Człowiek od zarania dziejów miał różne aspiracje, marzenia, nadzieje. Z biegiem wieków warunki życia zaczęły się radykalnie poprawiać, rosły zasoby społeczne, znikały naturalne przeszkody, rozwijała się technologia, ochrona zdrowia oraz oświata. Dziś, mając przed sobą jeszcze większość XXI wieku, widzimy świat niemalże przesycony bogactwem (oczywiście gdy porównamy go do czasów nowożytnych, nie wspominając o średniowieczu). Człowiek dziś może pozwolić sobie na wiele udogodnień nieznanych wcześniej ludzkości, zmieniać szybko miejsca zamieszkania, miejsca pracy, czasami z łatwością i bez skrupułów zmieniać życiowych partnerów, przyjaciół, a czasem nawet oddzielać się grubą kreską od swojej rodzinnej przeszłości.

Mimo to dostrzegamy jakieś głębokie nienasycenie, szereg emocjonalnych problemów, wkradające się nieustannie nieprzyjemne uczucia, kryzysy, niepokoje. Narzekanie na otaczającą rzeczywistość jest powszechnym zjawiskiem, choć niekoniecznie musi objawiać się w werbalnych komunikatach, ale jednak niezadowolenie można dostrzec w oczach, postawie czy działaniach. Pragniemy coś udoskonalić, poprawić – w sobie, w innych, w otaczającej nas rzeczywistości. Takie pragnienia same w sobie nie są złe, ponieważ natura ludzka zakłada, że niemalże mechanicznie poszukujemy dobra i unikamy zła – jest to wpisane w naszą tożsamość osobową. Cały czas musimy jednak czuwać, aby odróżnić obiektywne dobro od przyjemności, która co prawda wypełnia uczucia, ale nie nasyca serca. Co prawda daje radość, ale nie przynosi szczęścia.

Ludzkie ambicje ewoluowały, co widać we współczynnikach scholaryzacji, które pokazują, że coraz więcej ludzi na świecie posiada podstawowe wykształcenie, potrafi pisać i czytać. Dziś to, co kilka wieków temu wydawało się niemożliwe, staje się powszechne. Jesteśmy otoczeni rzeszą specjalistów, kreatorów rzeczywistości, ambitnych i odważnych Pań i Panów, którzy są w stanie wytłumaczyć meandry życia. Mamy ambicje badać człowieka, czyniąc z niego przedmiot dociekań filozoficznych, a w ostatnich latach zwłaszcza psychologicznych. Mamy ambicje wytłumaczyć ludzkie zachowania w kontekście indywidualnym i społecznym. Mamy ambicje zrozumieć, choć już nie tylko w sensie racjonalnym, co przez wieki było niemalże naturalnym mechanizmem. Pod koniec XX wieku przesunęliśmy rozumienie także na nasz aspekt emocjonalny – dziś mamy ogromne ambicje, aby zrozumieć emocje, ich mechanizmy w nas samych i w innych.

Można wymieniać szereg ludzkich ambicji, które mają moc absolutną, pragnąc szybkiego lub łatwego spełnienia. Żyć w takich czasach bez ambicji, bez rewolucyjnych planów, znajomości psychologii i podstawowych umiejętności interpersonalnych to jakby żyć na marginesie społeczeństwa. I to stanowi sedno problemu wielu ludzi – tych, którzy z własnej woli, ukształtowanej niemocy lub warunków zewnętrznych zrezygnowali z życia ku wyznaczonym ambitnie celom, ku nieustannej naprawie, ku sukcesom. W świecie kultu sukcesu, gdzie bez najdrobniejszej nawet wygranej, osiągniętej oceny celującej w szkole lub bez najzwyczajniejszego dyplomu za jakieś osiągnięcia, człowiek wydaje się trafiać do puli „przeciętnych”, „niedoskonałych”, ostatecznie pozbawionych wszystkich praw do własnej wrodzonej godności i szacunku.

Świat ambicji porusza, intryguje, pozwala fantazjować, dodawać energii, spajać nasze „ja”, ale potrafi też uczynić życie pogonią za wiatrem, za pokarmem, który nie nasyca. Potrafi też budować świat podziałów, konfliktów, dysproporcji w ludzkiej godności. Wydaje się, że to właśnie ambicje różnią nas od siebie najbardziej, nie pozwalając na realny dialog – niektórzy mają ambicje co do innych, aby byli „jacyś”, niektórzy nie radzą sobie z ambicjami wobec siebie, a jeszcze inni mają ogromne ambicje co do życia, zapominając o jego kruchości i przemijalności.