Nie podoba mi się dzisiejsza moda i sposób ubierania młodzieży. Piszę to szczerze, biorąc pod uwagę to, co widzę w sklepach odzieżowych, w szkole i na mieście. Nawet gdy coś pasuje do siebie wizualnie, dobrze komponuje się kolorystycznie i wyraża ciekawy styl, to uważam, że niekoniecznie powinno być noszone w sferze publicznej. Może bardziej na imprezach, koncertach czy w pubach. Takie jest moje zdanie. Ale ja nie mam tu zbyt wiele do powiedzenia. Wiadomo, że w obszarze obyczajów na przestrzeni pokoleń zachodzą zmiany, a co jakiś czas mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją. To, co kiedyś było nieakceptowane, na co nasze babcie patrzą nieraz z przerażeniem, jest czymś zwyczajnym wśród dzisiejszej młodzieży. Jako przykład można przytoczyć chociażby taniec. Ten sposób poruszania się na parkiecie, który możemy zaobserwować współcześnie, niczym nie przypomina tego, co działo się na dancingach w powojennej Polsce. Moja babcia ponadto wspominała z rozrzewnieniem, jak to jeszcze przed wojną szła zawsze w pierwszej parze do kadryla na wiejskich zabawach. Do kadryla? W parach? O rety!
Podobne rewolucje dzieją się także w sferze ubioru. Ubranie już dawno przestało spełniać swoją pierwotną rolę. Dawniej miało na celu okryć ciało, aby ochronić je przed zimnem, wiatrem i różnymi opadami. Musiało również zapewniać wygodę i swobodę ruchów podczas wykonywania codziennych czynności. W miarę jak życie ludzkie stawało się coraz bardziej urozmaicone, to znaczy – przestało ograniczać się jedynie do zdobywania pożywienia i walki o przetrwanie kolejnego dnia, w sferze ubioru również doszło do zróżnicowania. Zaczęto przykładać większą wagę do wyglądu. Do funkcji praktycznej doszła estetyczna, która spowodowała i wciąż powoduje spore zamieszanie. Coraz bardziej wymyślne dodatki sprawiły, że człowiek nosił na sobie coraz więcej. Twórcze umysły narzucały pewne kanony piękna i mody, za którymi trzeba było nadążyć, aby bywać w towarzystwie. Oczywiście na sposób ubioru w konkretnej epoce miały wpływ różne czynniki, w tym także status społeczny oraz wyznawana religia. W naszej kulturze europejskiej, wyrosłej na gruncie chrześcijaństwa, granice długo wyznaczała szeroko pojmowana przyzwoitość. Tych, którzy nie wiedzą, należy uświadomić, że dopiero wiek XX przyniósł naprawdę gwałtowne zmiany, które śmiało można nazwać rewolucją. Pierwszy duży krok naprzód stanowiło skrócenie sukienek tak, aby odkrywały łydki. Szaleństwo, prawda? Na tamten moment ogromne. Potem było już z górki. Ewolucja czy właściwie rewolucja w modzie i sposobie ubierania się nabrała takiego rozpędu, że już w połowie lat 40. na pokazie mody plażowej zaprezentowano strój bikini, składający się z trójkątów materiału i sznurków. Został on skrytykowany w wielu kręgach, a noszenie go potępione przez Watykan.
