Dzisiaj mała literacka inspiracja dla tych wszystkich, którym w życiu źle. Może czują się w swoim środowisku wyobcowani, samotni, może zagubieni, może mają trudną historię, może nie najlepsze relacje w domu. A może po prostu mają alergię na życie, taką jak główny bohater książki Erica-Emmanuela Schmitta pod tytułem Zapasy z życiem.

Jun to nieszczęśliwy, zbuntowany nastolatek, żyjący samotnie na ulicach Tokio, utrzymujący się z ulicznego handlu tandetnymi gadżetami. Jest „chudy, długi, płaski”. Wygląda, „jak wyschnięta skóra śledzia naciągnięta na zapałkę”, jak sam siebie postrzega. W dodatku ma alergię ogólną – nietolerancję na cały świat. W tym na samego siebie. Jak sam siebie zdiagnozował: „Wszystko wydawało mi się odrażające, życie wywoływało u mnie swędzenie, od oddychania stawałem się kłębkiem nerwów, (…) od obserwowania ludzi dostawałem mdłości, od słuchania ich rozmów wyłaziła mi na skórze egzema, od patrzenia na ich brzydotę trzęsły mną dreszcze (…). Nawet myślenie mnie bolało”.

W dodatku codziennie na ulicy mijał go pewien irytujący starzec, który za każdym razem powtarzał: „Widzę w tobie grubego gościa”. Kpina? Zaczepka? Złośliwość? Żarty?

Początkowo Jun ignorował słowa Shomintsu, bo tak miał na imię ów dziwny starzec. Z czasem zaczął na nie odpowiadać agresją i opędzać się ostrymi odzywkami: „Weź się lecz”, „Czubków zamykają za mniejsze odchyły”, „Nie wkurzaj mnie, bo będziesz musiał połknąć te trzy zęby, które ci zostały”. Ale Shomintsu niestrudzenie powtarzał te same słowa, zadowolony, spokojny, odporny na odzywki chłopca. Jak się później okazało, był „znawcą tematu”. Dostrzegł w chłopcu „grubego gościa”, którego trzeba obudzić i dożywić, żeby się rozwinął.

I tak zaczyna się piękna opowieść o przyjaźni i zaskakującej drodze przeistaczania się życiowego alergika w „grubego gościa”. Co oznacza „gruby gość”? Tego nie zdradzimy, bo ufamy, że doczytacie sami, ale także dlatego, że po prostu nie ma jednej odpowiedzi. „Gruby facet” lub „gruba babka” to metafora, symbol. Dla każdego będzie to znaczyło coś innego. To nasza wewnętrzna siła i dojrzałość, to wszystko, czego potrzeba, żeby żyć pięknie i bez uczulenia. Junowi się udało.

Choć opowiadanie Erica-Emmanuela Schmitta nie jest typowym poradnikiem, to dla poszukujących – zwłaszcza dla młodych życiowych alergików – może się nim stać ze względu na uniwersalizm doświadczeń egzystencjalnych Juna. Samotność, wykorzenienie, brak bliskich relacji, brak miłości, kompleksy, niewiara w siebie, zgoda na bylejakość życia, bunt wobec tego, co niezrozumiałe i nieprzyjazne – to życiowe doświadczenie wielu młodych ludzi, i nie tylko. Wszystkie ludzkie historie są takie same, jak ktoś kiedyś powiedział. I równie uniwersalne są sposoby na wydobywanie się z życiowego marazmu – czyjaś życzliwość, cierpliwe spojrzenie, wytrwałość w przekonywaniu nas o naszej wartości, czyjaś dojrzałość, która pomoże nam zrozumieć i przyjąć naszą historię, by nie tylko inni widzieli w nas „grubego gościa”, ale przede wszystkim my sami.