Rodzic jako zarządca dróg
Najpierw trzeba postawić drogowskazy, czyli w języku pedagogiki – granice i zasady. Zasady muszą być przemyślane, to znaczy adekwatne do możliwości dziecka i zgodne z tym, czego chcemy je nauczyć. W tym celu sami musimy przyjrzeć się temu, co dla nas ważne, mniej ważne, jaki mamy system wartości, jakie sami mamy ograniczenia i możliwości.
A potem próbujmy ująć te cele w zasady i umieścić je w określonych granicach. Najważniejszą cechą granic jest ich stałość. Nie mogą ulegać przesunięciom, ilekroć zmieniają się okoliczności. Dziecko ruchome granice rozpoznaje błyskawicznie. I równie szybko wykorzystuje możliwości, jakie ze sobą niosą. Ruchome granice możesz poznać po słowach i postawach, które im towarzyszą:
- Kiedy zamiast „nie” pojawia się „tak”, „czasami”, „może”.
- Kiedy wyrażasz życzenie, nadzieję, zamiast jasnego oczekiwania.
- Kiedy zaczynasz negocjować, powtarzać coś lub kolejny raz przypominać.
- Kiedy krótką prośbę lub polecenie zamieniasz na przemowy, kazania, wykłady.
- Kiedy wysyłasz niejasne, ogólnikowe komunikaty.
- Kiedy swoimi działaniami nie potwierdzasz głoszonej zasady.
Rodzic jako językoznawca
Językowa precyzja pozwala rodzicowi na werbalne wytyczenie stałych granic. Komunikaty powinny być bezpośrednie i rzeczowe. Powinny mówić o tym, czego od dziecka oczekujesz oraz w razie potrzeby kiedy i jak ma wykonać określone zadanie.
Dziecko ma ograniczoną słuchową pojemność słowną oraz nie najlepszą jeszcze koncentrację, więc wydawaj polecenia proste, krótkie i koniecznie pojedynczo (nie każ dziecku wykonywać ciągu czynności w stylu: zanieś brudne skarpetki do pralki, a po drodze nakarm chomika karmą z zielonego opakowania). Jak ognia unikaj komunikatów złożonych. Mówiąc do dziecka, zadbaj o kontakt wzrokowy, o pomocniczy gest wskazujący, o kontakt fizyczny (np. dotknięcie ramienia dziecka, aby przywołać jego uwagę).
Mów do dziecka w trybie oznajmującym, nie rozkazującym, stanowczo, ale nie bądź szorstki i nie podnoś głosu.
Nie nadużywaj słowa „nie”. Zamiast zakazu naucz się formułować komunikaty pozytywne (zamiast „nie krzycz” lepiej powiedzieć „mów ciszej”).
Wreszcie – bądź precyzyjny. Odróżniaj komunikaty ogólnikowe, niejasne od konkretów. Dziecko może nie wiedzieć, że kiedy mówisz „ogarnij pokój”, chodzi ci tylko o wrzucenie klocków do pudełka. Również komunikat „szykuj się do spania” może sugerować wiele innych czynności po drodze do wieczornego spoczynku (np. ostatni etap samochodowego wyścigu) niż jedynie naszykowanie piżamki i udanie się do łazienki.
Rodzic jako psycholog
Swoje oczekiwania dopasuj do możliwości rozwojowych dziecka. Nie oczekuj czegoś, co przekracza jego możliwości lub nie jest zgodne z etapem rozwojowym dziecka (nie spodziewaj się, że trzylatek sam posprząta cały pokój albo że będzie siedział bez ruchu, kiedy czekacie w kolejce do lekarza).
Nie poprzestawaj na słowach. Dziecko to głównie istota sensoryczno-motoryczna, a więc jego aktywność opiera się na ruchu i dotyku. Kiedy więc czegoś od dziecka oczekujesz, a ono ignoruje twoje słowa, wciągaj je do działania. Na przykład polecenie posprzątania zabawek niech będzie wsparte wzięciem za rączkę, podejściem do pudełka, włożeniem klocka do ręki dziecka.
