Życie jest wędrówką. Czasami trudną i nużącą, czasami fascynującą i zapierającą dech w piersiach, czasami pełną spełnienia, ale i często utkaną cierpieniem. Lecz mimo zmieniających się dni idziemy do przodu. Nie możemy zatrzymać biegu życia. Na tę niezwykłą, niepowtarzalną drogę jesteśmy wyposażani w plecak doświadczeń i przekonań, z których najwięcej otrzymujemy w dzieciństwie, kiedy nasz mózg i serce rozwijają się najintensywniej i chłoną jak gąbka wszystko, czego doświadczamy. Wiele z tego, co przeżyliśmy i jak nauczono nas żyć, naznacza nas na całe życie. Nie zawsze jednak są to doświadczenia pozytywne i inspirujące. Czasami nasi bliscy i wydarzenia naznaczają nas tym, co potem bardzo utrudnia nam naszą drogę przez życie. Czasami to bardzo ciężki plecak. Zdarza się, że dopiero w dorosłym życiu udaje się z nimi zmierzyć i przeformułować naznaczenie, jakie nam pozostawiły.

Jaki jest ten bagaż otrzymany w dzieciństwie? Jakie to są przekonania? Co nam ciąży często latami? Jakie doświadczenia bywają obciążeniem, które dla wielu musi się oprzeć o współpracę ze specjalistami, bo sami nie mogą się uporać z tym, co mają w sobie, a co nie daje im szczęścia lub utrudnia całkowicie doświadczenie radości życia? Każdy z nas ma inny plecak wypełniony po brzegi. Jedni mieli mądrych, dojrzałych i wspierających rodziców, którzy wyposażyli ich we wspaniałe poczucie radości życia, pewności siebie i doceniania swojej osoby, przez co tworzą wokół siebie trwałe, głębokie relacje. Inni mieli trudne doświadczenia, które ich naznaczyły. I jedni, i drudzy jednak doświadczają łez. Nie ma życia, w którym nie płynęłyby łzy rozczarowania mniejszego czy większego.

Brak wiary we własne możliwości

Jednym z najczęstszych ciążących nam doświadczeń z dzieciństwa jest zamazanie w nas wiary we własne możliwości. Niestety, w większości takie przekonanie o sobie, świadomie lub nie, budują w nas rodzice, opiekunowie czy wychowawcy i nauczyciele. W polskim wychowaniu dziecko przeważnie jest nie dość dobre, zawsze musi doskakiwać do jakiegoś wyższego poziomu, nie dlatego, że jest mało inteligentne lub pozbawione zdolności, ale zawsze będzie porównywane do zdolniejszych i bardziej inteligentnych. Zwykle w polskiej szkole wytyka się niedostatki i błędy, a nie promuje zdolności i sukcesów, by na nich budować rozwój. W ten sposób rodzice i szkoła, chcąc dla dziecka jego intensywnego rozwoju, budują w nim blokadę i napięcie, które czasami dorosłym ludziom utrudnia funkcjonowanie nie tylko zawodowe, ale i tworzenie związków. Zawsze bowiem będę nie dość dobry i będą lepsi ode mnie, a ja będę musiał ich gonić. Takie przekonanie, zwykle zakodowane w nas w dzieciństwie, pozbawia nas wiary we własne siły. I nawet jeśli zdobędziemy pracę, którą lubimy, może się zdarzyć, że blokada w nas nie pozwoli nam sięgnąć po wyższe cele i sukcesy, na jakie nas stać. Wiąże się to z zaburzonym poczuciem tego, kim jestem i jaką wartość prezentuję.

Poczucie własnej wartości

Od maleńkości można ją w człowieku niszczyć lub budować i wzmacniać. Każdy chyba choć raz usłyszał w dzieciństwie jedno z takich zdań: „Jesteś niegrzeczny”, „Do niczego się nie nadajesz – posprzątać nawet nie umiesz”, „Jesteś beznadziejny”, „Nie jedz tyle słodyczy, bo jesteś gruba” lub „Jedz więcej, bo jesteś jak patyk”, „Tego nie umiesz? – to takie proste” itd. itp. Każda ocena, negatywna krytyka[1] bez pokazywania potencjału i dobra złożonego w człowieku niszczy jego poczucie własnej wartości. Często odwołujemy się do amerykańskiego modelu wychowywania, w którym chwali się ludzi od najmłodszych lat, afirmując ich zalety, w naszym mniemaniu ponad miarę. Jednak czy na pewno? Nawet jeśli jest to nieco na wyrost, to na pewno lepiej jest słyszeć: „Jesteś wspaniały, zdolny, jestem z ciebie dumny”, by zbudować w człowieku mocny fundament tego, kim jest i na co go stać.

