O wolności powiedziano, napisano, wyśpiewano i wygłoszono wiele. W najprostszym rozumieniu wolność to możliwość decydowania o sobie zgodnie z własnym życzeniem. Ale wydaje się, że kiedy przychodzi do realizacji wolności w życiu ludzkim, to ta najprostsza definicja nie wystarcza. Kojarzona jest ze swobodą. O jej potrzebie i głębi świadczą takie określenia, jak absolutna, całkowita, nieograniczona, pełna, prawdziwa, wewnętrzna. Mówimy o wolności jednostek, wolności narodów, społeczeństw. Wolność przybiera różne formy, różne odcienie, różne oblicza. Ile okoliczności, ile spojrzeń, ile perspektyw, tyle odcieni wolności. Profesor Tischner powiedział: Moja wolność jest wolnością w sytuacji. Mogę tak lub inaczej, ale to jak mogę, zależy od miejsca i czasu, w którym żyję. Choć jest tak niedookreślona, choć ma tyle kontekstów i odcieni, jest głęboko wpisana w człowieka.

Rozważają i rozważali ją i filozofowie, i psychologowie, i historycy, i etycy. Sokrates uważał, że wolność osiągamy poprzez to, że panujemy nad sobą, nad swoimi potrzebami, zwłaszcza zmysłowymi. Jego zdaniem to właśnie nasze zmysły, nasza cielesność najbardziej nas zniewalają. Czyli wolność polega na narzuceniu sobie pewnych ograniczeń i życiu zgodnie z rozumem. Możemy tu odnieść się do podziału Isaiaha Berlina o wolności do, czyli wolności pozytywnej, i wolności od, czyli negatywnej. W przypadku Sokratesa można mówić o wolności od, czyli wolności negatywnej.

Z kolei św. Augustyn wiąże wolność z wolną wolą, czyli człowiek może podejmować decyzje. Wolna wola czasami skłania nas do wybierania tego, co jest złem, ale wtedy zdaniem Augustyna nie jesteśmy wolni. Jesteśmy nimi tylko wtedy, kiedy wybieramy dobro. A więc wybieranie zła jest rodzajem zniewolenia. Wolność więc będzie szansą, prawem do budowanie lepszej wersji siebie, do wybierania dobra. Można tu mówić od wolności pozytywnej, o wolności do – do realizacji dobra.

Kartezjusz z kolei widział w wolności źródło największej godności człowieka.

Egzystencjalizm akcentował w rozważaniach nad wolnością odpowiedzialność. Zdaniem J. P. Sartre’a, człowiek jest „skazany na wolność”. Człowiek musi dokonywać wyborów, ale brakuje mu punktów odniesienia, bo według Sartre’a nie ma odwiecznych prawd, obiektywnych i uniwersalnych norm. A decyzje wpływają na przyszłość, na to, kim człowiek się staje. I w związku z tym ciąży na człowieku olbrzymia odpowiedzialność. Wolność w tej filozofii jest brzemieniem, koniecznością.

Ale kwestii wolności nie podejmują tylko myśliciele i teoretycy. Podejmuje ją każdy przeciętny człowiek w swojej codzienności – w relacjach, przyjaźniach, w rodzinie, w pracy. Każdy musi stawić jej czoła, bo jest jej podmiotem i przedmiotem. Odnosi się do wolności nie w ramach wielkich ideologii, haseł, doktryn, ale tak zwyczajnie, w perspektywie codzienności – w ramach samorozwoju, pogłębienia swojego człowieczeństwa, bycia sobą.

Niezależnie od tego, jak wolność pojmujemy, jak ją realizujemy, jest ona wymagająca. Zachęca do myślenia, do zaglądania w głąb siebie, a w swojej szlachetniejszej odsłonie do wzięcia odpowiedzialności za decyzje podejmowane w ramach wolności. Więc nie każdy się na to decyduje. Ma wolność w zasięgu ręki, ale po nią nie sięga. Bo myślenie to wysiłek, bo podejmowanie decyzji to ryzyko, bo może nie warto brać za coś odpowiedzialności.

