W dzisiejszym świecie trudno nam uciec od rywalizacji, oceniania naszych poczynań, wyglądu, statusu społecznego, a także od chęci dostosowywania się. Za tym wszystkim stoi niezaspokojona potrzeba akceptacji przez innych, ale przede wszystkim przez siebie samych. Tak bardzo przyzwyczajamy się do krytyki, że często sami się szufladkujemy, poddajemy autokrytyce, umniejszamy sobie, co w konsekwencji prowadzi do braku chęci rozwoju bądź wręcz na odwrót – wciąż próbujemy sprostać nie swoim oczekiwaniom, po drodze zatracając się w niezdrowym perfekcjonizmie, tracąc swoje „ja”. Próbujemy pokazać swoją pewność siebie, wiarę i miłość do samego siebie, ale obraz tego, jak działamy i reagujemy, sugeruje wręcz coś przeciwnego. Zapominamy o swojej wyjątkowości, nawet jeśli nie posiadamy wyjątkowych umiejętności. Bardzo lubię stwierdzenie, które szczególnie współczesne mamy motywuje, że nie musimy być zawsze „jakieś”, bo jesteśmy „wystarczające” dla swoich dzieci, rodziny. Nieważne, jak wiele osiągniemy na przykład na polu rodzicielstwa, ważne, by się starać, by dawać dobro. To wyraz naszego poczucia wartości siebie, więc zasługujemy na szacunek nie mniej niż ktokolwiek inny.
Żeby móc się rozwijać na wielu płaszczyznach życia, tworzyć zdrowe i szczęśliwe relacje, trzeba wybrać siebie. To znaczy pokochać siebie bezwarunkowo i zaakceptować to, kim się jest teraz, w tej chwili, nie za jakiś czas, nie, kiedy coś osiągniemy. By nie stawiać sobie dodatkowych warunków czy karać się za błędy i porażki. Kochać siebie nie jest wywyższaniem się czy przejawem egoizmu. Bo to ostatnie również wynika z naszych braków i kompleksów, czyli nieakceptowania siebie. Przecież nawet przykazanie miłości mówi, by kochać bliźniego jak siebie samego. To jak mamy szczerze i prawdziwie kogoś pokochać, akceptować zarówno zalety, jak i wady, jak uwięzieni jesteśmy w nierealnych oczekiwaniach, krytykanctwie? Kocha się przecież pomimo czegoś, a nie za coś.
Zatem, by powyższe nie było tylko pustym frazesem, jest potrzeba uznania dla siebie, swojej pracy nad rozwojem fizycznym, psychicznym czy duchowym. Ponadto należy odnosić się z szacunkiem do siebie, do swojego dobra i szczęścia i mówić o sobie w sposób pozytywny, ani nie umniejszając, ani nie koloryzując prawdy. Ważne jest również, a może najważniejsze nieraz, by sobie wybaczać potknięcia, uznawać to, że nie zawsze jest tak, jak byśmy tego chcieli, a także, by wyznaczać granice sobie i innym. Czasami tak bardzo skupiamy się na innych, że zaczyna nam brakować czasu, energii i chęci, a do tego czujemy się wykorzystani. Trzeba wiedzieć, że nasze relacje zawsze powinny być dwukierunkowe, stąd taka dbałość o granice. Taka samoświadomość siebie to jedna ze składowych miłości własnej. To dzięki niej zdajemy sobie sprawę z procesów, które w nas zachodzą. To pozwala na samoregulację. Kiedy przyglądamy się swoim myślom, przekonaniom i reakcjom oraz emocjom, jakie one w nas wywołują, będziemy umieli nimi zarządzać, tak by się nie spalać już na starcie, tylko umieć przewidzieć i przekierować swoją energię na przemyślane działania. Co nie oznacza, by nie dawać sobie przyzwolenia na przeżywanie życia po swojemu czy nie akceptować swoich emocji. Także dbanie o swoje ciało jest przejawem miłości własnej, jednak nie oznacza to, by się katować. Może lepiej nauczyć się, szczególnie w obecnych czasach, odpoczywać. Troska o siebie, o swoje zdrowie, dobre samopoczucie, dietę czy treści, którymi się karmimy, jest najłatwiejszym sposobem, by zacząć proces pokochania siebie.
Nie zrobimy tego wszystkiego tak od razu. Miłość jest procesem, jest niezmienna, stała, ale dojrzewa wraz z naszymi doświadczeniami. Dlatego, by nie czuć do siebie znużenia i niechęci, warto czasem spróbować zrobić coś na nowo, w inny sposób niż zwykle. Tracimy wiele energii na osiągnięcie założonych rezultatów, nie próbując różnych wariantów działania. A samo nic się nie zrobi. Nie popadajmy w perfekcjonizm, który tylko nadweręża zdrowie psychiczne. Nie udawajmy kogoś, kim nie jesteśmy, nie próbujmy być na siłę optymistyczni. Lepiej zaakceptujmy fakt, że zdarzają się gorsze chwile, że czujemy ból, cierpienie, smutek czy żal. Ważniejsze jest, by być ze sobą szczerym. Wtedy łatwiej będzie nam to wszystko zaakceptować. Zresztą nie od dziś wiadomo, że to, jak czujemy się psychicznie, wpływa na naszą fizyczność i odwrotnie. Bycie ze sobą szczerym i traktowanie siebie dobrze, z szacunkiem z pewnością ułatwi nam bycie ze sobą w pełni. Dobrze byłoby również wyrobić w sobie nawyk traktowania siebie z miłością. A to również tyczy się tego, jakimi ludźmi się otaczamy. Czy są to osoby, które się o nas troszczą, opiekują, akceptują? To my mamy wpływ na nasze wybory, relacje, sposoby spędzania wolnego czasu czy książki, filmy, które chcemy obejrzeć. Nie trzeba iść z nurtem, kiedy jest nam tam źle.
Bardzo często zrzucamy winę za nasze niepowodzenia na warunki zewnętrzne, a okazuje się, że to, co nas czyni nieszczęśliwymi, znajduje się w naszych ocenach i przekonaniach o nas samych czy o świecie. Dlatego tak ważne jest poznanie siebie, wsłuchanie się bądź spisywanie swoich myśli i przekonań. Dzięki temu możemy je zrozumieć i – co ważne – przejąć nad nimi kontrolę. Czasami pod wpływem chwili, emocji, błędnego przekonania czy jakiejś półprawdy działamy – robiąc krzywdę zarówno innym, jak i sobie. Przyjrzenie się swoim myślom nie tyle pozwoli nam je poukładać i wykorzystać w odpowiedni sposób, ile z czasem zmieniać to, co błędne, nieprzydatne, by móc w pełni czuć się przez siebie kochanym.