Można śmiało powiedzieć, że język przeżywa dziś kryzys. Wiemy, że jest najważniejszym narzędziem poznawania i porządkowania świata oraz budowania tożsamości. Wiemy też, że jest zakorzeniony w społecznych realiach i od nich zależy. Ta zależność dawniej dotyczyła warstw społecznych, środowiska rodzinnego, możliwości edukacji. Mówiło się o kodzie ograniczonym, nabytym na drodze socjalizacji, czyli głównie w rodzinie, i kodzie rozwiniętym nabytym na drodze aktywizacji kulturowej (Basil Bernstein).

Profesor Kazimierz Ożóg, badając język współczesnej młodzieży, twierdzi, że opozycja język rozwinięty – język ograniczony dobrze oddaje to, co dzisiaj dzieje się z językiem. Zdaniem profesora wpływ na język mają nie tyle warunki społeczne, ile oddziaływanie współczesnych prądów kulturowych. Kod ograniczony rodzi się pod wpływem po pierwsze, dominacji postawy „mieć”, a po drugie w wyniku bezkrytycznego uczestnictwa w cyberkulturze.

Przyjrzyjmy się temu drugiemu czynnikowi, czyli temu, jaką rolę w budowaniu systemu językowego poszczególnych osób odgrywają środki masowego przekazu, m.in. tabloidy, kolorowe czasopisma, różne kanały telewizyjne, a przede wszystkim komunikacja internetowa.

Prawidłowy mechanizm nabywania i rozwijania się języka wygląda następująco: najpierw dzięki językowi człowiek porządkuje swoją wewnętrzną przestrzeń; potem temu uporządkowaniu podlega świat zewnętrzny, najpierw fizyczny, potem symboliczny. Do tego potrzebne są zasoby leksykalne – rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki, spójniki. Mając takie zasoby, można tworzyć relacje, związki, przyporządkowania, czyli oswoić i zrozumieć otaczającą rzeczywistość. Im większy zasób słów (także abstrakcyjnych), tym precyzyjniej można ją wyrazić, tworzyć różne relacje semantyczne między zdaniami, zachować logikę wypowiedzi. A wszystko to na bazie umiejętności budowania zdań wielokrotnie złożonych, o zaawansowanych związkach składniowych. Tak rozwinięty język można nazwać kodem rozszerzonym.

Jak nabywamy i rozwijamy taki język? Na drodze aktywizacji kulturowej. Może się to odbywać przez zdobywanie wiedzy w szkole, na uczelni, w kołach zainteresowań. Ale równie istotne jest samokształcenie, czyli głównie czytanie książek, artykułów, słuchanie audycji, oglądanie programów kulturalnych lub popularyzujących wiedzę.

I tu wracamy do myśli profesora Ożoga – że na język różnych użytkowników, zwłaszcza ludzi młodych, olbrzymi wpływ mają współczesne tendencje kulturowe, czyli nowe media i rewolucja informatyczna. Profesor mówi o e-generacji, czyli pokoleniu, dla którego komputer i Internet to naturalne, codzienne środowisko funkcjonowania – naukowego, społecznego, rekreacyjnego. I właśnie ta rewolucja informatyczna spowodowała duże zmiany i w samym języku, i w sposobie jego użytkowania.

Jak zatem cyberkultura wpływa na język i dlaczego?

Przede wszystkim kulturę pisma (a więc i czytelnictwa, i piśmiennictwa) zastąpiła kultura politeracka, bazująca na multimodalnych sposobach przekazu informacji, głównie obrazach i dźwiękach (na ekranie telewizora, komputera, smartfona). I tak też kształtuje się język. Tak jest zdobywana wiedza o świecie.

W połączeniu z nadmiarem informacji ujętych w różne teksty, znaki i struktury znaczeniowe, następuje chaos. To, co dawniej pozwalało stworzyć jakąś spójną narrację (porządkującą rzeczywistość, pozwalającą ją zrozumieć), teraz zostało zastąpione przez treści zmienne, doraźne, cząstkowe. Trafiają do nas informacje pokawałkowane, niekompletne, przypadkowe. Młody człowiek chłonie to bez refleksji, w pośpiechu, koncentrując się głównie na tym, co widoczne jest na pierwszy rzut oka – lead, zapowiedź, nagłówek, hasło, zdjęcie, grafika. Wzmaga to niecierpliwość, nieumiejętność koncentracji, uważności. To, co usłyszane, przeczytane w biegu i pospiesznie, wpada tylko na chwilę, bez skłaniania do refleksji i bez wkładu w narrację o otaczającej rzeczywistości. I zamiast ją porządkować, jeszcze bardziej czyni ją chaotyczną i niezrozumiałą.

A skoro tak odbieramy i przetwarzamy język, to według podobnych reguł nim się posługujemy (profesor Ożóg odnosi to zjawisko do młodzieży). Powstają wypowiedzi o charakterze hasłowym. Są to krótkie zdania lub równoważniki zdań, ubogie leksykalnie i składniowo, pozbawione logicznego porządku. W takich wypowiedziach panuje swoboda gramatyczna, ortograficzna, ponieważ nie przywiązuje się do nich wagi. Ich celem jest jedynie szybka, często emocjonalna komunikacja. Bardzo zaciera się też granica między językiem mówionym a pisanym. Właściwie wszystko staje się językiem mówionym (nawet wypowiedzi pisemne). Widoczne jest ubóstwo środków językowych, nieporadność w wyrażaniu uczuć i przeżyć wewnętrznych, trudności w operowaniu słownictwem abstrakcyjnym oraz w nazywaniu i klasyfikowaniu zjawisk otaczającego świata. Możemy więc określić taki rodzaj języka jako kod ograniczony (przeciwieństwo pożądanego kodu rozwiniętego). Ogranicza się bowiem do najprostszych, najbardziej podstawowych form komunikacji.

Że problem jest realny, a nie teoretyczny, przekonują się wszyscy, którzy próbują porozumiewać się z młodzieżą na poziomie innym niż potoczny i codzienny, a więc głównie nauczyciele, pedagodzy, wykładowcy, terapeuci, zaangażowani rodzice. Kod ograniczony utrudnia uczniom i studentom nabywanie wiedzy, rozumienie siebie, innych i świata. Często próbuje się diagnozować owe trudności jako dysleksję, obniżone możliwości intelektualne, zaburzenia koncentracji, trudności emocjonalne. I większość takich diagnoz jest trafna. Ale całkiem możliwe, że mają wspólny mianownik – właśnie ograniczony kod językowy. Może wystarczy uznać wagę zmian cywilizacyjnych, zrozumieć mechanizmy powstawania ograniczonego kodu języka, żeby poszukać skutecznych dróg rozwoju – najpierw kodu rozwiniętego, a potem tego wszystkiego, co z niego się rodzi.