Nie ma osoby, która by nie uległa ocenianiu innych. W dużej mierze dzieje się tak, ponieważ zostało nam to wpojone w dzieciństwie, a także wpływają na to wzorce kulturowe, z których wyrastamy. To nic innego, jak nakazy, zakazy, kary, konsekwencje. Inaczej mówiąc, to tak zwany język siły i władzy, który powoduje, że oceniamy, krytykujemy, porównujemy, pouczamy, wymagamy. Czasami w swoich ocenach zatrzymujemy się na pierwszym wrażeniu, nie siląc się na pogłębioną obserwację czy poznanie kogoś. Wówczas mamy tendencję do formułowania całościowych opinii na temat innych na podstawie między innymi ich wyglądu, mimiki, gestykulacji, nastawienia. Oznacza to skłonność do przypisywania danej osobie pewnych cech osobowościowych tylko na bazie zewnętrznego wrażenia, jakie na nas zrobiła. Kreujemy obraz o kimś automatycznie w swojej głowie. Jednak przy bliższym poznaniu często nasz rozmówca, którego negatywnie oceniliśmy – zyskuje. 

Trudno jest odejść od nawyku oceniania. Czasem działa on jak mechanizm obronny przed próbą poznania kogoś, wejścia z kimś w głębszą relację, wymagającą od nas wysiłku zaangażowania. Poza tym bez oceny czasami trudno byłoby nam oszacować ryzyko zagrożeń. Prościej jest budować obraz otaczającego nas świata na podstawie naszych przekonań, interpretacji, nałożonych etykiet. Jeżeli jednak chcemy skupić się na realnym poznaniu i autentycznym budowaniu relacji, potrzeba po prostu wzmożonej obserwacji i na jej podstawie budowania myśli. Nawyk oceniania i interpretowania jest silniejszy, gdy do głosu dochodzą stres, silne reakcje emocjonalne. Wówczas do faktów dodajemy ocenę czyjegoś zachowania, również swojego, a w konsekwencji po prostu osoby jako jednostki. Najlepiej to widać na przykładzie oceny dziecka jako kogoś niegrzecznego czy niejadka, kiedy mu coś po prostu nie smakuje, bądź przy stosowaniu systemu kar i nagród i w uproszczonym myśleniu o dzieciach jako o złych i dobrych.

Ocenianie odbieramy jako zagrożenie, ponieważ to wynika przede wszystkim z uwarunkowań społecznych i biologicznych. Nasze życie w niemalże każdej swej dziedzinie oparte jest na współzawodnictwie, rywalizacji. Niestety ocenianie odrywa nas od rzeczywistego stanu rzeczy, wspiera wszelkie stereotypy, rozleniwia nas w doszukiwaniu się stanu faktycznego, częściej też winimy innych za swoje porażki. Poddając się wartościowaniu czegoś lub kogoś, utrudniamy sobie nawiązanie relacji, ponieważ nie próbujemy ani poznać, ani zrozumieć potrzeb i uczuć drugiej osoby. W kontakcie z oceną wybieramy strategię walki bądź ucieczki.

Wybierając drogę obserwacji, trzeba mieć na uwadze to, że prawie zawsze wiąże się ona ściśle z oceną. Trzymanie się faktów jest niezwykle trudnym zadaniem, bo nie sposób uciekać od osądzania. Warto ćwiczyć umiejętność rozgraniczenia obserwacji od interpretacji. Ponadto szalenie istotne są komunikaty, jakich używamy z perspektywy obserwatora, a nie oceniającego. Oznacza to, by mówić faktycznie to, co zaobserwowaliśmy, suche fakty. I na to potrzeba chwili zastanowienia. Dobrze wówczas poinformować swojego rozmówcę o tym, że potrzeba chwili, by znów nieopatrznie nie ocenić.

Z pewnością nie da się zupełnie nie oceniać. Wydaje się to niemożliwe. A jeszcze niektórzy wręcz to uwielbiają. Jednak to obserwacja daje większe prawdopodobieństwo dialogu, zrozumienia i usłyszenia siebie nawzajem. Taki nawyk warto w sobie ćwiczyć.