Kiedy chcesz odnieść się do złego zachowania dziecka – odnoś się tylko do zachowania. Nie oceniaj, nie komentuj, nie wartościuj. Mów o swoich uczuciach i o zachowaniu dziecka (np. złoszczę się, kiedy nie wyrzucasz papierków do kosza na śmieci, zamiast: jesteś bałaganiarzem). Dokładnie określaj konsekwencje zachowania dziecka, przypominaj o nich i stosuj je (np. jeśli nie schowasz klocków do pudełka, nie będzie wieczornej bajki). Dostarczaj informacji dotyczących dokonywania właściwych wyborów. Wspieraj dziecko zachęcającymi komunikatami.
W staraniach o posłuszeństwo dziecka nie uciekaj się do groźby, przekupstwa, obietnic, krytyki, sarkazmu, porównywania, poniżania.
W zachęcaniu pociechy do współpracy przydatna może się okazać ucieczka w ukochany świat dziecka – świat wyobraźni. Wykorzystaj go. Stwarzaj scenki, animizacje, wymyślaj fabuły. Niech przedmioty mają uczucia, pragnienia, potrzeby, które tylko dziecko może zaspokoić. Niech czuje, że bez jego działania talerze płaczące z brudu na stole nadal będą płakać, jeśli nie schowa się ich do zmywarki, brudne ząbki będą między sobą narzekać na mieszkające w nich robaczki, a kredki podziękują dziecku, kiedy po zabawie będą mogły odpocząć w swoim pudełku.
Rodzic jako strateg
Rodzic musi przewidywać. Trafnie i skutecznie. Musi mieć opracowane strategie i taktyki, które pozwolą obydwu stronom (dziecku i rodzicowi) wyjść zwycięsko ze starć i potyczek.
Przede wszystkim reguły i granice muszą być wcześniej ustalone. Muszą być nazwane, wyjaśnione i przypominane. Mogą być narysowane, wydrukowane. W razie konfrontacji będzie można się do nich rzeczowo i ze spokojem odnieść. Przewidywalność granic da dziecku poczucie bezpieczeństwa, ułatwi uczenie się reguł i da wskazówki do ich stosowania. Rodzicowi oszczędzi tłumaczeń, przekonywań i konieczności każdorazowego ich argumentowania.
Nie działaj z zaskoczenia. Kiedy oczekujesz czegoś od dziecka, a ono akurat jest zajęte swoimi czynnościami, uprzedź je, czego może się spodziewać. Daj mu czas na przestawienie się.
Kiedy spodziewasz się oporu, daj dziecku wybór – w dopuszczalnych granicach. Podaj jakąś alternatywę (np. chcesz na śniadanie płatki z mlekiem czy serek z bananem?). To skuteczna strategia, żeby osiągnąć swój cel, a dziecku dać poczucie wolności i sprawstwa.
Czasami dziecko upiera się przy jedynie słusznym, jego zdaniem, scenariuszu wydarzeń. Rodzic wie, że nie jest on realny w danej sytuacji, a dziecko nie dopuszcza sprzeciwu. Histeryczna awantura także nie jest przed wyjściem do pracy i przedszkola wskazana. W takich momentach rodzic strateg może zastosować taktykę zmiany tematu (jeśli się da), odwrócenia uwagi lub „jestem na tak, ale”. Ta ostatnia polega na tym, że rodzic zgadza się na pomysł dziecka, wchodzi w jego świat, okazuje zainteresowanie jego potrzebami, dopytuje o szczegóły pomysłu, a w międzyczasie robi swoje, np. szykuje siebie i dziecko do wyjścia, dopiero potem, niemal niepostrzeżenie, dodaje „ale” i podaje swoje rozwiązanie – korzystne i dla niego, i dla dziecka (np. ależ oczywiście, że obejrzymy bajkę, włączymy ten odcinek o wyprawie na bezludną wyspę, pamiętasz? był śmieszny, prawda? obejrzymy go zaraz po powrocie z przedszkola). Może to nieco zawiła strategia, ale dziecko czuje się potraktowane poważnie – usłyszało „tak”, okazano zainteresowanie jego pomysłem. Łatwiej mu więc zgodzić się na ustępstwa.
Pomysły, strategie, role, zadania, funkcje – wielowymiarowość rodzica nie zna granic. Warto jednak się na nią otworzyć, by kazania, pogróżki, kary, perswazje, konflikty, kłótnie, zbytnią pobłażliwość lub przesadną surowość zastąpić kreatywnością, życzliwością, współpracą, szacunkiem, wreszcie pełną radości codziennością.