Wokół małżeńskiego ŁOŻA narosło bardzo dużo dodatkowej treści, która tylko umniejsza jego wagę. Oczywiście każda para małżeńska układa sobie życie po swojemu, w każdym domu panują inne wzorce zachowań, zaczerpnięte być może od wcześniejszych pokoleń i nikt nie ma prawa podważać ich sensu. Jednakże ich bezkrytyczne naśladowanie i powielanie świadczy o braku refleksji nad tym, czego pragnę ja, mój współmałżonek, co jest dobre dla nas obojga, a co przynosi tylko szkodę. Jeżeli będziemy trzymać się pierwotnych założeń, a do tego nauczymy się rozmawiać o sprawach, które nas poruszają czy też niepokoją, sami możemy wypracować właściwy model małżeństwa, który będzie wychodził naprzeciw naszym oczekiwaniom i zaspokajał podstawową potrzebę bliskości.

Zastanówmy się, dlaczego dzieci przychodzą w nocy do rodziców, chociaż mają pięknie urządzone pokoje i najwygodniejsze łóżka? Czemu wolą gnieść się z mamą i tatą, zamiast spać samodzielnie, mając do dyspozycji o wiele więcej miejsca? Reagują zupełnie odwrotnie niż większość ludzi dorosłych, którzy przede wszystkim stawiają na wygodę. W nocy każdy chce się przede wszystkim wyspać, aby wstać wypoczętym i rześkim. Gdy czujemy jakiś ból, zrzucamy to właśnie na nieodpowiednią pozycję podczas snu. „Źle spałem” – powtarzamy, rozmasowując obolałe miejsce. A dzieci? Nie obchodzi ich twardość materaca, brak poduszki czy źle nałożona poszewka na kołdrę. Ważne jest dla nich, aby czuć bliskość ciała mamy albo taty. A może mają rację? Może wcale nie chodzi o to, aby było wygodnie i swobodnie?

Więc o co chodzi? Wiadomo..., dorośli mrugną okiem, zrobią znaczącą minę i myślą, że wszystko jest jasne. Na pewno? Dawniej o współżyciu mówiło się „obowiązek małżeński”, a ŁÓŻKO było miejscem, gdzie spełniano swoją seksualną powinność względem małżonka. Ale wtedy wybór żony i męża nie należał do samych zainteresowanych i mało miał wspólnego z prawdziwą miłością. Dzisiaj sami wybieramy osobę, z którą chcemy spędzić resztę życia, więc w kwestiach łóżkowych powinno być łatwiej. Tym bardziej że seks już dawno przestał być tematem tabu. A jednak seksuolodzy twierdzą, że wciąż nie umiemy rozmawiać o tym, czego oczekujemy, czego potrzebujemy, co sprawia nam przyjemność, a czego nie lubimy „W ŁÓŻKU”. Często wynika to z obawy, że zostanie to źle odebrane, że może nie wypada, że w sumie już nie ten wiek, aby coś zmieniać, że jesteśmy za starzy na „te sprawy”. Takie przemilczenia rodzą dystans między małżonkami, który generuje nowe sytuacje sprzyjające wzajemnemu oddaleniu: „Jeszcze nie idę spać, może uśnie i nie będzie tematu”, „Po co iść razem do łóżka, skoro i tak nic z tego nie będzie?”, „Skoro i tak nic z tego nie będzie, to po co spać w jednym łóżku?”, „Teraz mamy małe dziecko, więc mąż śpi w drugim pokoju” i tak dalej, i tak dalej. Często kończy się tak, że małżonkowie w nocy śpią w oddzielnych łóżkach, w dzień żyją obok siebie, a wśród codziennych zajęć mają mało okazji, aby znaleźć czas tylko dla siebie.

