Bardzo często słyszę, że ktoś oczekuje na lepsze życie: „Lepsze dni nadejdą”. Na pytanie nieco kurtuazyjne: „jak leci”, odpowiada „jakoś”. Czy czasami zbyt często nie czekamy na lepsze dni? Na dni, które być może nie nadejdą? Może nasze wyobrażenie lepszych dni to nierealna idylla, która się nie zdarza? Czym są dla nas lepsze dni? I dlaczego wciąż jesteśmy niezadowoleni z tego, co mamy? Z czego wynika nasz brak satysfakcji z obecnego czasu, w jakim żyjemy?

Nasze życie płynie nieubłaganie. Przeżywamy w nim wiele zmian. Nie tylko w kwestii naszego ciała i organizmu, które z każdym rokiem się zmieniają, ale i naszej psychiki, naszego ducha, w naszych relacjach rodzinnych, zmiany zawodowe. Coraz to inne obciążenia i zaskakujące zwroty w tym, co nas spotyka. A my wciąż uważamy, że wszystko, co przychodzi, jest nie dość dobre, nie dość satysfakcjonujące i wcale nie spełnia naszych oczekiwań. Wciąż jednocześnie czekamy na to, co niespełnione, na to, co odległe, czasami wręcz nierealne. Dlaczego jednak takie czekanie na lepsze może nas ograniczać? Z jednej strony, ponieważ wciąż czekamy na coś, tracimy z oczu to, co tu i teraz. Takie złożenie naszych uczuć w tym, co ma rzekomo nadejść, zupełnie odrywa nas od tego, co przeżywamy obecnie, przekierowuje wciąż naszą uwagę na to, co może przyjść w przyszłości.

Poza tym ulegamy często pokusie porównywania się do innych. Niestety ciągły dostęp do Internetu podbija naszą wyobraźnię. Rozkoszne plaże Malediwów, a na nich, ku naszemu zaskoczeniu… nasi znajomi. Piękne zdjęcia z Gór Skalistych czy wodospadów, a tam…. kolega z pracy. Egzotyczne miejsca, piękne ubrania, idealne stylizacje, makijaż, doskonała figura, fit dieta, idealna rodzina, sukcesy dzieci w nauce, najwyższe noty i nagrody, stypendia, idealny partner z kwiatami w dłoni, zawsze nieskazitelnie ubrany i szarmancki. Wszędzie – tylko nie u nas. To tylko namiastka tego, co powoduje naszą frustrację. Te często wyimaginowane, wyprodukowane w Photoshopie wizje w jakiś przedziwny sposób pobudzają nasz mózg do myślenia o tym, że właśnie takie życie uszczęśliwiłoby nas doskonale. Wręcz jest skrojone na nasze potrzeby. Warto pamiętać, że mimo wszystko większość wizji na Instagramie, FB czy innych platformach niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. A na pewno jej nie odzwierciedla. Dlatego nie warto wciąż nakręcać się relacjami, wizjami, reklamami itp. stylizacjami i żyć prawie jak w Instastory.

Czasami możemy wpaść w pułapkę czekania latami na lepsze życie, przepuszczając może szczęście, które jest tuż obok nas, w zasięgu rąk – w naszym związku, w naszych dzieciach, w naszej pracy czy w zdrowiu i czasie, jaki mamy. Czekając na lepsze, wciąż możemy deprecjonować to, co mamy. Pomniejszając wartość naszych relacji, doszukując się tylko złych cech i mankamentów, bo łatwiej nam krytykować, oceniać i wyrażać negatywne opinie, niż zdobyć się na wysiłek, by dostrzec i docenić przede wszystkim to, co dobre, pozytywne, piękne i niepowtarzalne. Nieraz trudno nam to spostrzec przez przyzwyczajenie, nawyki, małe, uwierające nas sprawy, pewne niedogodności czy małe cierpienia, jakie nas spotykają na każdej płaszczyźnie życia. Wydaje nam się bowiem, iż lepsze życie to życie bez cienia trudu, smutku, cierpienia i niedoskonałości. Nie ma takiego życia, bez bólu, wad i mankamentów innych, które nas dotykają. My sami jesteśmy niedoskonali.

Zatem może dziś spróbujmy zobaczyć nasze dobre życie. Nie lepsze, którego nie mamy, ale nasze dobre życie, które mamy. Stara maksyma mówi: lepsze jest wrogiem dobrego. Może chcąc na siłę uczynić coś lepszym, możemy utracić realne dobro, jakie mamy. Dostrzeganie nawet małych oznak piękna, dobra, pozytywnych stron, zalet może nauczyć nas wdzięczności. Wdzięczność natomiast nauczy nas otwartości i uważności. To jak naczynia połączone. Uważność i wdzięczność napełniają się wzajemnie. Im bardziej umiemy być otwarci na to, co mamy, i doceniać to, tym bardziej umiemy być wdzięczni. A wdzięczność to drzwi do szczęścia. Życzymy Wam, Drodzy Czytelnicy, byście w te piękne, wiosenne dni docenili wszystkie małe chwile, drobiazgi, które tworzą Wasze życie, uruchomili w sobie to, co może zakopaliśmy – pierwszy zachwyt, początkową miłość, to, co uformowało nasze „dziś”. Spróbujmy wrócić do pierwotnej motywacji i fascynacji relacją, pracą, wartościami i wszystkim, co mamy. Może uda się skierować nasze serca bardziej na to, co najważniejsze. Życzę, byśmy wszyscy nauczyli się czerpać szczęście z tego, co mamy, a nie szukali go w tym, czego nie posiadamy. „Dziś” jest ważne, najważniejsze. Mamy tylko to, co jest TERAZ. Niech ono staje się źródłem naszego lepszego życia.