Kiedy obserwujemy życie naszych przyjaciół, znajomych czy rodziny, często wspominamy swoje doświadczenia, które akurat oni przeżywają. Niestety niekiedy pojawia się pewien żal, który nie jest bynajmniej jakąś tęsknotą czy miłym wspomnieniem. To raczej uczucie pewnej straconej szansy bądź niezrealizowanych założeń. Wówczas poniekąd zazdrościmy innym, że jeszcze mogą postąpić inaczej, unikając błędów bądź nieprzyjemnych konsekwencji, które nas spotkały. Albo po prostu zrobić coś wedle swoich przekonań, w pełni świadomie, bez ograniczeń. Dlaczego żałujemy tego, co już było? Czy to nie nasze doświadczenia nas ukształtowały, nadały sens naszej dzisiejszej postawie? Dlaczego tak bardzo wstydzimy się rzekomo „błędnych” decyzji bądź wyrzucamy je sobie?
Kiedy zastanawiam się, nad czym najczęściej ubolewam, czego najbardziej w życiu żałuję, dochodzę do wniosku, że często mój żal wcale nie pochodzi ode mnie. Jest często wynikiem próby dostosowania się do czyichś oczekiwań bądź ambicji lub jakichś nawyków myślowym utartych w społeczeństwie. Niestety często im się poddajemy. A żałujemy najczęściej w kwestii rodziny, rodzicielstwa, naszego wykształcenia, kariery oraz finansów. Żałujemy, że nie potrafiliśmy być sobą, że stale spełnialiśmy czyjeś polecenia, oczekiwania, przez co czuliśmy jeszcze większą gorycz, kiedy te decyzje dawały negatywne skutki. Żałujemy, że nie potrafiliśmy bronić swojego zdania, przekonań, emocji czy potrzeb i granic, że wchodziliśmy w pułapkę czyichś interesów, tracąc w ten sposób możliwość nawiązania znaczących relacji i więzi. To samo tyczy się tego, że nie dbaliśmy o relacje z rodziną i bliskimi, w których to najpewniej czuliśmy się akceptowani. Żałujemy czasu, który zmarnowaliśmy na gonienie za pieniądzem, karierą. Zapominaliśmy, że czas nie podlega zwrotowi. Ponadto żałujemy tego, że sami odbieramy sobie szansę na szczęśliwe, spokojne życie, ponieważ stawiamy sobie wciąż wygórowane cele, przeglądamy się w opiniach innych.
Wydaje mi się, że zbyt dużo czasu każdy z nas traci na żałowanie tego, „co by było, gdyby”. I w dłuższej perspektywie te nasze żale odnoszą się już do rzeczy, które nie mają większego wpływu na nasze obecne życie. Niemniej jest to z całą pewnością bardzo nieprzyjemne uczucie, które nie pozwala nam spokojnie przejść nad wspomnieniem o straconej szansie, źle podjętej decyzji czy ulokowaniu uczucia lub zaufaniu niewłaściwej osobie. Żal prawie zawsze odnosi się do kwestii podejmowania decyzji i wyobrażeniu, co by się stało, gdybyśmy jednak podjęli inną decyzję. A w konsekwencji najtrudniej znosimy żal, że w ogóle nie podjęliśmy działań, pomimo że nie możemy się pogodzić z tym, co już zaszło. Żal wywołuje w nas pewną pustkę, którą wypełniamy scenariuszami naszych poczynań, które dzisiaj uznajemy za właściwe. A za tym kryje się jednocześnie gniew i złość na samych siebie.
Tylko czy patrzymy na swoje dawne decyzje na pewno właściwie? Dzisiaj posiadamy wiedzę na temat tego, jakie miały one dla nas konsekwencje. Ponadto jesteśmy dużo mądrzejsi o nowe doświadczenia, umiemy już przez to nieco przewidzieć, co może się zdarzyć. Sądzę, że jesteśmy wobec siebie zbyt krytyczni i niesprawiedliwi. Uznajemy, że dzisiaj postąpilibyśmy lepiej, ponieważ znamy już konsekwencje ewentualnych działań i możemy już na zaś uodpornić się poniekąd na negatywne skutki swoich poczynań. Czasami zapominamy, że stan naszej ówczesnej wiedzy na dany temat może był ograniczony w jakiś sposób, nie mieliśmy w sobie pewnych potrzebnych zasobów, by przetrwać ewentualną porażkę. Może warto czasem uznać, że na chwilę podejmowania danej decyzji byliśmy pewni swego albo przynajmniej mieliśmy takie wówczas przekonanie. Dawnych decyzji, które nie miały dla nas zgubnych skutków, już tak bardzo nie żałujemy, nie próbowalibyśmy mocno ich korygować. Ale skąd pewność, że były one najlepsze? Chyba nigdy nie będziemy takiej pewności mieć. Poza tym nasza dzisiejsza świadomość i pewność właśnie o słuszności danych wyborów też może okazać się za jakiś czas nie do końca trafna. Może nie warto rozpamiętywać, żałować? Może lepiej spojrzeć na siebie przychylnym okiem.
Ponadto żal często kojarzy nam się z pewną stratą. Tracimy szansę, relacje, poczucie kontroli nad swoim życiem, swoje cele i oczekiwania. To wszystko może powodować uczucie paniki, lęku czy zagubienia, bo czujemy, że nasze starania, nauka nie przynoszą zamierzonych efektów. Jednak strata wcale nie musi być kojarzona zawsze z żalem. Czasami tracimy coś, by zrozumieć, co jest ważniejsze dla nas w życiu. Podobnie jest z ludźmi, którymi się otaczamy. Z czasem dochodzimy do wniosku, że istotniejsze jest, by relacje były wartościowe, a nie toksyczne, puste, które niczego wartościowego nie wnoszą do naszego życia. Tracąc grunt pod nogami, możemy nierzadko doświadczyć tego, że odkrywanie nowych ścieżek w naszym życiu staje się szansą na chociażby rozwój osobisty albo dotarcie do naszych celów, ale bez presji, oczekiwań, założeń, które nas wbrew pozorom ograniczały. Otwarcie się na nowe możliwości może nam przynieść wiele pozytywnych korzyści, o których sami nie mieliśmy pojęcia. Podobnie jak próba porzucenia obranego wizerunku samego siebie nie oznacza, że staniemy się kimś innym, a wręcz przeciwnie okazać się może, że jesteśmy bardziej sobą.
Pewnie nie unikniemy pokusy żałowania tego, co już było. Niemniej, by uniknąć tak gorzkiego rozczarowania, warto może skupić się na relacjach i ich pielęgnacji, na tym, by trzymać się swoich zasad i wartości, by nasze decyzje może były bardziej trafione, a także, by próbować realizować swoje marzenia. Czasem lepiej podjąć próbę, działanie, zaryzykować, ponieważ zawsze bardziej będziemy żałować tego, że nic nie zrobiliśmy, niż gdybyśmy zaczęli, a nic by z tego nie wyszło.