ŁÓŻKO rozumiane jako ołtarz powinno być dla małżonków miejscem uświęcania ich miłości. Pamiętamy z pierwszego artykułu słowo „komunia”, które oznacza zjednoczenie, a które w tym miejscu jest jak najbardziej zasadne. Akt seksualny wynikający z miłości jest momentem najściślejszego zjednoczenia małżonków i najpełniejszego wzajemnego oddania. Jednocześnie ołtarz ten nie może istnieć samodzielnie, w oderwaniu od dwóch poprzednich. Jeżeli nie widzimy, jak współmałżonek przystępuje do Eucharystii, nie mamy pewności, że trwa wiernie w przyrzeczeniach złożonych przed Bogiem. Gdy w ciągu dnia nie budujemy wzajemnych relacji i brakuje wspólnych chwil i wspólnych tematów przy stole, trudno jest wieczorem spontanicznie zainicjować lub zgodzić się akt seksualny. Trzeci ołtarz musi być oparty na dwóch poprzednich jak na mocnych podstawach. To trochę jak „gra wstępna”, przygotowanie „terenu”, atmosfery oraz przestrzeni pełnej zaufania, miłości i bezpieczeństwa. Jeśli małżonkowie prowadzą oddzielne życie, oddzielnie spożywają posiłki i nawet przekonania moralne czy religijne ich dzielą, jak może dojść między nimi do prawdziwej komunii w akcie seksualnym? Wszystkie te sfery powinny być zsynchronizowane. Tylko wtedy możemy realizować ważny cel sakramentalnego małżeństwa, jakim jest „troska o zbawienie współmałżonka”.

„ŁÓŻKO” i sprawy z nim związane są ważnym elementem spajającym małżonków, niezależnie, jaki mają staż związku. Tam mąż i żona powinni odnajdywać spokój i cieszyć się bliskością swoich ciał, trochę jak dzieci. Nawet jeżeli w ciągu dnia nie wyszło, znowu dali się ponieść emocjom, powiedzieli kilka słów za dużo, właśnie ŁÓŻKO ma być miejscem, gdzie to wszystko przestaje być ważne. W ŁÓŻKU są dla siebie tym, kim byli dawniej i będą zawsze. Nie jest dobrze, gdy małżonkowie uciekają od siebie, czy to w poczuciu winy, czy też w poczuciu własnej krzywdy. Jeżeli nie pogodzą się przed nocą i nie „wyzerują licznika”, następnego dnia będzie o wiele trudniej. Dlaczego? Ponieważ będzie trzeba do problemu wrócić albo przejść nad nim do porządku dziennego. W pierwszym przypadku nie wiadomo, kto ma zacząć, w drugim nie wiadomo, czy obie strony na to przystają. „(…) niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” – pisał św. Paweł w Liście do Efezjan. I tak muszą sobie przebaczyć, nie mają innego wyjścia, jeżeli chcą żyć razem aż do śmierci. Po co to utrudniać, obrażać się i przeciągać aferę na kilka następnych cichych lub burkliwych dni?

Czy w takim razie łóżko i seks ma być „na zgodę”? Nie! Czy ma być smutnym obowiązkiem? Nie! Czy ma być tylko dla posiadania potomstwa? Nie! Człowiek jest tak stworzony, aby akt seksualny był przyjemnym i ważnym przeżyciem. Nie każdy kończy się poczęciem dziecka, nieważne, jak bardzo byśmy się starali. Współżycie ma budować jedność, umacniać związek, dawać radość. Małżonkowie mogą zapomnieć o całym świecie, jeżeli mają siebie i doświadczają siebie nawzajem w pełni. Czy jest wtedy dla nich coś ważniejszego? Ale muszą zadbać o to, aby ołtarz, na którym składają siebie w ofierze drugiej osobie, był przestrzenią wyjątkową. Pomyślmy, na ile wspólnych lat możemy liczyć? A ile wspólnych nocy przeżyjemy, jeśli odejmiemy te, gdy byliśmy chorzy, gdy dzieci były małe, gdy ciąża nie dawała zasnąć, gdy goście przyjechali na noc, gdy my jesteśmy w gościach, gdy jedno z nas wyjechało w delegację, gdy… Można długo wymieniać. Dbajmy o te noce, które nam zostają. Niech ŁÓŻKO będzie przystanią, miejscem, gdzie zarzucamy kotwicę, gdzie możemy przestać walczyć z falami i odpocząć. Nie sami.