Zasłużyć na miłość innych

Bardzo często schemat, jaki łatwo można zaszczepić w człowieku, szczególnie dziecku, to poczucie, iż dopiero jak będę bezbłędny, idealny niemalże we wszystkim, rodzice będą ze mnie zadowoleni. Jeśli rodzic, wychowawca, nauczyciel wciąż skupia się na brakach, wadach, niedoskonałościach i do tego okazuje wciąż swoje niezadowolenie, może doprowadzić do sytuacji, że uruchomi schemat: muszę być taki a taki, by być docenionym, a potem nawet kochanym. Nie wystarczy, bym był sobą. Może to prowadzić do trudnego budowania relacji w dorosłym życiu.

Za wszystko trzeba zapłacić

Czasami możemy wyjść z dzieciństwa z przekonaniem, iż za wszystko, co robimy, niezależnie czy dobrego, czy złego, przyjdzie nam zapłacić. Trwanie w takiej atmosferze przez wiele lat powoduje, że sami możemy zacząć tak funkcjonować. Nie umiemy być bezinteresowni. Sobie też każemy płacić na różne sposoby. Nie tylko finansowe. Oczekiwanie na wdzięczność, uzależnianie innych od siebie to też skutki myślenia, że nic w życiu nie jest za darmo. Życie jest pewnego rodzaju handlem. A przecież to, co najważniejsze w życiu – miłość – jest w swej istocie dane za darmo, bez zapłaty. Trudno więc osobom z takim obciążeniem rozwijać relacje miłości.

Brak poczucia bezpieczeństwa

Może się zdarzyć, że wychowujemy się w domu z dużym obciążeniem – czy to chorobą, czy trudną relacją rodziców, separacją, rozwodem, czy nawet niestabilną sytuacją finansową. Dziecko nasiąka wtedy niepewnością i lękiem na wiele lat. Może się zdarzać, że nawet jak potem jest w szczęśliwym związku, ma cieszącą się zdrowiem rodzinę czy stabilną sytuację finansową, projektuje swoje lęki i brak poczucia bezpieczeństwa, niszcząc to, co ma. Zdarza się, że ludzie wychowywani w atmosferze braku poczucia bezpieczeństwa nie umieją już inaczej żyć.

Nieumiejętność okazywania uczuć

Jednym z trudniejszych obciążeń w naszym plecaku doświadczeń jest brak umiejętności okazywania uczuć. Wychowanie w sztywnych zasadach, w chłodnym klimacie oczekiwań i wysokich wymagań często idzie w parze z dość chłodną atmosferą emocjonalną w domu. Nieokazywanie uczuć dziecku, bezwarunkowej miłości, przytulania według potrzeb małego człowieka, ale też niby banalne zdania „nie maż się”, „nie płacz” – czyli niedawanie przestrzeni na okazywanie uczuć; również nieprzyznawanie się rodziców do swoich błędów, niepozwalanie sobie na płacz, na smutek wobec dzieci czy niedzielenie się z nimi radością może owocować zahamowaniem w dziecku okazywania swoich uczuć. Na dziesiątki lat można zablokować w człowieku emocje, stłamsić jego ekspresję, zbudować napięcie i zaburzyć jego bliskie relacje z partnerem czy partnerką lub dziećmi.

Jednak każdy z nas ma co innego w plecaku z dzieciństwa. To tylko kilka przykładów naszego bagażu. By odkryć to, co w nas tkwi, wystarczy otworzyć usta i usłyszeć swoją matkę lub ojca. Jednak nie zawsze to bywa tak proste. To, skąd wyszliśmy, nie determinuje jednak tego, jak będziemy żyć. Nawet jak mamy najgorsze doświadczenia, nie musimy iść ich śladem. Z patchworkowych rodzin wychodzą ludzie, którzy zbudowali trwałe związki, z domów z niskim wykształceniem – pracownicy naukowi, wybitni specjaliści, z niezamożnych domów – ludzie dorabiający się majątków, a z domów przepełnionych cierpieniem wychodzą ludzie, którzy doceniają zdrowie, radość życia. Jednak musi się w ich głowach dokonać naprawdę wiele, by znaleźć swoją szczęśliwą drogę w tej najważniejszej wędrówce, jaką jest życie, nawet z ciężkim plecakiem doświadczeń.

 


[1] Chodzi o czyste krytykowanie bez pokazania wartości człowieka. Można zwracać komuś uwagę na jego wady czy słabości w sposób, w którym on sam będzie chciał nad nimi pracować, ale nie by zadowolić własne ego krytykującego.