Nikt nie lubi przegrywać. Porażka boli i bardzo często zostawia po sobie ślad w naszej głowie. Bardzo ciężko jest nam po porażce uwierzyć w to, że możemy wygrywać w przyszłości. Jeżeli nie jesteśmy sportowcami, dla których porażka jest częścią drogi na szczyt i którzy są do niej, chociaż pewnie głupio to zabrzmi, ale jednak przyzwyczajeni. Powinniśmy jednak brać z nich przykład i po każdej porażce wstawać i iść dalej.

Jasne, że w sytuacji kryzysu brzmi to jak tani slogan i hasło godne internetowych naciągaczy, ale rzeczywiście tak jest. Zawsze po nocy nadchodzi dzień i jeśli nie wygląda on tak, jak to sobie wymarzyliśmy, to jednak niegdysiejsza porażka zaczyna nam się zacierać, a my układamy sobie życie na nowo – da Bóg – wyciągając wnioski z przeszłości.

Strach przed porażką bierze się jeszcze z jednego mitu, w którym bardzo często trwamy, oszukując samych siebie. Wydaje nam się, że ludzie wokół nas, nasi koledzy z pracy, a już zwłaszcza przełożeni, nie popełniają błędów, a jeśli już, to na pewno radzą sobie z nimi dużo lepiej niż my. Nazywa się to w psychologii syndromem oszusta, o którym napiszemy więcej już wkrótce.

Zasadniczo chodzi o to, że umniejszamy siebie, jednocześnie podziwiając w sposób nieproporcjonalny nasze otoczenie. To gotowy przepis na przeżywanie porażek i ich rozpamiętywanie, a to utrudnia wyjście z problemów. Jak więc sobie radzić w sytuacji porażki? Czy można przygotować się na klęskę?

Otóż można albo przynajmniej warto spróbować! W pięciu krokach!

Krok 1 – zaakceptuj swoją porażkę

Zdarzyło się i koniec. Nie cofniesz czasu i nie zmienisz faktów. Ludzkość nie wynalazła jeszcze wehikułu czasu. Dopóki nie przyznasz się do tego, co się stało, nie weźmiesz za to odpowiedzialności i nie staniesz przed lustrem, przyznając się do porażki – nie ruszysz dalej. Ten krok jest kluczowy i niezbędny. Żadne wybielania, racjonalizacje i wymówki nie zmienią tego, co się stało. Nie musisz wcale użalać się nad sobą i rozpamiętywać – chociaż są to immanentne cechy porażki i jej przeżywania. Z porażką jest jak z żałobą – jest potrzebna, ale życia nie wróci.

Im szybciej to zrozumiemy, tym szybciej będziemy mogli przejść do kolejnych kroków. Daj sobie czas, ale nie wydłużaj go sztucznie.

Krok 2 – wiedz, że każdy ponosi porażki

Nie jesteś jedyny. Chociaż może brzmi to brutalnie i wcale cię nie uspokaja i jeśli tak jest, to cofnij się o krok – jeszcze tam jesteś. Jeśli jednak już ta myśl przeciska się przez twoje neurony w sposób nieskrępowany, to dobrze. Nie ma ludzi idealnych i każdy, dosłownie, ponosi porażki i osiąga sukcesy. Jesteśmy aż ludźmi. Bardzo nie lubię tego powiedzonka w wersji ze słowem „tylko”. Bo to wskazuje na jakąś naszą ograniczoność, a na tej planecie jesteśmy jedynymi stworzeniami, które mogą przekraczać same siebie. Tak w dobrym, jak i złym znaczeniu. Bycie aż człowiekiem wskazuje, że pomimo naszej ułomności możemy się zmienić.

Jeśli przyjmiemy taką perspektywę patrzenia na ludzkość – być może będzie nam łatwiej.

Krok 3 – wyciągaj wnioski

Przypisuje się Albertowi Einsteinowi myśl o tym, że powtarzanie tej samej czynności z nadzieją na inny rezultat jest głupotą. Nie sposób nie przyznać racji tej sentencji. Skoro jakieś nasze działania przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego – ponieśliśmy porażkę – to nie powtarzajmy więcej tych działań. Pomyślmy nad tym, co możemy zrobić inaczej. Być może znów poniesiemy porażkę, ale będziemy już o krok dalej, więcej opcji będzie sprawdzonych. To rozwija kreatywność.

Krok 4 – szukaj przyczyn

Zanim ruszymy dalej, usiądźmy i sprawdźmy, co nie zagrało. Przeanalizujmy nasze kroki. Spróbujmy się skonsultować z rodziną, z przyjaciółmi – z tymi, którym na nas zależy. Warto przyjrzeć się sobie z innej perspektywy. Sami możemy nie widzieć wszystkiego.

Zastanów się też, czy coś wskazywało na możliwą porażkę. Czy zignorowaliśmy jakieś ostrzeżenia? To bardzo ważne, żebyśmy zgromadzili jak najwięcej danych. I nie chodzi tu o racjonalizację czy użalanie się nad sobą (jeśli tak, to wróć do pierwszego kroku), ale o poznanie siebie i o rozwój.

Krok 5 – nigdy się nie poddawaj

Wywieszając białą flagę, robimy z jednej porażki dwie. Zabieramy sobie możliwość rozwoju, nauczenia się czegoś. Porażka powinna być lekcją do odrobienia – zadaniem do wykonania. Nigdy nie powinna być ścianą, na której się zatrzymamy. To spowoduje osunięcie się w kompleksy i utratę wiary w siebie. A przecież jesteśmy aż ludźmi, nic nas nie zatrzyma!

***

Jeśli nie potrafimy przeskoczyć pierwszego kroku i rozpamiętujemy nasz dramat w nieskończoność, to warto udać się do specjalisty – psychologa lub psychoterapeuty, który pozwoli nam w sposób fachowy przeżyć żałobę i wskazać nam nasz potencjał. To żaden wstyd sobie nie radzić – uświadomienie sobie tego już będzie sukcesem.