Od kilku dekad śledzimy proces przyspieszenia świata i ludzkiej egzystencji. Mechanizm rozwoju ludzkości zakłada coraz szybsze dostosowywanie się człowieka do technologii, do zmiennych warunków życia, w tym zmian klimatycznych, zdrowotnych, finansowych. Coraz powszechniejszy jest także rodzaj pewnego wyobcowania w rodzinie – poczucia bycia obok najbliższych, ale bez spokojnego, uważnego przebywania. Umacnianie pozycji społecznej czy zapewnianie godnego bytu staje się centralnym motywem życia, pomijając znaczenie relacji i wewnętrzny głód miłości wynikający z naszej natury. Te i wiele innych czynników wzbudza w nas niepokój, rozdrażnienie, a koniec końców prowadzi do nerwicy.

Istotne wydaje się rozróżnienie między oczekiwaniami, potrzebami a możliwością ich spełnienia. Gdy oczekiwania stają się niewspółmierne do rzeczywistości lub do naszych możliwości, to przygniata nas siła wewnętrznego przymusu, który nie pozwala nam uwolnić się od wewnętrznych represji. Uczucia stanowią tu istotny element tłumiący nasze własne „ja”. Tak rośnie w nas napięcie, które widać nie tylko w sposobie wypowiadania, w naszych codziennych myślach, ale także w naszym ciele. Ową emocjonalną represję można zauważyć szczególnie wtedy, gdy wstydzimy się mówić o tym, co czujemy, a skupiamy uwagę li wyłącznie na czynnościach i wydarzeniach. Gdy mąż wraca z pracy i przekazuje informację niczym najlepszy serwis informacyjny, ale brakuje w tym zwyczajnego „dobrze się z tym poczułem” lub „czuję żal do mojego pracodawcy”, to widzimy, że czegoś tutaj brakuje, że coś jest zamknięte dla oczu, czegoś człowiek nie chce pokazać. Jeszcze trudniej powiedzieć: „czuję złość, strasznie mnie wkurzyli”; „czuję gniew”. Bardzo ważne jest, aby zadbać o język tych wypowiedzi, bowiem „jestem wkurzony; jestem zły” to bardzo duża różnica względem „czuję się...”. Z uczuciem można coś zrobić, ale gdy już cały jestem zły, to niewiele może mi pomóc.

Takie tłumienie własnych uczuć lub absolutyzowanie ich, jakoby zalewały mnie całego, to prosta droga do wiecznego niepokoju, który ujawnia się zwłaszcza w sytuacjach trudnych, nieoczekiwanych. Ten, kto nie jest wolny, kto boi się tego, co czuje lub obawia się to uzewnętrznić, ten będzie miał wielką ochotę kontrolowania rzeczywistości, aby była ona zawsze zgodna z jego oczekiwaniami. Rzeczywistość jednak bardzo rzadko jest taka, jakbyśmy chcieli. Życie biegnie, włączając w to cierpienie, straty, porażki, a my nie możemy tego zmienić. Mamy prawo nad tym zapłakać, mamy prawo odczuwać cierpienie i powinniśmy współczuć cierpiącym, ale zawsze przyjdzie nam ostatecznie zaakceptować warunki, jakie stawia nam realna, prawdziwa, jedyna rzeczywistość. Największą odwagą w życiu, a zarazem największą ochroną przed powszechną nerwicą naszych czasów jest przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest, pokochać innych takimi, jacy są, i nie uciekać w świat iluzji i wyobrażeń.