Obecnie panuje wyraźna swoboda w kwestii ubierania. Narzucone reguły w tej kwestii są domeną jedynie niektórych religii i mniejszych społeczności, np. szkół prywatnych. Jako nauczycielka w szkole średniej miałam możliwość obserwowania zmian, jakie zachodziły w ciągu 17 lat mojej pracy. Gdy zaraz po studiach zaczynałam uczyć, młodzież ubierała się zwyczajnie i wygodnie: jeansy, do tego jakaś koszulka i bluza, było „przyzwoicie”. Wkrótce potem zaczął się czas, gdy uczniowie przychodzili do szkoły „odstawieni”. Młodzież męska w markowych dresach i butach, łańcuchach na szyi, a dziewczyny jakby szły na wieczorną imprezę. Pamiętam moment, gdy młodzi ludzie nakładli na siebie warstwy ubrań tak, aby jedna wystawała spod drugiej. Były więc rajstopy pod leginsami, na to spodenki i spódnice, długie rękawy pod krótkimi, a na wierzch jeszcze kamizelka lub gorset. Najbardziej jednak zapadł mi w pamięci etap stringów, spodni biodrówek i krótkich bluzeczek. Dziewczyny świeciły pępkami, a kolorowe sznurki wystawały spod spodni opuszczonych nisko na biodrach. Na niewiele zdały się zapisy w Statucie Szkoły, upominanie i rozmowy z rodzicami. „Takie czasy, taka moda” – słyszeliśmy w odpowiedzi i wychodziliśmy na jakichś dinozaurów w tej dziedzinie, którzy nigdy nie zrozumieją młodego pokolenia. Były jeszcze porwane czarne rajstopy, porozciągane swetry, za krótkie spódnice podciągnięte aż pod biust. Moda męska jest chyba mniej podatna na takie zmiany, ale tu również było ciekawie. Spodnie z obniżonym krokiem, nawet w maturalnym garniturze, bokserki wystające spod paska, rurki lub tzw. styl emo.
Dzisiaj ubiór ma być sprzede wszystkim sposobem wyrażania siebie i wiele środowisk sprzeciwia się wszelkim ograniczeniom w tej sprawie. Zawsze pojawia się pytanie: „W czym to pani przeszkadza?”. W sumie... może faktycznie w niczym. Ale czuję się nieswojo, gdy na lekcje przychodzi dziewczyna w półprzezroczystej bluzce na ramiączkach i bez stanika lub w samym „topie”, czyli takim szerokim pasku na piersiach, nałożonym do za krótkich spodenek. Wydaje mi się również niewłaściwe siedzenie na lekcji w czapce. Podobno jest ona częścią „stylówy”. Tyle że kiedyś mężczyzn uczono zdejmowania nakrycia głowy w miejscu, gdzie jest godło Polski. Osoby, które zwracają uwagę na dostosowanie stroju do miejsca i sytuacji, uważane są za staroświeckie i nie na czasie. Przecież wszędzie wokół właśnie tak ludzie się ubierają. Tak uważają młodzi i niektórzy starsi – ktoś przecież kupuje i pozwala wkładać dzieciakom te „niewłaściwe” części garderoby. Faktycznie, w mediach można pooglądać celebrytów występujących w dziwnych strojach na swoich koncertach czy różnych galach. Nie wydaje mi się jednak, aby chodzili w tym na co dzień. A przecież sieciówki odzieżowe produkują ubrania stylizowane na sceniczny styl artystów i potem w szkołach mamy lepsze i gorsze kopie młodych gwiazd.
Tak jak pisałam wyżej, ewolucja ubioru trwa i jest następstwem rewolucji obyczajowej. Wcześniejsze pokolenia nie mogły pogodzić się z tym, że kobiety noszą spodnie, a okrycia męskie są coraz luźniejsze i coraz mniej schludne. Obecnie nam też wiele rzeczy nie pasuje, zastanawiamy się, do czego to prowadzi i czy mamy na to pozwolić. Często wydaje nam się, że nie mamy za bardzo wpływu na obserwowane zmiany. Ale jeśli nie my, to kto ma wpływać na młode umysły? Gdy rodzice i nauczyciele odpuszczą, dadzą sobie z tym spokój, ich miejsce zajmą ludzie mniej kompetentni i trudno nam będzie skutecznie protestować, kiedy nowa moda przekroczy wszelkie granice. Ważne jest, aby młodzi ludzie mieli świadomość, co tak naprawdę wyrażają swoim strojem. Celebrytom często chodzi o lekceważenie, prowokowanie, szokowanie czy nawet wyuzdanie – wszystko po to, aby więcej o nich mówiono i pisano. Ja nie zgadzam się na to, aby podobne obyczaje panowały w szkole.