W większości jednak wolność sobie cenimy i chętnie z niej korzystamy. W takim wymiarze jednostkowym wolność kojarzy się z pewną swobodą, z oddechem, z energią życiową, z chwytaniem życia garściami, ze spontanicznością, z wyraźnym zaznaczaniem, że to ja decyduję o sobie, a nie inni. Akcentujemy wolność do. Ogłaszamy wolność od. Ale te od i do często odnosimy do czynników zewnętrznych – do żony, męża, pracodawcy, sąsiada, rządu. Pewnie rzadziej zastanawiamy się nad wolnością od i do w obrębie nas samych. Może nie zawsze podejmujemy trud stawiania sobie pytań o granice wolności, o to, czy ma ona prawo być bezwzględna, czy może jest czymś uwarunkowana, czy powinna się oglądać na drugiego człowieka. Wiemy, że mamy prawo być sobą, ale co to znaczy sobą? Każdą wersją siebie? Może nie zawsze też dostrzegamy wolność drugiego, nie szukamy sposobu na spotkanie obu wolności, gdy dzieli je odmienność.

Wydaje się jednak, że wolność ma jakąś samoweryfikującą się właściwość. Że ma w sobie jakoś nieuchwytną, nieco rozmytą, duchową aurę piękna, jakąś obiektywną wartość, którą można intuicyjnie wyczuć. I czasami widzimy, że nie zawsze i nie każda realizacja wolności na to piękno wskazuje. Kiedy nie wskazuje?

Pewnie kiedy wolność domaga się istnienia w sposób głośny, hałaśliwy, bezkompromisowy. Kiedy staje się krzykacka. Kiedy kroczy jak tur, bezrefleksyjnie, depcząc po drodze innych, by nikt nie śmiał uszczknąć choć odrobiny jej istoty. Kiedy nie ogląda się na relacje, zależności, konieczność współdziałania. Kiedy krzyczy, uciszając innych, byle wykrzyczeć siebie i byle tylko ją było słychać. Wolność traci swoją istotę także wtedy, gdy staje się nieczuła na innych. Taka wolność to wolność wypaczona. Odarta z tego wpisanego w nią piękna. I godności.

Piękna wolność natomiast nie domaga się bezwzględnego prawa do bycia zawsze i wszędzie, do działania poza prawami, regułami. Wolność w swej mądrości rozumie pewne przymusy, pewne ograniczenia, zobowiązania i przyjmuje je ze zrozumieniem i rozwagą.

Piękna wolność nie zawsze dąży do tego, co jej się podoba, co lubi i co chce. Piękna wolność czasami, a może i często, dokonuje wyboru na rzecz dobra cudzego, nie tylko osobistego. Potrafi zrezygnować z samej siebie. Dla drugiego.

Taka wolność wie, gdzie są jej granice i gdzie zaczyna się inna wolność. I szanuje ją. Docenia odmienność.

Wie też, że ma wybór, ale nie zawsze z tego wyboru korzysta. Sama decyduje, czy i co wybiera. A kiedy ustąpi, to wie, że nie dozna uszczerbku. Nie zagarnia wszystkich przywilejów dla siebie.

Ale szlachetna wolność nie rezygnuje też z samej siebie tylko po to, żeby mieć święty spokój albo żeby nie brać odpowiedzialności za swoje wybory. Nie zwalnia siebie z możliwości wyboru, nie zwalnia się z myślenia. Przeciwnie – docenia to i lubi ten trud podejmować.

Mądra wolność rozumie dobrze, co dla człowieka znaczy być sobą, pozwala na to, ale wie też, że niekoniecznie ma wspierać bycie sobą oparte na wadach, na utrudniających innym życie ułomnościach. Wolność zaprasza do bycia sobą w najlepszym i najpiękniejszym wydaniu. Bo wolność wie, że nie jest sama dla siebie. Że prowadzi do piękna, dobra, głębi. Do bogactwa życia i człowieczeństwa.