Godność człowieka jest niezbywalna. Rodzimy się nią obdarzeni. Nawet w sytuacji ciężkiego, fizycznego zniewolenia nikt nie może nam odebrać godności. Są to oczywiście piękne słowa, o których warto pamiętać, o których uczymy się w szkole i które powinny być wypisane złotymi zgłoskami na gmachu naszego człowieczeństwa. Czemu więc, skoro co do zasady większość światowych cywilizacji zgadza się co do przyrodzonej godności, tak wiele jest na świecie zła, gwałtu i wykorzystywania?
Oprócz godności i tego, co czyni człowieczeństwo pięknym i wyjątkowym, w naturze jest jeszcze nasza skaza pierwotna, coś, co wierzący nazywają grzechem pierworodnym, a więc skłonność do negowania (nawet podświadomego) tej godności i popełniania czynów wbrew niej albo co najmniej obok niej.
Wystarczy przecież spojrzeć na wydarzenia sprzed tygodni, na Buczę, Izium czy dziesiątki innych miejsc w Ukrainie, które naznaczone zostały nieludzkim cierpieniem niewinnych i nieludzkim, ale zgoła z innego bieguna, bestialstwem rosyjskich morderców. My – Polacy – znamy to doskonale. Ciężko jest policzyć, ile deportacji na nieludzką ziemię przeżyli nasi przodkowie. Ciężko jest odnaleźć wszystkie miejsca kaźni, wszystkie miejsca pochówku naszych rodaków po azjatyckiej stronie gór Ural. Rosjanie pędzili tam Polaków przez wieki i nieważne, czy były to deportacje białej – carskiej Rosji, czy tej czerwonej – bolszewickiej. U fundamentu jednych i drugich, chociaż może to zabrzmi jak okrutny paradoks, stoi ideologia rosyjskiego ultranacjonalizmu.
Jeszcze jest to całkiem zrozumiałe, kiedy rozpatrujemy historię Rosji carskiej, która była uosobieniem imperializmu i chęci rozszerzenia rosyjskiego widzenia Słowiańszczyzny na całą Europę Środkowo-Wschodnią, bo przecież od upadku Bizancjum, które było spadkobiercą Rzymu, samowolnie tę rolę przejęła Moskwa, zmieniając swoje symbole i korzystając z odesłanych przez upadającą dynastię Paleologów insygniów władzy cesarskiej, książęta Moskwy przywłaszczyli sobie również cesarskie tytuły i symbole, roszcząc sobie prawo do rządu dusz nie tylko nad prawosławnymi Europejczykami, ale wszystkimi Słowianami.
Jak natomiast ma się rosyjski ultranacjonalizm do internacjonalistycznego z zasady i przekonania bolszewizmu? Kiedy dobrze przyjrzymy się historii Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, zauważymy, że we wszystkich konfliktach zbrojnych przede wszystkim używani byli żołnierze z rosyjskiego, azjatyckiego interioru, oszczędzano przy tym trzon państwa, z którym zawsze utożsamiano etnicznych Rosjan. To właśnie to centrum, to jądro rosyjskości było źrenicą rosyjskiego imperializmu, obojętnie jakiego koloru.
Jeśli popatrzymy na obecną wojnę, to również jest to zauważalne. Do boju rzucane są oddziały z jednostek azjatyckich, kaukaskich, a o wojskach czysto rosyjskich pisze się zawsze z przymiotnikiem „elitarne”. Nadal nie ogłasza się w Rosji powszechnej mobilizacji ze strachu przed buntem tego rosyjskiego jądra, przed łzawieniem tej rosyjskiej źrenicy, które może zmyć obecną władzę.
Pomimo tego, że rosyjskie władze bardzo mocno odwołują się do prawosławnej spuścizny, a patriarcha Cyryl błogosławi rosyjskim „bohaterom”, padają buńczuczne deklaracje, że prawosławni są z automatu odporni na zło i grzech i niemożliwością jest, żeby popełniali jakiekolwiek zbrodnie. Jak bardzo można się mylić, jak bardzo religia, która staje się fasadą świeckiej ideologii, może wynaturzyć się i zamiast świecić jasnym światłem Ewangelii, stać się czerwoną latarnią piekła.
Droga między jednym a drugim miejscem jest szokująco krótka, a zmiana odbywa się nie w gabinetach, nie w sztabach, ale w głowach ludzi. Najpierw decydentów, a potem tych, którzy są pod ich wpływem. Dlatego tak ważne jest przypominanie o godności, o miłości i o wrażliwości na człowieczeństwo, które jest cudem wśród stworzenia.