Zagadnienie prawdy i prawdomówności wiąże się z koniecznością wzięcia pod lupę także kłamstwa. Na przestrzeni wieków powstały przeróżne definicje, podziały i oceny kłamstwa i nieprawdomówności.

Święty Tomasz z Akwinu mówił o kłamstwie żartobliwym, kłamstwie koniecznym i kłamstwie świadomie obliczonym na szkodę. Dwa pierwsze rodzaje oceniał jako niegroźne, ostatni jako powodujący konflikty społeczne i napięcia.

Jest też mowa o kłamstwach wynikających z charakteru człowieka – te bardzo trudno wyeliminować – i kłamstwach dyktowanych przez poczucie odpowiedzialności – te ocenia się pod względem moralnym jako dopuszczalne.

Nieprawdomówność podzielono też na powszednią, czyli taką, która sporadycznie zdarza się każdemu człowiekowi i dotyczy kwestii mało istotnych. Nie powoduje konfliktów, nie narusza wolności drugiego człowieka. Często są to kłamstwa mimowolne, dotyczące samopoczucia, drobnej przesady. Są pewną konwencją językową, savoir-vivre'em, uprzejmością. A drugi rodzaj to nieprawdomówność, która wyraźnie narusza podstawowe zasady współżycia społecznego i ta uznawana jest za naganną. Mówi się tu o kłamstwach egotystycznych, które służą autoprezentacji, czyli podtrzymaniu własnej wartości, ochrony swojego pozytywnego wizerunku. Pomagają uniknąć oceny, krytyki, osądu.

Równie naganne jest kłamstwo manipulacyjne, które ma na celu określone korzyści (dobra materialne, prestiż, władzę). W tym celu człowiek posługuje się konfabulacją, fantazjowaniem.

Jeszcze cięższą odmianą kłamstwa jest kłamstwo destrukcyjne. Ma za cel sprawienie innym bólu, wyrządzenie krzywdy. Pobudkami takiej postawy zazwyczaj są zazdrość, zemsta, nienawiść.

Czasami kłamstwo uznaje się za dopuszczalne w relacjach międzyludzkich, kiedy na przykład potrzeba zachować dyskrecję, a nawet niezbędne, kiedy narażeni jesteśmy na czyjąś nieżyczliwość. Ale nawet wtedy kłamstwo nie zmienia swej kwalifikacji moralnej. W tym rozumieniu kłamstwo jest narzędziem w walce o byt.

Mówi się też o nieprawdomówności uzasadnionej. Tak jest w przypadku kłamstwa altruistycznego, kiedy powodem kłamstwa jest chęć uchronienia kogoś przed jeszcze większym cierpieniem.

Sama technika kłamstwa zasadniczo polega albo na ukrywaniu czegoś, kiedy osoba kłamiąca po prostu nie przekazuje jakiejś informacji, albo na fałszowaniu, kiedy osoba kłamiąca przekazuje fałszywą informację jako prawdziwą.

Doroteusz z Gazy, chrześcijański mnich żyjący w VI wieku, pisze w swoich „Naukach ascetycznych” o trzech rodzajach kłamstw. Jego zdaniem można kłamać myślą, słowem i samym swoim życiem.

Myślą kłamie ten, kto żywi podejrzenia. Co to znaczy? Na przykład, gdy ktoś zobaczy, że znajomi rozmawiają, od razu podejrzewa, że mówią o nim. Jeśli rozmowę przerwą, podejrzewa, że z jego powodu. Kiedy z kolei ktoś coś powie, ten kto żywi podejrzenia od razu przypuszcza, że powiedział to, żeby sprawić mu przykrość lub zrobić mu na złość. Czyli wszystkie zachowania innych interpretowane są na podstawie podejrzeń, a nie rzeczywistej wiedzy. To, co mówi taka osoba o innych, mówi w oparciu o swoje podejrzenia, a nie o prawdę. Rodzi się z tego wścibstwo, plotka, obmowa, oskarżanie. Taka osoba na podstawie czyjegoś zachowania domyśla się, co kryje wnętrze drugiego człowieka. Taki ktoś wierzy w prawdę swoich podejrzeń. Doroteusz zachęca, by nigdy im nie wierzyć, a kiedy się pojawiają warto zamieniać je na życzliwe myśli.

Słowem kłamie ten, który na przykład z powodu lenistwa czegoś nie zrobił, ale tłumaczy się gorączką, złym samopoczuciem, brakiem sił. Wypowiada w ten sposób wiele kłamstw, zamiast umieć przyznać się do słabości. Podobnie, kiedy taka osoba pokłóci się z kimś innym, nieustannie się broni, przerzucając winę na kogoś innego. Taki człowiek kłamie po to, żeby uniknąć oskarżenia i upokorzenia. Doroteusz przyznaje, że są sytuacje, kiedy rzeczywiście jest potrzeba użycia małego wykrętu (na przykład zmiany tematu rozmowy) po to, aby nie powstało większe zamieszanie i większa szkoda. Ale nawet wtedy człowiek nie powinien lekceważyć kłamstwa i dopuszczać się go tylko w skrajnych przypadkach, zawsze ze świadomością, że kłamstwo jest złem. 

Ten kto kłamie swoim życiem lubi mówić o cnotach, nie posiadając ich. Na przykład jest chciwy, a wychwala jałmużnę i miłosierdzie; jest pyszny, a podziwia pokorę. Taka osoba swoje wady zbywa milczeniem, a głośno rozprawia o cnotach, nie po to jednak, aby owe cnoty podziwiać, ale aby ukryć wady. Nazwalibyśmy to dziś nakładaniem masek. Taki człowiek jest inny wewnątrz, inny na zewnątrz, życie jego jest podwójne. Zdaniem Doroteusze taka osoba dopiero po wyznaniu własnych słabości mogłaby podziwiać i wychwalać cnoty.

Tych kilka słów refleksji nad kłamstwem nie ma nas jednak prowadzić do rozpoczęcia krucjaty przeciwko kłamcom. Raczej chodziło o zaproszenie do demaskowania kłamstwa w sobie w procesie samodoskonalenia. Choć i umiejętność rozpoznania kłamstw z pewnością pomoże uchronić się przed ich niszczącym działaniem. Bo jak powiedział Leszek Kołakowski: „Dobrze jest wiedzieć, że kłamstwo często szkodzi innym, ale jeszcze częściej szkodzi kłamcy, bo go wewnętrznie pustoszy. Pamiętanie o tych regułach nie sprawi, byśmy się stali – czy większość z nas –świętymi i bezgrzesznymi, nie zniszczy też kłamstwa na świecie, ale może nauczyć nas ostrożności w używaniu broni kłamstwa, nawet gdy użyć jej trzeba”.

 

Bibliografia:

  • Św. Doroteusz z Gazy, Nauki ascetyczne, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1980
  • L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009
  • A. Żywczok, Wychować człowieka prawdomównego. Koncepcje, badania naukowe, wdrożenia, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2016