Każdy człowiek kiedyś się złości. Jedni z nas doświadczają złości jak huraganu. Nie mogą nad nią zapanować. Czują, jakby jakaś potężna siła trzymała ich w uścisku i nie puszczała. Inni czują, jak wzbiera w nich fala złości, ale nie pozwalają na to, by ich porwała. Ale niemal każdy doświadczył złości w swoim życiu.
Złość jest niemal pierwotnym doświadczeniem. To pewna pozostałość po ewolucji. Do czego potrzebna nam złość? Ona mobilizuje nas, każe walczyć o naszą przestrzeń, jest formą obrony naszych przekonań i oczekiwań przed innym obrazem rzeczywistości, z jakim się spotykamy. Pierwotnie to ona była potężną bronią w przetrwaniu konkretnych osobników. Warto pamiętać, że w złości nie ma niczego złego, jeśli nie uruchamia ona agresji. Często jednak niekontrolowana złość może prowadzić do agresywnego zachowania – wtedy już zaczyna być poważniejszym problemem. Jednak tak naprawdę złość ma funkcje adaptacyjne. Jej negatywne postrzeganie wynika z naszych przykrych doświadczeń, gdy jesteśmy świadkami czyjejś złości, czasami skierowanej w naszą stronę, dyskomfortu, jaki odczuwamy, gdy złość góruje nad nami, a my nie umiemy sobie z nią poradzić. Gdy tłumimy złość, czasem latami, potem nagle wybucha z tak niszczycielską siłą, że czasami nie ma co zbierać ze zburzonej relacji.
Jednak złość pobudza nas do działania, motywuje do walki o siebie. Nasz organizm zostaje gwałtownie uruchomiony. Poprawia się ukrwienie kończyn i twarzy. Jesteśmy gotowi do walki o siebie. Wychodzimy z naszymi emocjami na zewnątrz. To zupełnie inny kierunek niż na przykład strach, który zamyka nas w sobie. Ukierunkowuje nasze emocje do wewnątrz nas samych.
Każdy z nas kiedyś się złościł – nawet jeśli każdy z nas inaczej wygląda w złości. Co nas więc różni w przeżywaniu złości? Właśnie to, JAK przeżywamy złość.
Od czego zależy wiec sposób, w jaki przeżywamy złość?
- Od tego, jakie mamy predyspozycje i cechy osobowości. Jedni z nas po małej błahostce od razu wpadają w silne emocje, innych ta sama sprawa prawie nie wzrusza, a na pewno nie złości. Jeśli jednak mamy tendencję do agresji, to złość będzie naszym chlebem powszednim.
- Drugim czynnikiem jest wychowanie, jakie wynieśliśmy z domu, i to, jak nauczyliśmy radzić sobie ze złością, jakie mechanizmy wynieśliśmy w ciągu naszego życia w redukowaniu złości.
- Ważnym czynnikiem jest też to, czy nasi wychowawcy, rodzice wnieśli w nasze życie rozumienie złości i akceptowanie jej jako emocji, która może nauczyć nas panować nad swoim życiem. Jeśli widzieliśmy, jak w naszym domu rodzice radzili sobie ze swoją złością, uczyli nas mimo woli, czym jest złość i jak ją przeżywać.
Warto też spojrzeć głębiej. Co kryje się za naszą złością? Często wraz z nią idzie w parze strach. Złość jest prawie zawsze podszyta lękiem. Obie te emocje uruchamiają się wtedy, gdy ktoś lub coś narusza nasze osobiste granice bezpieczeństwa. Często więc wprowadza w nas zamęt wewnętrzny. Strach bowiem ukierunkowuje nas do wewnątrz. Mówi nam: „wycofaj się, odizoluj, uciekaj od tej osoby, sytuacji”, a złość podpowiada „walcz, nie daj się, jesteś skrzywdzony, ktoś naruszył twoje granice”. Jak wiec radzić sobie z tymi odmiennymi emocjami? Uświadomić sobie je i przeżyć w odpowiedniej dla nas kolejności. Dać sobie przestrzeń i przyzwolenie na strach, lęk i na złość.
