Dziś chcę zaprosić wszystkie kobiety do przeczytania książki niezwykłej. Zapraszam też mężczyzn, ojców, mężów, którzy stracili żony i pozostali sami z córkami, małymi i dużymi. Książka nie jest nowa na rynku. Polskie wydanie nakładem Wydawnictwa Feeria ukazało się w 2011 roku, a wiec jest już 10 lat w polskim obiegu wydawniczym.

W życiu kobiety jest kilka milowych kroków, które zmieniają ją na zawsze. Czynią ją w pełni sobą. Są też wydarzenia, które pozostawiają trwały, głęboki, trudny ślad. Jednym z takich wydarzeń jest utrata i pożegnanie matki. Książka Hope Edelman jako jedyna znana mi na rynku wydawniczym opisuje dziedzictwo straty najważniejszej kobiety w życiu każdej z nas – matki.

Autorka po kilku latach zbierania materiałów napisała książkę, która jako pierwsza inaczej mówi o żałobie. To nie jest wcale tylko okres czasu, którzy się przeżywa i zamyka. Nieobecność matki wraca jak bumerang w najważniejszych etapach życia kobiety: kiedy się zakocha, przy ślubie, urodzeniu dziecka. Nagle, nieoczekiwanie tęsknota za matką wybucha jak uśpiony wulkan. Okazuje się więc, że żałoba po matce może trwać całe życie. A życie kobiety – niepewne, zamglone, jakby nie do końca pełne, jakby była ona już na zawsze z defektem nie do usunięcia – toczy się jak sinusoida. Poczucie tej straty nigdy się nie kończy.

Hope Edelman jako nastolatka straciła matkę, która zmarła na raka. Przez wiele lat nie umiała sobie poradzić z tym doświadczeniem. Jej ojciec nie umiał przejść tej straty i wymagał hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym. Hope Edelman jako nastolatka szukała od razu po pogrzebie pomocy w książkach, opracowaniach. Nie znalazła jednak odpowiedniej dla siebie. Grupy wsparcia pojawiły się dopiero kilka lat później. Ostatecznie splot wielu wydarzeń i spotkań doprowadził ją do decyzji, że postanowiła sama napisać książkę na wskroś prawdziwą. Zebrała w niej dziesiątki, setki doświadczeń kobiet w różnym wieku, które straciły matki w różnych okolicznościach: przez wypadek, chorobę, porzucenie ich czy śmierć samobójczą. Współpracowała z psychologami, psychoterapeutami, specjalistami od doświadczenia żałoby, by powstała książka, która, jak żadna inna, jest nie tylko świadectwem jakiegoś wspólnego doświadczenia wielu kobiet na całym świecie, ale stała się też jakimś bijącym źródłem pozwalającym zrozumieć swoje uczucia i samą siebie.  

Strata matki może być tym, co określa tożsamość kobiety na całe życie. Zerwanie tej najgłębszej więzi może naznaczyć dziewczynkę, kobietę na całe życie. Wydaje się, że dorosła kobieta zniesie to lepiej, spokojniej, przecież taka jest kolej życia. A jednak każda historia jest inna, bez względu na wiek. „Moja matka umarła, gdy miałam dziewiętnaście lat. Przez długi czas było to wszystko, co można było o mnie powiedzieć, jakby było to plakietką z nazwiskiem opisującym moją konstytucję emocjonalną”[1].

Książka składa się z dziesiątków listów nadesłanych do autorki. Ułożona jest w trzy działy. Pierwszy poświęcony jest stracie. Drugi zmianie, jaką musi przejść córka po stracie matki, a trzeci – jak pójść dalej w swoim życiu, a nie zatrzymać się na pustce po stracie matki, czyli jak się rozwinąć jako kobieta, żona i matka jako osoba niemająca już matki. Autorka nie pomija w swojej książce ojców, którzy w różny sposób towarzyszą swoim córkom w tym doświadczeniu. Relacja córka–ojciec przechodzi też zmiany po stracie matki i żony. Pokazuje cztery powszechne typy ojców, którzy stracili życiową partnerkę: spychających, bezradnych, zdystansowanych, bohaterskich. Ojcowie przejawiają różne typy zachowań w radzeniu sobie ze stratą żony czy partnerki. Czasami miesza się w nich kilka typów zachowań w różnych okresach żałoby. Autorka podkreśla ścisły związek między zachowaniem ojca a kształtowaniem się tożsamości córki, która utraciła matkę, jej przyszłymi relacjami i przyszłością w ogóle. Ta relacja może pomóc, ale może też zamrozić uczucia i zablokować na lata osieroconą przez matkę córkę.

