tylko na to KIM jestem ja, ale kim jest BÓG w moim życiu.
Wydaje się to bardzo proste. Czy wystarczy sobie czegoś odmówić przez dłuższy czas, by wydobyć z siebie tak kluczowe pokłady życia? Wydaje się, że tak. Pamiętajmy, że post to nie tylko odmówienie sobie jedzenia np. słodyczy przez 40 dni (np. w Wielkim Poście) czy jedzenia w ogóle za dnia (w Ramadanie), czy picie tylko wody w dalekowschodnich praktykach buddyjskich czy hinduskich. To odmówienie sobie nie tylko jedzenia, choć ten element okazuje się być niezwykle ważny. Ale może to być zaniechanie nawyku, który zabija w nas motywację do rozwoju życia duchowego, np. oglądanie telewizji, granie w gry komputerowe, media społecznościowe czy każda inna czynność, która zawładnęła nami do tego stopnia, że nic innego nie istnieje. Każdy człowiek podejmujący post musi sam ocenić, co takiego hamuje w nim rozwój duchowy. Palenie papierosów, picie alkoholu? Czy może ono hamować rozwój życia religijnego? Czasami tak. Może zniewalać człowieka. A więc nie może on już w sposób wolny iść za dobrami duchowymi. To próba przywrócenia nam złotej zasady umiaru w naszym życiu.
Jednak post ma jeszcze inny wymiar. Ma on uruchomić w nas pokłady głodu. Jeśli nasze ciało odczuwa głód, brak np. kawy, którą uwielbiamy, alkoholu, którego brakuje nam wieczorem przy kolacji, czy odczuwamy brak filmu, kanałów informacyjnych czy kontrolowania mediów społecznościowych – to znaczy, że możemy ten głód przełożyć na duchowe doświadczenie. Czy mam głód miłości do drugiego człowieka, czy mam głód Boga? Co mogę zrobić dla drugiego człowieka, dla Boga? Owocem więc postu jest większe zaangażowanie w życie duchowe. Nie wystarczy tylko doświadczyć głodu – trzeba podjąć działanie, które nas ubogaci. Dlatego w chrześcijaństwie (i nie tylko) mamy obok postu zawsze jałmużnę i modlitwę. Post to więc przebudzenie duchowe ukierunkowujące człowieka na Boga.
Post oparty na głodzie fizycznym, czyli odmówienie sobie jedzenia, czy to o chlebie i wodzie, czy skromnych posiłkach w określonych dniach, czy odmówienie sobie jedzenia tego, co lubimy przez dłuższy czas, okazuje się być doświadczeniem niezwykle wyostrzającym zmysł duchowy. Może przynosić niezwykłe skutki dla naszego życia duchowego. Paradoksalnie ten brak może nas ubogacać. Człowiek jest istotą, która jest KIMŚ więcej. Brak – post może nas kierować ku Istocie Najwyższej i na potrzeby WYŻSZE niż jedzenie i pokarm fizyczny.
Dlaczego więc współczesnemu człowiekowi tak trudno pościć? Dobrobyt, łatwość w dostępie do wszystkiego jest doświadczeniem tak wszechogarniającym, że poszczenie wydaje się dziś archaizmem. Pokłady duchowe człowieka zdają się być spychane na dalszy plan. Konsumpcjonizm, który zawładnął współczesnymi ludźmi, przekłada się też na życie wewnętrzne, gdzie wszystkie dobra mogę zagarnąć, bo mi się należą – nawet drugiego człowieka, Boga lub Eucharystię. Post jest wyrwaniem się z tego myślenia. Jest otwarciem na więcej –przy odczuwaniu braku. Każdy zna powiedzenie, że doceniamy to, co tracimy. Czasami post otwiera nam oczy na drugiego człowieka, czasami od razu na Stwórcę.
