Czarno-biała wizja świata zakłada, że mam pewne wyobrażenia o życiu, o swoich celach, mam marzenia, wizję rodziny, relacji, pracy. Na podstawie tego tworzę perspektywy i do nich dopasowuję kierunki rozwoju – edukacji, pracy nad sobą, budowanych relacji. Noszę w sobie przekonanie, że jedynie życie po mojej myśli da mi szczęście. To oczywiście nic odkrywczego, truizm. Podobnym truizmem będzie stwierdzenie, że życie jednak płata figle, los nie sprzyja, świat się wali, plany obracają się w gruzy.
I co wtedy? Rezygnacja, załamanie, depresja, wieloletnia żałoba po marzeniach, relacjach, planach... Może frustracja, złość, niechęć do świata i ludzi. Można i tak. Ale szkoda człowieka. Szkoda życia. Może więc inaczej? Rezygnację zamienić na rozsądek i na konstruktywność. Rozsądek wskaże granice, których przekroczyć się nie da. Konstruktywność pozwoli się do nich twórczo ustosunkować.
Ale najpierw trzeba wypuścić życie z kurczowo zaciśniętej dłoni. Kurczowość, nieustępliwość, uporczywe obstawanie przy jedynie słusznych, naszym zdaniem, scenariuszach to gotowe źródło poczucia nieszczęścia, frustracji, porażek.
Gdyby jednak ten uścisk zwolnić… Co wtedy? Wtedy okaże się, że człowiek jest wszechstronny i może rozwijać się w każdych okolicznościach. Może nauczyć się inaczej zachowywać, może dążyć do zmiany myślenia, może zmienić cele, może zmienić sposób reakcji. Nie wyszło jedno. Może wyjdzie coś innego? Jak inaczej mogę realizować siebie? Jakie mam inne możliwości? Bo na pewno jakieś mam. Wtedy można rozpocząć ekscytujący proces poszukiwania nowych przestrzeni, możliwości w sobie i świecie.
Człowiek jest plastyczny, elastyczny, kreatywny. Ma przebogate możliwości dostosowania się do różnych warunków. Byle tylko wypuścić z garści życie – to wymyślone, obmyślone, zaplanowane. I zacząć działać w ramach… możliwości. A horyzonty same się otworzą.
Teoria teorią, ale jak to zrobić w praktyce? Zacząć od elastyczności każdego dnia i w drobnych sprawach. To może przygotować na poważniejsze przeszkody. A więc najpierw pryzmat, przez jaki patrzymy na codzienność – pryzmat niedoborów czy możliwości, szklanki do połowy pustej czy pełnej? Pryzmat niedoborów to narracja: „znów nie tak zrobił, jak zwykle nie dotrzymał słowa, ile można stać w korkach, kolejny dzień pada, taki nawał pracy, ledwo żyję”. Ale fakty mogą podlegać różnorodnej interpretacji. Możemy na nie spoglądać z różnych stron. Mamy na to wpływ. A nasza interpretacja faktów wpływa na nasze samopoczucie. A więc to ode mnie zależy, co wychwytuję z otaczającej mnie rzeczywistości i jak o tym myślę, na co zwracam uwagę, na czym ją skupiam. Pryzmat możliwości zatem przyjmie taką narrację: „no pada, ale mogę spędzić ten dzień w ciepłym domku z fajną książką, no jest dużo pracy, ale jak miło ją mieć, no nie dotrzymał słowa, ale za to pomógł w czymś innym albo chociaż się uśmiechnął”.
Myślenie zmieni zachowanie. Uodporni na przeszkody, porażki. Pozwoli odnaleźć inne możliwości. Da kolejną szansę. Nauczy patrzeć na świat w inny sposób. Można to najzwyczajniej wyćwiczyć. A potem świadomie wychwytywać z codzienności to, co jest dobre, budujące, aby niepowodzeniom, porażkom, przeszkodom nie pozwolić na decydujący głos. Owszem, przyjąć je – bo życie to też pożegnania, straty, żałoby, rozczarowania – i zaakceptować. Ale potem wypuścić życie z zaciśniętej pięści, by być otwartym na wielość możliwości, na jego bogactwo. Wypuścić, a więc nie trzymać się kurczowo swoich pomysłów, swojej wizji i swoich planów, ale wejść na życiowy flow – z otwartością, z jasnym spojrzeniem i doszukiwaniem się dobra, pozytywów, w czym tylko się da. To nie znaczy, że negatywów nie ma. To znaczy, że na negatywach się nie skupiam, ale patrzę przez pryzmat dobra.
Narracja możliwości pozwala też dostrzegać to, co mam, a nie uporczywie wypatrywać tego, czego nie mam lub mieć nie mogę.
A kiedy już spotyka mnie przykrość, smutek, żal, z pomocą przychodzi zasada szukania równowagi. Tak jak w przypadku zarządzania emocjami. Jest mi źle. Ale co mogę zrobić, żeby poczuć się lepiej? Zapewne wiele.
Nigdy nie otacza nas tylko czarna rzeczywistość. Zawsze można w niej znaleźć odcienie bieli. Byle tylko wypuścić życie z garści, pozwolić mu płynąć. Do nas należy akceptacja i otwartość na jego bogactwo.