Książka w prosty i delikatny, nienachalny sposób prowadzi czytelnika od historii do historii, pokazując mechanizmy, ale zbytnio nie psychologizując. Nie jest to książka z cyklu „jak poradzić sobie z…”, ale książka, która w wyjątkowo subtelny sposób pokazuje, jak można przechodzić stratę matki. Każda kobieta, która nosi w sobie tę pustkę, znajdzie w niej cząstkę siebie i może odkryć, że przede wszystkim nie jest sama w swoim doświadczeniu, że można z tego doświadczenia wychodzić i rozwinąć skrzydła w życiu. Nie pozwolić, by doświadczenie straty matki determinowało całe życie, decyzje, relacje.

Kilka lat temu, czytając tę książkę, musiałam robić sobie długie przerwy, zalewając się łzami co stronę. Tak prawdziwa i dotykająca najczulszych strun w dziedzictwie straty jest ta książka.

Po jej napisaniu wiele kobiet zwracało się do Hope Edelman z prośbą o spotkania. Tak powstały grupy wsparcia „Motherless Daugters” w wielu miastach USA. Autorka napisała też drugą pozycję „Matki, które utraciły matki”, pisząc o doświadczeniu rodzicielstwa przez kobiety będące jednocześnie pozbawione własnej matczynej relacji. Czy można być wspaniałą matką, nie mając własnej? Nie pamiętając własnej lub mając tylko w pamięci jej straszną śmierć?

Książka zawiera też kwestionariusz, jaki wypełniało ponad 150 kobiet, które utraciły matki. Wyniki tego kwestionariusza stały się kanwą książki.

Hope Edelman wypełniła wielką pustkę w rozumieniu żałoby po matce. Dziś działa prężnie w grupach wsparcia, a jej profil na portalach społecznościowych tętni życiem.

Każda kobieta powinna tę książkę przeczytać. Bez względu na to, czy jej matka żyje, czy nie. Każda kobieta zmierzy się kiedyś z tą stratą. Śmierć może przyjść w zaskakujący sposób. Nieoczekiwanie, nagle, bez czasu na przygotowanie się na nią. W najbliższych dniach staniemy nad grobami naszych matek. Bez względu na to, czy twoja matka odeszła w ostatnim czasie, czy wiele lat temu, czy czujesz, jakby odeszła kilka tygodni temu, bo pustka po niej wciąż jest dojmująca do szpiku kości, czy już nic nie czujesz – warto dzięki tej lekturze poznać siebie. Dlaczego tak cierpisz po cichu, dlaczego twoje relacje nie układają się lub czujesz się, jakby wciąż ci czegoś w życiu brakowało? Dlaczego masz wrażenie, jakby część ciebie umarła wraz z matką, a tęsknota za nią wciąż jest tak silna, mimo iż nawet nie pamiętasz już rysów jej twarzy, jej głosu? Może ta podróż w głąb siebie pozwoli ci otworzyć najszczelniej pozamykane drzwi? Może uczyni cię bardziej świadomą siebie i swoich potrzeb, pragnień? Może pozwoli ci pożegnać się z matką, po której nigdy nie pozwolono ci płakać? Bo byłaś za mała, za krucha, bo chciano cię chronić. Może poczujesz, że czytając tę książkę, odbędziesz najważniejszą podróż?

Hope Edelman czule pisze o swoim doświadczeniu: „Czas zmienia niektóre rzeczy, ale inne cudownie utrwala. […] Oszukuję się, mówiąc, że moja matka istnieje tylko na zdjęciu przypiętym do korkowej tablicy, w konturze mojej dłoni czy garści wspomnień, których wciąż kurczowo się trzymam. Ona żyje w tle wszystkiego, co robię. Jej obecność odcisnęła się na tym, kim byłam, a jej nieobecność odciska się na tym, kim jestem. Nasze życie kształtują równie mocno ci, którzy przy nas trwają, jak i ci, którzy odeszli. Otrzymujemy w spadku stratę, w darze – wgląd, jako przewodnika – pamięć”[2].

 

 

 


[1] Hope Edelman, Córki, które zostały bez matki, Łódź 2011, str. 10

[2] Hope Edelman, Córki, które zostały bez matki, Łódź 2011, str. 453