Wielu z nas doświadcza głęboko ambiwalentnych uczuć względem własnych pragnień, własnego „chcę”. Badawczym okiem przyglądamy się naszym potrzebom, aby przypadkiem nie ulec złudnym przeświadczeniom. Czasem też bezwiednie zmierzamy za każdym poruszeniem, aby tylko nie musieć skonfrontować się z jego fałszywością. Taki stan,  który buduje w nas nieufność do nas samych, jest niezwykle trudny, nieraz skazujący nas na jakiś rodzaj impasu psychologicznego wiodącego nas na manowce myślenia o świecie. Takie problemy z określeniem swojej wartości, swoich realnych możliwości rzutują na całe życie człowieka. Co ważne, nie ma złotej reguły, która by nas popchnęła w jedną ze stron. Choć są hasła w stylu „każdy jest wyjątkowy” lub „wszystko marność nad marnościami”, to nigdy nie oddadzą one naszego rzeczywistego potencjału.

Na początku należy uznać, że człowiek – ze swej natury – posiada jakiś zestaw rozwijających się predyspozycji, cech osobowości, zdolności czy talentów. To zgromadzony w nim potencjał, podlegający rodzicielskim i środowiskowym wpływom, które mogą pomóc mu ten potencjał rozwinąć lub mogą ten potencjał zakryć, zniwelować jego wartość. Niezwykle ważne jest zrozumienie wpływu naszych życiowych doświadczeń na naszą zdolność do myślenia o tym potencjale ludzkim – nasze doświadczenia niejako projektują w nas pewne uczucia, które ze swej natury mogą być uporządkowane lub nieuporządkowane. Szczególnie ten nieporządek uczuć (niezdolność do przyjęcia informacji, które nam wysyłają; utożsamianie własnego „ja” z uczuciem; niezdolność do czynu innego, niż uczucie nam nakazuje itp.) prowadzą do nieuporządkowanych myśli – ze swej istoty fałszywych, pełnych wątpliwości i niepokoju, a nade wszystko uderzających w naszą wartość, nasz naturalny potencjał.

Potencjał należy rozwijać ostrożnie, z umiarem, dojrzewając przy tym do umiejscowienia siebie samych pośród mnogości ludzkich istnień i różnorodności stanów. „Żadne z jestestw znanego nam świata nie jest tak plastyczne i zdolne do rozwoju jak człowiek: p o t e n c j a l n o ś ć jest naczelnym prawem, które nim rządzi i z zewnątrz, i z wewnątrz. Z zewnątrz: wszak cały świat jest potencjalny w stosunku do niego, nic nie daje mu bowiem w formie gotowej, ale czeka, aby sobie wydobył z ukrytych jego własności to wszystko, czego potrzebuje do życia, aby przetworzył sobie siły i skarby przyrody i zastosował je do swych potrzeb. Ale i z wewnątrz: bo oto nie posiada on od urodzenia ani wiedzy, ani zdolności do czynu, wystarczających, aby się przy życiu utrzymać, i nadzwyczaj powoli, tak powoli jak żadne inne stworzenie, dochodzi do pełnej dojrzałości”[1].

Każda komórka organizmów żywych nosi w sobie ten pierwiastek potencjalności, który w człowieku jest największy. Każda osoba wraz z odkrywaniem i usprawnianiem swojego potencjału nabiera sprawności ku sprawczości – może czynić to, co rozum podał woli, aby chciała. Może czynić, bo odkryła zdolność do czynu. Początkowo u niemowląt zdolność ta objawia się za pomocą podstawowych potrzeb ludzkich – jedzenia, picia, poczucia bezpieczeństwa ze strony opiekuna. Z czasem dziecko odkrywa dalszy wachlarz swojej potencjalności. Jest w stanie reagować emocjonalnie na rzeczywistość, jest w stanie „chcieć” oraz myśleć o tym, o czym chce. Jest w stanie ocenić, czy to, co chce, jest dobre, a to, co poznaje – prawdziwe.

Z czasem człowiek rozwija w sobie potencjał osobowy, integruje wszystkie sfery swojego bytu. Wzmacnia swoje ciało, aby podtrzymywało w trudach codziennego życia, wzmacnia swój intelekt, aby poznawał otaczający świat, który nieustannie zaskakuje swoją logiką, swoim ogromem zjawisk połączonych ze sobą – czy to zwierzęcych, czy naturalnych, czy wreszcie – społecznych, typowo ludzkich. Człowiek dojrzewa także, wzmacniając swoją wolę, aby trwała w wyznawaniu rozpoznanych zasad i wartości, aby unikała lenistwa i bierności, lecz zdobywała się na trudy poznawania świata i dzielenia się poznaną prawdą z innymi. Tak ciało, tak wola, tak i rozum wyrażane są nie tylko przez swoje własne sprawności, ale także przez uczucia ludzkie, które mają swoją dynamikę – przynależą one do sfery zmysłów, zatem są nieustannie poruszane, bez możliwości nieustannej kontroli.

Brakuje nam dziś głębokiej świadomości swojej potencjalności, wrodzonych możliwości ku sprawczości, ku podjęciu nowych wyzwań, ku realizacji naszych pragnień. Warto zatem marzyć, warto mieć gorące pragnienia i wierzyć, że są one możliwe do spełnienia, że mamy prawo oczekiwać od siebie więcej niż tego, do czego namawiają nas pokusy naszych nieuporządkowanych uczuć.

 


[1] J. Wolnicki, Katolicka etyka wychowawcza, t. 1, s. 191.