Próbując zrozumieć, z czego wynikają trudności dziecka w funkcjonowaniu w szkole i w domu, przyglądaliśmy się ostatnio rozregulowaniu w sferze biologicznej. Dzisiaj czas na emocje. Bo rozregulowanie może dotyczyć także tej sfery, co z pewnością często obserwujemy. Coraz więcej dzieci bowiem ma problemy emocjonalne – nie radzą sobie ze stresem, frustracją, złością, smutkiem. Problem wydaje się pozostawać poza kompetencjami działań szkolnych, jednak także rozregulowanie tej sfery ma istotny wpływ na zdolność koncentracji i podejmowanie powierzonych na lekcjach zadań. Istnieje bowiem ścisła zależność między stanem pobudzenia dziecka a jego możliwością uczenia się. Dziecko przygnębione, smutne, zalęknione, zestresowane nie będzie zdolne do aktywnego uczestniczenia w lekcjach, a dziecko spokojne, szczęśliwe, zrelaksowane będzie w stanie objawiać zainteresowanie tym, co mówi nauczyciel. Dlatego nie da się przejść obok problemu emocji obojętnie. Regulacja tej sfery nie jest więc tylko zadaniem rodziców, ale także nauczycieli.
Zanim jednak dziecko nauczy się regulować swoje emocje, musi przejść edukację emocjonalną. Taka edukacja obejmuje warstwę poznawczą, w tym warstwę językową – dziecko musi znać podstawowe emocje, wiedzieć, czym one się objawiają, jakie sygnały wysyłają do organizmu, ale musi mieć też zasób językowy, aby móc je opisać, nazwać, ukonkretnić. Dziecko pozbawione edukacji emocjonalnej nie rozumie, co się z nim dzieje. Takie zjawisko nazywa się emocjonalnym analfabetyzmem. Rozmowa o emocjach, trening ich rozpoznawania powinny zostać wkomponowane w inne aktywności lekcyjne, na przykład poprzez krótką refleksję na temat tego, jakie emocje odczuwali bohaterowie czytanych opowiadań, odegranie scenek, a także poprzez próbę określenia przez dziecko swojego nastroju na przykład podczas porannego powitania.
Dopiero z taką wiedzą o emocjach można mówić o uczeniu się ich regulacji. Regulacja emocji nie będzie się jednak opierała tylko na redukcji intensywności emocji negatywnych, ale też na zintensyfikowaniu emocji pozytywnych. Emocje negatywne bowiem – z czego zazwyczaj zdajemy już sobie sprawę – stanowią przeszkodę w uczeniu się, koncentracji, zapamiętywaniu, ale emocje pozytywne – co nie zawsze sobie uświadamiamy – są pomocą w skuteczniejszym uczeniu się i współpracy z innymi. Dlatego tak ważne jest, aby je z dziecka wydobywać, pozwalać im się świadomie uzewnętrzniać.
Aby dziecko mogło nauczyć się regulować swoje emocje, musi na co dzień uświadamiać sobie, co czuje, z czego to wynika i jak objawia się to w jego organizmie. Wszystko to ma podnosić inteligencję emocjonalną uczniów, nie mniej ważną niż IQ. Przez inteligencję emocjonalną rozumiemy umiejętność rozpoznawania i analizowania osobistych emocji oraz reagowania w sposób kontrolowany. Umiejętność dostrzegania i analizowania własnych emocji wpływa z kolei na kompetencje społeczno-emocjonalne, na relacje między dziećmi, uczy empatii, a jednocześnie ogranicza problemy z agresją. Stąd prosty wniosek, że nauka emocji powinna stać się tak samo ważna jak nauka poszczególnych przedmiotów.
Edukacja emocjonalna powinna rozpocząć się od poznania podstawowych emocji, np. smutku, złości, zaskoczenia, radości. Można rozpoznawać swoje emocje, emocje osób na zdjęciach, emocje kolegów, koleżanek, a następnie wszystkie emocje nazwać lub zakwalifikować do poszczególnych głównych grup. Równie ważna jest umiejętność ocenienia gradacji emocji, ocena stopnia ich intensywności – czy są łagodne, czy bardziej intensywne. Pomocą w określeniu skali emocji mogą być termometry emocji, wykresy, różne buźki-emotikonki. Następnym krokiem jest przyjrzenie się swoim reakcjom emocjonalnym w odniesieniu do różnych sytuacji na lekcji, na przerwie i umiejętność oceny, czy te reakcje są podobne do reakcji innych dzieci, czy są zawsze takie same, czy jest to jedna emocja, czy kilka naraz, czy te reakcje są adekwatne do tego, co się wydarzyło, czy łatwo dziecko się po nich uspokaja, czy te emocje odbierane są jako chaotyczne, czy może jednak dają się uporządkować. Dopiero z taką wiedzą dziecko może się zastanawiać, jak można zareagować inaczej, które emocje są przeszkodą w dobrym samopoczuciu, w nauce, w nawiązywaniu relacji i współpracy z innymi.
Być może ten skrótowy program edukacji emocjonalnej wydaje się zbyt zawiły i nieadekwatny do warunków szkolnych – przecież nawet my, dorośli, zapewne sami tę edukację każdego dnia pobieramy. Niech nas to jednak nie zniechęca. Czasami wystarczy jedynie pokonać wewnętrzne przekonanie, że szkoła to nie miejsce na rozmowy o uczuciach, a potem najzwyczajniej pochylić się nad dzieckiem, nad jego humorem, z uwagą wysłuchać, nazwać jego stan, kiedy nie potrafi zrobić tego samo, a okaże się, że świat uczuć przestanie być dla dziecka chaotycznym tabu, a skomplikowana edukacja emocjonalna, choć pozornie niewpisana w program podstawy programowej, w rzeczywistości znacznie przyspieszy jej realizację, a przede wszystkim ułatwi dzieciom ich szkolne zmagania.