Każdego dnia wydaje nam się, że żyjemy własnym życiem, a jednak wiele spraw wybija nas z codziennej rutyny, tworząc nowe problemy, rozwijając te stare lub po prostu burząc skrzętnie budowany porządek. Wtedy najczęściej wściekamy się na rzeczywistość i sięgamy po dobrze znane mechanizmy: frustrację lub przygnębienie. Frustracja najczęściej wyzwala w nas złość, następnie gniew i agresję, gdy za wszelką cenę i wszelkimi sposobami próbujemy zmienić otaczającą nas rzeczywistość, a najczęściej próbujemy zmienić innych ludzi. Przygnębienie natomiast stanowi owoc pojawiającego się smutku, który narasta wraz z odkrywaną bezradnością i niemocą. Oba mechanizmy co prawda mają swoje dobre i ludzkie strony, jednak nie prowadzą do adekwatnych reakcji. Nie pozwalają nabrać dystansu do rzeczywistości, przyjrzeć się jej w pełnym kształcie i ostatecznie ten kształt zaakceptować.

Akceptacja rzeczywistości ma swoją zbawienną moc, ponieważ pozwala spojrzeć na życie z lotu ptaka, z perspektywy początku i końca. Nie ulegamy wtedy emocjom, nie narzekamy bez zatrzymania, ale podejmujemy realnie wyzwanie codzienności, zderzenie z samymi sobą, z innymi, ze światem idei i materii. Nie powoduje to braku zaangażowania, nie rodzi jakiejś bierności, ale pozwala przede wszystkim przemyśleć i zaplanować aktywność, aby nie rozczarować się tym, że „życie takie jest”, ale przyjąć je z całą kruchością i ulotnością.

Akceptacja totalna zaczyna się od akceptacji samego siebie, od przyjęcia własnej kruchości, własnej przeszłości, własnych wad i słabości – ta ciemna strona naszej egzystencji jest rzeczywiście najtrudniejsza do przyjęcia, do zgłębienia. Ale nie tylko trudności są naszą tożsamością, która wymaga akceptacji. Potrzebujemy przyjąć również nasze talenty, te wrodzone, jak i te nabyte własnym wysiłkiem. Warto zaakceptować własne doświadczenie, przyjrzeć się swoim mocnym stronom i wykorzystać swój potencjał. Proces nabywania samowiedzy, przyglądania się sobie i akceptowania własnego „ja” jest niezwykle cenny, ale i wymaga czasu. Cierpliwość jest tutaj cnotą konieczną. Gdy już jednak poznamy własne „ja”, gdy zaakceptujemy to, co w nas, to wtedy z łatwością otworzymy się nasze życie, bo ono rzeczywiście będzie nasze – będzie wybrane przez nas samych.

Kolejnym poziomem akceptacji jest przyjęcie drugiego człowieka takiego, jaki jest. Drugi człowiek jest dla nas zawsze jakimś wyzwaniem, jakimś zadaniem – pod tym względem czasem trudno sprostać tym wyzwaniom. Ale zarazem drugi człowiek jest dla nas także darem, abyśmy i my mogli się czegoś nauczyć, przyjrzeć własnym sprawom w świetle drugiego człowieka. Wymaga to jednak akceptacji inności, tego, że „ja” jestem „ja”, a „Ty” jesteś „Ty”, i nigdy nie będziemy tacy sami, nie będziemy tak samo patrzeć na świat. Możemy wiele deklarować o tolerancji innych, o tolerancji różnorodności, ale w gruncie rzeczy świat ma głęboki problem w akceptacji innych na poziomie właśnie najgłębszym, najintymniejszym – w sferze ludzkich pragnień i potrzeb, w sferze ludzkiej duchowości i uczuciowości, w sferze tego, co najkruchsze w człowieku, człowiek wymaga autentycznej akceptacji.

Ostatnim poziomem, niezwykle trudnym, jest akceptacja rzeczywistości. Ostatnie lata pokazały, jak trudne jest to zadanie, aby przyjąć, że coś nas ogranicza lub przerasta. Że trwają wojny, pandemie, że mamy kryzysy ekonomiczne, społeczne i polityczne – może i te globalne wydarzenia są dla nas łatwiejsze do przyjęcia, wydają się dotykać wszystkich. Trudniej jest, gdy to nas dotknie osobiście, gdy uderzy nas trud rzeczywistości, choroby, kryzysu emocjonalnego, zawodu rodziną, pracodawcą, przyjacielem – ileż nam można wyrządzić krzywdy, ileż dołożyć smutku i żalu. Nie jest łatwo przyjąć, że rzeczywistość właśnie taka jest i że my tacy jesteśmy – podatni na zranienia.

Oczywiście akceptacja wszystkiego nie jest remedium na wszystko, ale jest na pewno ogromnym skarbem w świecie narzekania, smutku, frustracji. Ale warto mieć na uwadze, że Odkupienie już przyszło, że w gruncie rzeczy akceptacja uwalnia nas do przyjęcia życia, życia, które widzi świat oczyma Boga – Tego, który akceptuje jak nikt inny, który wierzy jak nikt inny. Akceptacja pozwala spojrzeć na świat oczami Miłości, która przekracza śmierć.