Problem akceptacji swojego ciała lub jej braku odżywa w sezonie letnim. To prawdziwy sezon na kompleksy. Niejedna niewiasta z ulgą przyjmuje chłodniejsze dni, kiedy może po prostu wskoczyć w jeansy i T-shirt. Tymczasem lato jak na złość jest wspaniałe, słoneczne, ciepłe i zmusza do ubiorów lekkich, przewiewnych i niestety eksponujących wstydliwe tajemnice.
Dlatego też obok nurtów psychologicznych propagujących akceptację siebie, swoich emocji, słabości prężnie rozwija się nurt akceptacji swojego (ale i innych) ciała, zwany ciałopozytywnością. Zachęca nie tylko do polubienia siebie, ale także demaskuje szkodliwy przekaz medialny dotyczący kanonów piękna, które negatywnie wpływają na nasz stosunek do samych siebie i do innych. Jest więc swego rodzaju formą buntu wobec narzucanych wzorców i tego, że stajemy się niewolnikami wizerunku swojego ciała.
Słownikowa definicja ciałopozytywności brzmi: „pogląd mówiący o tym, że każdy człowiek powinien mieć akceptujące nastawienie do swojego ciała bez względu na jego wygląd”.
Źródła takiego myślenia sięgają czasów wiktoriańskich, kiedy kobietom udało się uwolnić od zniewalających je gorsetów. Odzyskały wtedy możliwość swobodnego poruszania się i złapania oddechu – dosłownie. Pełny kształt ruch ten osiągnął w 1996 roku, kiedy to zmagająca się z zaburzeniami odżywiania pisarka Connie Sobczak założyła fundację Body Positive Movement. Tą inicjatywą zapoczątkowała współczesny ruch ciałopozytywności. Obecnie dotyczy ona nie tylko kobiet, ale każdego człowieka, w tym dzieci.
Ciałopozytywność chce pozwolić człowiekowi swobodnie poruszać się i oddychać w metaforycznym sensie – dobrze się ze sobą czuć, z uśmiechem patrzeć na odbicie w lustrze, nie nabawiać się kompleksów na widok kogoś wyglądającego szczuplej, gładziej, jaśniej, ciemniej itp., nie bać się wakacyjnych wizyt na plażach, nie zmuszać się do restrykcyjnych diet, katorżniczych ćwiczeń, nie musieć odkładać lwiej części pensji na zabiegi kosmetologii estetycznej mające zbliżyć nas do kanonów. Ciałopozytywność pozwala swobodnie oddychać – bez gorsetu społecznych presji, bez nadmiernych względem siebie oczekiwań i bez nierealnych celów. Daje olbrzymie poczucie swobody. Pozwala odzyskać wolność.
Ciałopozytywność wymaga wysiłku, konsekwencji, porzucania błędnych i szkodliwych przekonań, ciągłej czujności, aby te niszczące nie zakradały się niepostrzeżenie do umysłów i nie zaczęły siać spustoszenia.
Aby stać się ciałopozytywnym, trzeba zacząć od akceptacji siebie w swej niedoskonałości. Trzeba liczne oczekiwania względem siebie zamienić na postawę wdzięczności za to, co mamy, za to, jak i czym ciało nam służy. Trzeba przestać ciągle na coś czekać – na to, aż dieta zacznie działać, na upragniony rozmiar, na utratę kilogramów, na płaski brzuch, na spłycenie zmarszczek, poprawienie owalu. Ciałopozytywność jednak nie oznacza, że nasza akceptacja siebie zaprowadzi nas na kanapę i pozwoli godzinami na niej leżeć w towarzystwie miłych dla podniebienia przekąsek i ciekawych seriali.
Akceptacja siebie to nadal aktywność, dbałość o kondycję, zdrowe odżywianie, ale w tej filozofii motywacją takich działań jest dobrze pojęta, pełnowartościowa troska o siebie, a nie chęć wygrania w rywalizacji z innymi. Właśnie dlatego, że siebie lubimy, dajemy sobie to, co najcenniejsze, z akceptacją i wyrozumiałością dla niedoskonałości.