Świat jest pełen hałasu, zgiełku. Rozkrzyczany złością, nienawiścią i szaleństwem, ale jednocześnie roześmiany szczerym szczęściem, cynicznym rechotem i wymuszonym chichotem, jak w serialach komediowych. Te wszystkie dźwięki nakładają się na siebie, tworząc szum, w którym bardzo trudno jest wyodrębnić poszczególne głosy, bardzo trudno wsłuchać się w indywidualny głos, choćby był głosem ogromnej rozpaczy. Jeśli ktoś tego głosu nie wyodrębni, nie skupi się na nim w przestrzeni publicznej, zedrze się nieusłyszany.

Ilu z nas słyszało o wojnie w Jemenie, o chaosie w Republice Środkowoafrykańskiej? Niewielu, dlatego że te głosy nie są wyodrębniane, a przecież to krzyki dramatu mieszkańców tamtych stron, gdzie ludzie umierają z głodu, dzieci zmuszane są do noszenia karabinów i zabijania. Tam, gdzie człowieczeństwo pokazuje swoją najgorszą stronę, nieżyczliwą, zamkniętą, pozbawioną miłości i empatii. I nie mówię tu o całym świecie, ale o tych, którzy mają moc to zmienić i tego nie robią, bo nie ma w tym politycznego i ekonomicznego interesu. Oczywiście światowa polityka nikogo już nie dziwi. Wiemy, że są części świata bardziej atrakcyjne ze względu na swoje położenie, surowce i tak dalej. Inne nie mają tego szczęścia. Skazane na medialną ciszę.

Podobnie jest z pojedynczymi ludźmi. Ile dramatów ludzkich zobaczymy na portalach do zbiórek pieniędzy, ile ludzkiej nędzy, chorób, dramatów życiowych. A przecież często, dopóki sami tego nie doświadczymy, nie mamy świadomości tego, że świat nie wygląda tak, jak byśmy chcieli, żyjemy z szumem w uszach i sercach. I chyba nie ma co się na to obrażać za bardzo. Przecież nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim, nie jesteśmy w stanie często nawet przyjąć tylu informacji. Ważne, żeby wybierać to, co nas dotyczy, i to, czym chcemy żyć. Wybierać z tego chaosu i bałaganu informacyjnego.

Nie jest to łatwa sztuka. Jesteśmy zarzucani treściami, które nachalnie chcą nam coś sprzedać, wmówić nam nasze braki i ograniczenia. W końcu sprawić, żebyśmy myśleli w sposób narzucony przez zewnętrzną narrację. Żeby ktoś myślał za nas. Jest takie opowiadanie Jacka Dukaja, bodaj Linia oporu, gdzie ludzie nie muszą już myśleć, jakiej pasty do zębów użyć albo jakie masło kupić. Ta decyzja podejmuje się sama, a w zasadzie podejmuje ją za nas sztuczna inteligencja w ramach wykupionego pakietu. Wszystko po to, żeby zrzucić z człowieka jarzmo decydowania o błahostkach i uwolnić mu ten czas na życie. W tym opowiadaniu jednak, w świecie, w którym ludzie nie martwią się o pieniądze, brakuje tego jednego – sensu życia.

I jeśli dalej będziemy przekręcać pokrętło głośności w prawo, jeśli będziemy potrzebować coraz większej ilości bodźców, które będą stymulowały nasze i tak przestymulowane id i ego, nasze superego będzie spychane pod ścianę naszych oczekiwań. Nasza moralność zostanie sprowadzona do tego, co wypada i co nie wypada. Głębszy namysł metafizyczny stanie się niemożliwy w świecie, który myśli za nas. W świecie, w którym z podmiotu staniemy się przedmiotem.

Możemy się oczywiście uspokajać, że dopóki mamy przestrzenie ciszy i refleksji, takie jak kościoły, teatry, nasze domy, to nic nam nie grozi. Nic bardziej mylnego. W te przestrzenie też wciska się machina marketingowa cybermyślenia – chociażby za pomocą smartfonów, które towarzyszą nam nawet w sytuacjach skrajnie intymnych.

I absolutnie nie jestem wrogiem technologii. Bardzo ją lubię i korzystam z niej na co dzień. Ważne jest jednak to, czy będziemy jej używali, czy ona będzie używała nas. Tak jak nóż służy do pokrojenia chleba, może też służyć do zabicia człowieka. Każdy kij ma dwa końce.

Skupmy się więc na ciszy, na szepcie. Wsłuchajmy się najpierw w to, co pełza w naszej głowie. W nasze marzenia, pragnienia, bóle, troski, w nasz wstyd. Posłuchajmy, co ten ktoś w lustrze ma nam do powiedzenia. Kiedy ostatnio mieliśmy na to czas? Zróbmy sobie rachunek sumienia, bo każdy z nas to sumienie ma. A jeśli nie jesteś wierzący, to nazwij to eksploracją swojego superego. Jeśli jesteś wierzący, wyrzuć z siebie, co złe, idź do spowiedzi, wynagrodź te rzeczy, które ci sumienie wyrzuca. Wsłuchaj się w ciszę, a cisza zacznie przemawiać. Możesz się tego przestraszyć, ale nie bój się. W ciszy jest prawda, dobro i piękno, a przede wszystkim dobra droga do ich odnalezienia.