To najnowsza książka znanego polskiego reportażysty, który po Hannie Krall jest najczęściej tłumaczonym polskim autorem tego gatunku. Od samego początku autor z wypracowaną przez lata giętkością słowa uwodzi nas już samym tytułem. Prowadzi nas w tańcu słów, które w reportażu mają ogromną moc. Wszyscy miłośnicy reportażu na pewno bez wahania sięgną po tę świeżą pozycję.

Autor nie tylko opisuje swoją historię, początki pisarskie, ale opisuje również, czym jest i jakimi narzędziami posługuje się reportaż, by uwodzić miłośników tego gatunku. Przytacza wielu wspaniałych polskich reportażystów, jego, jak sam pisze, wielką 3xK – Kapuścińskiego, Kąkolewskiego, Krall, także Małgorzatę Szejnert, ale też wiele innych przykładów i klasyków literatury non-fiction. Ten rozbudowany esej aż pęka od drobiazgowych przypadków kolegów reportażystów, na których przykładzie pokazuje, jak posługują się oni słowem, co chcą osiągnąć, używając różnych technik pisarskich i ostatecznie, jaki cel im przyświeca.

Czuje się w tej pozycji szaloną miłość do gatunku, który Mariusz Szczygieł uprawia od lat. Lekkość, żart, flirtowanie z czytelnikiem. Prowadzenie go jak za rękę przez meandry warsztatu pisarza prowadzi wręcz do podręcznikowego podania jak na tacy recepty na pisanie reportażu. Jednak nie ma to nic wspólnego z językoznawczym podręcznikiem akademickim. Czyta się go lekko, a osoby chcące zacząć pisanie swoich tekstów lub chcące poprawić swój warsztat literacki na pewno połkną drugą część książki z nieukrywanym zachwytem. Jednak książka ta jest skierowana nie tylko do początkujących reportażystów, ale i do czytelników, którzy być może nigdy nie popełnią żadnego tekstu. Jednak i oni dzięki niej mogą zrozumieć, co tak naprawdę może przekazać nam autor reportażu. Czym jest prawda w reportażu? Czy to same fakty, które przecież same w sobie nie są reportażem, czy przetworzone przez autora słowa przekazują nam prawdę? „Prawda tkwi w oku autora” – jak sam pisze Mariusz Szczygieł. Kim więc jest autor w reportażu? Jaką rolę odgrywa? Rola świadka, którą ma autor, nie zawsze zapewnia nam szczerość. Słowo ma szczególne znaczenie. Nie tylko w reportażu, ale w literaturze w ogóle. Esej ten zawiera też szersze spojrzenie na pisanie w ogóle. Miłośnicy literatury, czytania mogą tam znaleźć coś, czego wcześniej nie znaleźli lub nie uświadamiali sobie. Autor opisuje tam przykłady, w których widać, dlaczego jednych autorów pochłaniamy, ginąc w czasoprzestrzeni nad książką, a innych z trudem kończymy z przyzwoitości w czytaniu. Jak uwodzą nas słowem autorzy, widać już w elokwentnym i lekkim zarazem pisaniu Mariusza Szczygła. To nie przypadkowe lub pierwsze z brzegu słowa, ale pozbywanie się nadmiaru słów zbędnych, by pozostały niezbędne do wyrażenia swojej prawdy w reportażu.

Książka jak większość pozycji Szczygła wciąga bezpowrotnie. Może pierwszą połowę przeczytają z większym zachwytem ci, którzy są tylko odbiorcami literatury faktu, a drugą pisarze z mniejszym lub większym stażem, ale na pewno poszerzy ona horyzonty każdego czytelnika. Pozwoli poznać klasykę gatunku – te pozycje, które stały się kamieniem milowym w rozwoju światowego reportażu. Dlatego ma ona siłę pretendować do obowiązkowej lektury, nie tylko dla polskiego czytelnika, ale i tych, którzy uwielbiają reportaże na całym świecie.

Mariusz Szczygieł wciąga nas, ze znaną mu maestrią, w taniec ze słowem i faktami, jakie ono ukazuje. Fakty i słowa, prawda i kłamstwo ukazane są z niezwykłą wnikliwością. To one wywierają na nas wpływ. Wiele prawdziwych osób przedstawionych w tym eseju staje się nam bliskich. Nie tylko przez fakt istnienia, ale i sposób przedstawiania ich przez autora. To pokazuje, jak wielkim kunsztem wykazują się reportażyści, wciągając nas w swoją narrację.

W wakacyjne dni, podróże i czas odpoczynku warto sięgnąć po tę pozycję Szczygła. Fakty zatańczą same, a my wraz z nimi, pozwalając się prowadzić w tym tańcu.