Temat ten wraca co roku. Nie tylko ze względu na Święto Bożego Miłosierdzia w Kościele katolickim, ale w ogóle temat ten jest często podejmowany w kontekście działań charytatywnych, akcji pomocowych. Temat miłosierdzia, praktykowania miłosierdzia jest wciąż ważny, ale może teraz ważniejszy niż kiedykolwiek? Dziś solidarność, współodczuwanie nabierają innego znaczenia.

Miłosierdzie to nie jest sprawiedliwość. Nie jest to danie każdemu tyle, ile mu się należy, ale coś o wiele więcej. To danie ponad sprawiedliwość, danie więcej, niż ktoś zasługuje i ile ktoś oczekiwałby. Miłosierny to ten, który potrafi dać więcej, niż wynika to z jakichkolwiek praw i przywilejów. Dziś bycie miłosiernym znaczy rozumieć człowieka, nasze człowieczeństwo. Tylko ktoś, kto rozumie człowieczeństwo jako wyjątkową wartość, jako ukierunkowanie na dobro, miłość, braterstwo oraz na prawdę i piękno, może praktykować miłosierdzie.

Czym jest więc miłosierdzie? Nawet encyklopedyczne notki mówią o współczującym działaniu. Samo współczucie nie będzie jeszcze miłosierdziem, jeśli nie realizuje się w konkretnym działaniu. Co jednak, jeśli sytuacja niejako nas zmusza do działania na rzecz innych? Obecnie jesteśmy w sytuacji, w której działanie jest jedyną weryfikacją naszych przekonań i poglądów. Jednak czy takie zderzenie ze ścianą ludzkich potrzeb, tragedii, bezdomności, wygnania z własnych domów, ofiar wojny nie zmusza nas niejako do działania, do pomocy, do reagowania po ludzku? Czy to jest już miłosierdzie? Czy zwykła ludzka wrażliwość? Może to tylko zwyczajne bycie człowiekiem? Nie da się uciec od tego morza ludzkich potrzeb. Ale może da się nie być ludzkim nawet wobec tego…? Szczerze powiedziawszy, niektóre głosy dotyczące przywilejów, jakie dostają uchodźcy, są tego głębokim wyrazem. Darmowe przejazdy miejskie, zapomogi czy inne formy pomocy traktowane są, jakby ludzie w skrajnym kryzysie zabierali komuś chleb z talerza. Nie jest to okazja do bycia miłosiernym, ale do bycia ludzkim. To jest bycie tylko człowiekiem. Ta sytuacja, w której żyjemy, pozwala nam zobaczyć nasze ludzkie oblicze. Ludzką solidarność. A nie miłosierdzie. Miłosierdzie zatem musi sięgać głębiej. Musi otoczyć miłością całego człowieka, nie tylko jego byt materialny, ale jego serce, duszę, jego godność.

Warto podkreślić, że sam termin „miłosierdzie” odnosi się do religijnego wymiaru ludzkiego bytowania na ziemi, jego społecznego życia. Jest on personalistycznym podejściem do miłości człowieka. To współuczestnictwo w godności i dobru osoby ludzkiej. To wzajemność doświadczanego dobra. Wierna postawa chroniąca – zawsze i w każdych okolicznościach, sytuacji i kondycji ludzkiej – godność osoby ludzkiej. Oznacza w praktyce miłość, która otacza każdego człowieka, a szczególnie potrzebującego, chorego, sierotę, ubogiego, zranionego, niepełnosprawnego, chorego, cierpiącego. Tych, którym życie odebrało to, co im się należy. Źródłem takiej postawy jest sam Bóg. Naśladowanie Jego samego to urzeczywistnianie naszej miłości do Boga, który mieszka w każdym człowieku.

Zadajmy sobie zatem pytania: Czy jestem człowiekiem miłosiernym? Czy umiem nie tylko pomóc materialnie, bytowo, ale i zadbać o dobro i godność osoby w potrzebie? Czy nasza pomoc sięga dalej niż pierwsza potrzeba zapewniająca byt? Czy umiemy zadbać o to, by drugi człowiek odzyskał godność i wiarę w siebie? By odzyskał nadzieję na lepsze dni i lepsze życie?

Przechodzimy obecnie poważny sprawdzian naszego człowieczeństwa, naszych poglądów i przekonań, naszej wiary. Kościół katolicki w ostatnich latach mocno akcentuje swoją misję w kontekście przekazów s. Faustyny Kowalskiej – wielkiej orędowniczki prawdy o Bożym Miłosierdziu. Niech ta skromna osoba nauczy nas, jak znaleźć w sobie pokłady miłości i miłosierdzia wobec innych. Niech zaprowadzi nas do źródła naszego jestestwa, gdzie pulsuje w nas to, czego nie da się ukryć, to, co czyni nas niepowtarzalnymi i wielkimi w naszym człowieczeństwie. Niech ten czas, w którym mamy wielką szansę na wyjście poza nasze granice bezpiecznego zapewniania sobie lepszego życia, poza nasze potrzeby, będzie dla nas momentem na stanie się KIMŚ więcej.