Potrzeba nam czasami trochę naiwności w tym skrajnie racjonalnym i logicznym świecie. Naiwność wydaje się być totalnie nie na miejscu. Potrzeba naiwności jest w oczach tego świata naiwna właśnie. Ale czy rzeczywiście musimy tak mocno stąpać po ziemi, być twardymi realistami i widzieć zawsze rzeczywistość taką, jaka ona jest?

Czy jest w naszym życiu miejsce na marzenia, na naiwne – z punktu widzenia tak doświadczeń, jak i oczekiwań tego świata – spojrzenie na ludzi, na przyszłość, na relacje? Na co dzień kierujemy się w życiu racjonalnym osądem i staramy się podejmować logiczne decyzje. Są jednak sytuacje w życiu, kiedy rozum, nasze wykształcenie, całe życiowe doświadczenie stają się niczym w obliczu tego, co nas spotyka.

Jeśli zatrzymamy się tylko na tym suchym osądzie naszej wiedzy i doświadczenia i nie dopuścimy do siebie metafizycznej strony naszej rzeczywistości, która w istocie jest pewną naiwnością, zamkniemy się na wiele doświadczeń, na istotną sferę naszego życia. Jest to, moim zdaniem, pewne lenistwo umysłowe. To tak jakby być nauczycielem i przez całą swoją karierę korzystać z tych samych notatek, które przygotowaliśmy sobie na praktykach i w pierwszym roku pracy. To niezdrowe przywiązanie do bezpiecznych kotwic rzeczywistości, przyzwyczajeń i tego poziomu gruntu, z którego nie podskoczymy ani milimetra bliżej nieba.

Antidotum na taką postawę może być właśnie ta szczypta naiwności, dopuszczenia do siebie tego, że zmiana optyki i przyjęcie innej perspektywy mogą być zbawienne dla naszego raz, że samopoczucia, a dwa – dla rozwoju. Bo trwając na poziomie gruntu, będziemy wrastać w ziemię. Jeśli już tak bardzo lubimy to miejsce, to chociaż podnieśmy głowę do góry. Człowiek ma tę wyjątkową zdolność, w przeciwieństwie do innych istot żywych na tym świecie, że patrząc w gwiazdy, widzi nie tylko je, ale pojawia się w nim (albo powinna się pojawiać) refleksja metafizyczna. Metafizyka jest ludzką wyjątkowością, czymś, co nas wyróżnia.

Potrzeba metafizyki jest silna nawet u ludzi, którzy deklarują się jako niewierzący. Bo metafizyka jest czymś więcej niż tylko ideą religijną. Metafizyka jest czymś, co stanowi osnowę tego świata, niewidzialną, ale scalającą to, co fizyczne i przyziemne. Głód metafizyki widać w biznesie ezoterycznym, wszelkich wróżkach, tarotach, horoskopach i tym podobnych – to jeden z szybciej rosnących rynków. Według mnie jest to dowód na to, że człowiek jest istotą metafizyczną i szuka czegoś więcej.

A doskonałym tego przykładem jest właśnie ta naiwność ludzi, którą widać szczególnie w momentach fascynacji. Kiedy jej ulegamy, na przykład się zakochujemy, kompletnie nie zwracamy uwagi na racjonalny osąd tej relacji. Nie oceniamy obiektywnie naszej partnerki czy partnera. Jesteśmy zaślepieni naiwną myślą, że złapaliśmy Boga za nogi i tak już będzie zawsze. Oczywiście nasz rozum wie, że tak nie będzie, ale dajemy się tej naiwności ponieść, bo tacy właśnie jesteśmy. Chcemy czuć coś więcej niż zapach ziemi, chcemy być kimś więcej niż tym nauczycielem z pożółkłymi notatkami.

I jestem przekonany, że w większości rzeczywiście tego chcemy. Ale jest też pewna grupa, która tę metafizykę odrzuca, ale ja w prawdziwość tych postaw nie wierzę. Mam w sobie taką myśl, że takie radykalne wrośnięcie w podłoże wynika z rzucenia się na fale naiwności w przeszłości i złamanego serca. Nie da się iść przez życie bez patrzenia w gwiazdy. I bliskie mi jest zdanie Edwarda Stachury, wybitnego polskiego poety – I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi.