Aby żyć prawdziwie autentycznie, musimy uznać, że istnieje w nas głęboka przestrzeń nieświadomości. Niekiedy tego nie wiemy, nie dostrzegamy, ale nasze codzienne zachowania, wybory czy ogólny styl życia mogą być podyktowane tym, co nieświadome, co ukryte, nieujawnione. Nie panujemy wtedy nad sobą, wyciągamy szybko wnioski, żyjemy emocjami, płytko i bez refleksji. Bardzo często nie wiemy w ogóle, po co żyjemy, dlaczego robimy to, co robimy. Nie chodzi o to, że czasem robimy głupstwa, popełniamy gafy, podejmujemy złe decyzje – to jest wpisane w naszą naturę. Gorzej jednak, gdy niszczymy siebie i innych, nie będąc w ogóle tego świadomymi. Nie wiedzieć czemu, bronimy się przed bliskością, zaangażowaniem, powiedzeniem „nie”, zagniewaniem się na innych.

Wytwarzamy szereg mechanizmów obronnych, ponieważ nauczono nas, że bycie szczerym może wiązać się z karą lub przynieść cierpienie. Bardzo często wyrażona złość nie zostaje przyjęta przez odbiorcę – szczególnie dzieci i młodzież doświadczają ogromnych trudności, ponieważ ich doświadczenia emocjonalne są negowane lub dewaluowane. A gdy już od dziecka jesteśmy wychowywani z zaklejonymi ustami, to niezwykle trudno wypowiadać się w dorosłości. Z łatwością zakładamy maski, przyjmujemy pozy.

Każdy z nas obawia się bycia „zdemaskowanym”, ukazanym, takim, jaki naprawdę jest, ponieważ prawda kojarzy nam się niezbyt przyjemnie. Przynajmniej wiemy, że nie każdy chce nas takich prawdziwych przyjąć – dzisiejszy kult zmiany, sukcesu, rozwoju powoduje, że bardzo trudno jest nam po prostu „być”, i to być naprawdę sobą. Mechanicznie wypieramy z siebie nieprzyjemne emocje, nie ujawniamy lęku, złości, a czasem nawet radości. Czasem racjonalizujemy to, co czujemy, i przedstawiamy siebie jako tych, którzy myślą wyłącznie logicznie. Niekiedy przeskakujemy w jakieś duchowe czy ideologiczne myślenie, które ma za zadanie usprawiedliwić nasz brak kontaktu z własnymi uczuciami. Zdarza się i tak, że fiksujemy się na jakimś zadaniu, na jakiejś misji, którą mamy spełnić, lub działaniu, które koniecznie musimy wykonać – byle nie zrobić tak, jak naprawdę się czuje.

Zdarza się, że w obronie siebie przypisujemy innym cechy lub emocje, których sami doświadczamy. Czasami przemieszczamy nasze uczucia z tych, którzy je wywołali, na jakieś mniej ważne osoby lub nawet przedmioty – nie da się bowiem złościć na rzeczy, ewentualnie na ich twórców lub tych, którzy nam te rzeczy dali.

Wiele w naszej nieświadomości mamy ukrytych tajemnic i ran z przeszłości. Wiele z nich ujawnia się w naszej codzienności, choć możemy tego nie dostrzegać. Warto zatem czynić to, co w nas nieświadome, w pełni świadomym. Warto nie bronić siebie przed samym sobą i przed innymi – autentyczna, pełna odpowiedzialności dojrzałość wymaga od nas wielkiego wysiłku, ale pozwala poczuć się pewnie i stabilnie.