Wyobraźmy sobie świat, w którym każdy z nas bierze pełną odpowiedzialność za otaczającą go rzeczywistość, za wypowiadane słowa, za wyrażane emocje, za reakcje na to, co widzi, słyszy i czego doświadcza. Wyobraźmy sobie ludzi różnych branż, różne zawody, w których każdy, bez wyjątku, wykazuje się ponadprzeciętną odpowiedzialnością za to, co robi. Taka rzeczywistość ukazuje kreatywne, aktywne społeczeństwo, które nie szuka dziury w całym i nie patrzy na świat oczyma poszukującymi problemów. Dlaczego mielibyśmy budować taką rzeczywistość? Dlaczego nie warto szukać winnych? Dlaczego nie warto narzekać?
Narzekanie, poszukiwanie ciemnych stron naszej codzienności jest pierwszym krokiem do pasywnego życia, w którym człowiek miotany przez emocje i działania innych próbuje się dostosować do każdej sytuacji, ale nie w sposób dający mu nad sytuacją kontrolę – to sytuacja nad nim cały czas góruje. Im bardziej człowiek dostrzega siły sprawcze, które mają na niego wpływ i nic z tym nie robi, tym bardziej czuje wewnętrzny przymus, aby narzekać i lamentować. Człowiek staje się po prostu zależny i trzeba przyznać, że ta zależność jest czasem wygodna, ponieważ rola ofiary (dziś tak powszechnie nadużywana) wydaje się idealnym podłożem do bycia dorosłym dzieckiem. A któż z nas nie chciałby żyć w stanie dziecięcej beztroski?
Ale narzekanie nie jest tylko wynikiem naszej słabości. Mamy za sobą też wiele trudnych doświadczeń, mamy jakiś kształt w wyniku działań wychowawczych naszych rodziców, którzy starali się, jak mogli, ale czasami po prostu byli bezsilni i wyładowywali swoje frustracje na dzieciach. Czasami przychodziliśmy do szkoły, w której nauczyciele wydawali się być wiecznie zmęczeni swoją rolą i nieustannie szukali winy ucznia lub rodzica we własnych niepowodzeniach wychowawczych czy edukacyjnych. Oglądaliśmy telewizję, w której po dziś dzień dominują informacje negatywne, wypadki, sensacje, zbrodnie, kradzieże, oszustwa. Gdy dojrzewamy do podejmowania życiowych wyzwań, nagle coś nas blokuje, mamy problem z wyrażaniem emocji, czujemy się nieswojo, niepewnie. Możemy czasem dostrzec nasze zranienia, gdy ktoś nam wyrządził wielką krzywdę i nie my jesteśmy temu winni. Możemy czasem odkryć, że świat, o którym nam opowiadano, jest całkiem inny, że miłosierdzie i przyjaźnie przegrywają z egoizmem i materializmem. Możemy dostrzec wady naszych najbliższych, naszych znajomych, wreszcie wady instytucji, w której pracujemy, władzy samorządowej czy państwowej. Czy te wszystkie odkrycia nie dają nam prawa do narzekania?
Oczywiście, są w życiu momenty, w których ból, złość, cierpienie potrzebują się wyrazić w formie rozpaczy i narzekania, ale kluczowa jest tutaj intensywność i czas trwania takiej reakcji. Narzekanie na dłuższą metę nie daje nic, nie przynosi ulgi, a wręcz przeciwnie – zasiewa w sercu gorycz, żal, oziębłość. To właśnie nasze serce traci na narzekaniu najwięcej, ponieważ nieustanna „lamentologia” zabija w nas pozytywny obraz siebie, innych i całego świata – stajemy się niezdolni do kochania, a to największa kara, jaka może nas spotkać. Bowiem tylko miłość uzdrawia to, co poprzez narzekanie chcielibyśmy zmienić.
Przyjmij zatem nową życiową misję i ustanów w samym sobie ZAKAZ NARZEKANIA. Otwórz się na dobro, które masz w sobie, przeżywaj piękno i sukcesy innych, dostrzegaj przyjaźnie międzyludzkie i wszelkie starania ludzkości, aby być bliżej siebie, aby żyć w przyjaźni, która czyni świat nie godnym narzekania, lecz godnym przeżywania.