Dieta – dla ciała
Dieta sama w sobie jest odmówieniem sobie jakiegoś jedzenia, ilościowo lub jakościowo, lub i jednym, i drugim, po to, by zyskać dobrostan fizyczny. A więc jest oparta na motywacji płynącej nie z wiary, życia duchowego, ale z rozumu. Musimy lub chcemy przejść na dietę, ponieważ widzimy rozumowo, że nasze ciało i zdrowie fizyczne tego potrzebuje. Stan naszego ciała nam to podpowiada. Dlatego dieta skutkuje efektami cielesnymi. Czujemy się lepiej fizycznie, ale i psychicznie. Większość osób, które stosują dietę, która jest racjonalna i zdrowa, mówi o doskonałym samopoczuciu nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. W diecie też odczuwamy brak czegoś, do czego się przyzwyczailiśmy, ale co przynosi złe samopoczucie, a nawet chorobę. Czy więc ten brak nie skutkuje obudzeniem życia duchowego? Czy więc dieta nie jest też dobrą metodą na poprawienie stanu naszego ducha? Niestety nie. Ona może poprawić nasz stan psychiczny. Skutkiem dobrej diety może być pobudzenie psychiczne, czyli swoista samoaktualizacja. Wiele osób będących na zdrowej diecie mówi o pozytywnych efektach dobrego odżywiania w obszarze ich psychiki. Mają większy apetyt na życie. Chcą zmian, chcą być bardziej proaktywni. Zmienianie nawyków żywieniowych pobudza ich do większej aktywności i samorealizacji. Jednak nie przekłada się to na skutki życia duchowego. Czym więc różni się psychika od ducha? Nasza psychika to nasze zmysły i uczucia, na których opierają się nasze relacje z innymi ludźmi. Duch to obszar, w którym człowiek wychodzi poza to, co zmysłowe i uczuciowe, wychodzi ku temu, co czyni go najbardziej człowiekiem, co przekracza jego ciało i psychikę – to zdolność do przekraczania uczuć, instynktów, zmysłów. Tam spotyka Boga. Przebudzenie psychiczne nie jest więc przebudzeniem duchowym jak w poście, w którym możemy spotkać Boga.
Dlatego stosowanie diety nie zapewni nam owoców w postaci ożywienia życia religijnego, ale poprawi nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Patrząc na współczesnego człowieka, wydaje się, że o wiele chętniej sięga on po dietę niż po post. Na pewno jest to wynik pewnego ogołocenia współczesności z pierwiastka duchowego – laicyzacja społeczeństw oraz jednocześnie stawianie człowieka w centrum, aż do absolutyzacji jego wartości jako jedynego punktu odniesienia. Daje to przestrzeń niezwykle modnym dziś tendencjom do skupienia człowieka na kulcie ciała – od wzorców piękna wyśrubowanych do granic ludzkich możliwości, do wręcz kultu bycia fit: wysportowanym i zdrowo odżywionym. Kwitnie biznes fitness i sprzedaż sposobów na schudnięcie i zdrowe odżywianie – od diet online do diet pudełkowych dostarczanych do domów. Oczywiście nie ma nic niewłaściwego w zdrowym trybie życia. Jednak chodzi o zdrowy umiar, o znalezienie złotego środka i nieeliminowanie z życia tego obszaru, który czyni nas najbardziej ludźmi.
Post i dieta w jednym?
Trzeba przyznać, że obecnie są też nurty, które opierają post na szczegółowo zaplanowanej diecie według starej zasady w zdrowym ciele zdrowy duch. Znany w Kościele post Daniela czy jaglany detoks Marka Zaręby próbują połączyć oba nurty i te dwa doświadczenia: post i dietę[1], chcąc osiągnąć oba cele jednocześnie: efekty fizyczne i psychiczne oraz skutki duchowe – poprzez włączenie w dietę elementów życia duchowego. Jest to najczęściej dieta bezmięsna oparta na produktach roślinnych w mocno restrykcyjnym wymiarze. Nazywa się ją często kontrolowaną głodówką. Post Daniela opiera się na biblijnym wzorze postu, jaki zastosował Daniel w Biblii[2]. Zawiera szczegółową dietę i zasadę umiaru oraz rozważania, które mają być pomostem między tym, co fizyczne i zdrowotne, a tym, co ubogaca człowieka w sferze religijnej.
Co więc wybierzemy – post czy dietę – zależy od naszej najgłębszej motywacji i celów, jakie w danym czasie stawiamy sobie w życiu. Możemy praktykować i jedno, i drugie w odpowiednim czasie i według naszych potrzeb. Warto na koniec wspomnieć, jak wielką mądrością jest złota zasada umiaru we wszystkim, co mamy w życiu.
[1] Post Daniela został szczegółowo opracowany przez dr Ewę Dąbrowską i zajął ważne miejsce wśród diet owocowo-warzywnych, promowanych na całym świecie pod nazwą dieta Dąbrowskiej.
[2] Księga Daniela rozdział 1.