Zaakceptować złość to także zaakceptować siebie. Pozwolić sobie na przeżycie złości. To pierwszy krok do zdrowego życia. Nie możemy tłumić złości, bowiem przykrywanie złości, gaszenie jej brakiem akceptacji w wyrażaniu tej emocji może prowadzić do reakcji naszego ciała, które będzie krzyczeć, by dać upust nagromadzonemu napięciu. Ukrywana złość może powodować sztywność mięśni karku, ból brzucha czy głowy. Jak więc wyrażać swoją złość?
Żyjemy w społeczeństwie, które w normach społecznych nie daje przestrzeni na wyrażanie tej emocji. Oburza nas złoszczące się dziecko i towarzyszący mu rodzic, bez względu na to, czy i on odchodzi od zmysłów, czy spokojnie czeka na to, aż fala złości dziecku minie, dając mu prawo do przeżycia silnych emocji, nad którymi nie umie panować. Generalnie chcemy, by każdy zachowywał się spokojnie i bez nadmiernych emocji. A przecież nie każdy z nas jest z natury spokojny i bez nadmiernych emocji. Mamy tendencję do unifikowana innych zgodnie z naszymi upodobaniami. Jeśli w naszych relacjach nie ma mocnych emocji, a ulegamy silnym społecznym konwenansom, możemy być pewni, że albo nasza relacja jest powierzchowna, albo my jesteśmy wobec siebie nieszczerzy. Mało w nas wtedy całego naszego człowieczeństwa, pełnego wachlarza emocji. Prawdziwych nas. I powiedzenie „złość piękności szkodzi” podtrzymuje taki właśnie schemat zachowań społecznych.
Jednym z kluczowych elementów w radzeniu sobie ze złością jest umiejętność wyrażania jej i jeśli trzeba, redukowania tak, by nie aktywowała agresji ani nie była ukierunkowana na inne osoby. Nie przychodzi to jako wiedza wlana z nieba. Trzeba nam od najmłodszych lat pracować nad techniką radzenia sobie w każdym czasie naszego życia nad skuteczną metodą, która pomoże nam przetrwać czas naporu emocji. Jakie to mogą być metody?
- Oddychanie – miarowe, świadome nabieranie powietrza i wypuszczanie go pozwala nam uspokoić nieco nasze rozszalałe ciało i myśli;
- Powiedzenie głośno, że się złoszczę i potrzebuję czasu na przeżycie tych emocji;
- Liczenie wstecz od 10 do 1;
- Jeśli masz siłę, porozmawiaj z kimś o tym, co czujesz;
- Pomyśl o obrazie, widoku, przestrzeni, która cię uspokaja, zamknij oczy i pozwól, by myśli skupiły się na szczegółach tego, co jest kojące;
- Przywołaj sytuację, w której poradziłeś sobie ze złością i byłeś z siebie dumny.
Ale każdy w miarę coraz bardziej świadomego życia może znaleźć złoty środek, jak chronić swoje granice, jak być świadomym swoich oczekiwań wobec innych i siebie oraz jak się komunikować, jak wyrażać emocje, nawet te silne, a kiedy powstrzymać lub odpowiednio ukierunkować lawę silnych uczuć wybuchającą jak wulkan, która niszczy wszystko wokół nas, w tym także nas samych.
Na koniec życzenie: niech w naszych relacjach pojawia się nawet złość, ale nie spychajmy jej w niebyt, jakby jej nie było. Często zachowujemy się, jakby była wstydliwym listkiem zakrywającym nasze najgłębsze potrzeby i oczekiwania. Rozmawiajmy o nich. Mówmy i akceptujmy siebie i innych w ich uczuciach i procesie treningu samoświadomości. Uczmy nasze dzieci, że sama złość nie jest niczym złym i wstydliwym, ale na pewno to, co z nią zrobimy i jak ją przeżyjemy, może nam dać wielką siłę płynącą z tego, kim jestem i kim chcę być.