Tym, co często spędza sen z powiek wielu osobom, jest ciągłe przejmowanie się czymś, na co nie mamy bezpośredniego wpływu. Niepokoją i zasmucają nas rzeczy, które owszem nas w jakiś sposób dotyczą, dotykają, ale nie możemy im zaradzić, bo nasze starania i tak niczego nie wskórają, a my żyjemy według scenariuszy, które nigdy się nie wydarzą. Tak jest, kiedy nadmiernie zamartwiamy się przyszłością albo wciąż nie umiemy uporać się z przeszłością. Bądź kiedy swoją wartość jako osoby uzależniamy od opinii innych i próbujemy sprostać ich oczekiwaniom. Martwienie się na zapas stało się dla niektórych jedynym motorem ich działań, które i tak nie przynoszą żadnych rezultatów, a hamują nasz rozwój. Poza tym to jedna z toksyn – obok zazdrości czy narzekania – która nie pozwala nam w pełni korzystać z życia, jego zasobów, z naszych talentów, a przy tym bardzo niszczy nasze zdrowie psychiczne.

Trzeba sobie uświadomić, że nasze wysiłki należałoby skupić na tym, co realnie jesteśmy w stanie zmienić, kontrolować. Tak bardzo wielu z nas boi się o przyszłość, o wydarzenia na arenie politycznej, że zapominamy o tym, co tu i teraz. Owszem mamy pośredni wpływ na chociażby decyzje władz poprzez uczestniczenie w wyborach, ale na ostateczny wynik głosowań czy wydanych decyzji już nie. Tak jest z wieloma rzeczami czy sytuacjami w naszym życiu. Są rzeczy, których zupełnie nie jesteśmy w stanie kształtować, na niektóre możemy w jakiś sposób oddziaływać albo tylko na jakimś etapie ich planowania. Ale na naszą teraźniejszość, na nasze życie prywatne czy komfort psychiczny swój czy członków swojej rodziny mamy bezpośredni wpływ i to jest właściwe miejsce naszych starań, działań i wysiłków. W tej sferze wszystko zależy od nas, od początku do końca.

Oczywiście nie oznacza to, że mamy spocząć na laurach, nie interesować się tym, co przynosi świat, zupełnie odciąć się od wszystkiego, co zewnętrzne. Nasz obszar zainteresowań czy oddziaływań zawsze możemy powiększać. To od nas zależy, na ile się w coś zaangażujemy. Tylko trzeba to zrobić z głową, by nie tracić czasu i energii na walkę z wiatrakami, snucie różnych nierealnych scenariuszy czy narzekanie. Trzeba zawsze opracować konkretny plan działania i mierzyć swoje możliwości i siły na zamiary. Kiedy znajdziemy w sobie tyle motywacji, to i znajdzie się siła, by coś osiągnąć. I wiedzieć, kiedy odpuścić, kiedy nasze możliwości i tak nie mają bezpośredniego wpływu na coś. I nauczyć się nie przejmować tym, co nie jest w zasięgu naszych starań, tylko po prostu przyjąć rzeczy takie, jakie są. Jaki jest sens w zamartwianiu się, kiedy i tak nie zmienimy czegoś, tak jak byśmy tego oczekiwali. Lepiej szukać pozytywów, nawet kiedy coś jest dla nas niekorzystne. Taka strategia działania chociaż nie będzie nas frustrować, nie przyniesie masy rozgoryczeń i rozczarowań. Nie odbije się to niekorzystnie na naszym zdrowiu psychicznym.

Łatwiej jest żyć ze świadomością, że możemy coś kontrolować. Dlatego dobrze ustalić strefę swoich oddziaływań, wiedzieć, gdzie możemy coś kontrolować, zmienić, wiedzieć, co i jak może kształtować nasze reakcje, odczucia. Zrozumieć swoje i najbliższych potrzeby, granice. W ten sposób możemy chociaż przygotować się na swoje reakcje, by nic nas nie zaskakiwało, szczególnie nieprzyjemnie. Poza tym dobrze uświadomić sobie, że nie zawsze jesteśmy w stanie nad wszystkim mieć kontrolę, ale nad swoim nastawieniem już tak. Od niego wiele zależy. Chociażby nasze decyzje, radzenie sobie z niepowodzeniami czy stresem. Bardziej świadomie przyjmujemy różne skutki naszych działań. Nawet jeśli mamy wpływ na swoich najbliższych, to trzeba wiedzieć, że już na ich emocje, reakcje czy pojmowanie różnych sytuacji w określony sposób już nie. Pewni możemy być tylko swoich odczuć. Dlatego też nie warto przejmować się i uzależniać się od opinii innych. Nie mamy wpływu na to, jak ktoś nas czy nasze postępowanie odbiera, nawet jeśli bardzo staramy się, by pokazać swoje dobre zamiary. Bo i te czasami mogą dla innych zostać odczytane niewłaściwie wobec naszych intencji. Dlatego dobre i zdrowe relacje zawsze zależą od dobrej woli dwóch stron. Inaczej stawiamy sobie zbyt wygórowane cele, chcemy doskoczyć do nie swoich celów, a nasza pewność siebie i akceptacja samego siebie stale maleją.

Poza tym czasami działamy bez zastanowienia, co powoduje, że nie zawsze jesteśmy zadowoleni z rezultatów naszych poczynań. Czasami to wynika też z naszych lęków, bo gdzieś ciągle boimy się przyszłości i próbujemy już teraz przewidzieć pewne rzeczy, od razu zaradzić i nie dać wydarzyć się temu, co niesie dla nas zgubne skutki. Bądź ciągle rozpamiętujemy nasze może błędne decyzje, tak jakbyśmy chcieli zamazać coś, co już się wydarzyło. A to wszystko blokuje naszą kreatywność, swobodę i radość z doświadczania nowych rzeczy. Nie warto zatrzymywać się na przeszłości, ona już się wydarzyła i już w jakiś sposób nas ukształtowała, natomiast nigdy nie da się przewidzieć na sto procent, co przyniesie nam przyszłość. Lepiej przyjrzeć się konkretnie naszemu lękowi i dokładnie określić, co nas blokuje, co kieruje naszym postępowaniem. Kiedy świadomie do tego podejdziemy, może się okazać, że będziemy wiedzieć, nad czym pracować, co może dać nam siłę, by iść naprzód, mając już wpływ na swoje działania. Nie będziemy już snuć scenariuszy działań, tylko realnie skupimy się na działaniu, na wyjściu naprzeciw swoim obawom, by w końcu odzyskać kontrolę nad tym, co dla nas jest ważne. Bo kiedy uwierzymy w swoje możliwości, wtedy to, co jest tu i teraz, naprawdę może okazać się w zasięgu ręki. I nie jest wstydem proszenie o pomoc, to również wyraz naszego bezpośredniego wpływu na swoje zdrowie.

Martwienie się na zapas może rzeczywiście być hamulcem dla naszego rozwoju i dobrostanu psychicznego. Dlatego warto pracować nad tym, aby przejść od martwienia się do bardziej konstruktywnych i zdrowych sposobów radzenia sobie z trudnościami życiowymi.