Komunikacja jest naszą codziennością. Porozumiewanie się jest dla relacji tym, czym powietrze dla życia. Jest konieczne. Musimy się porozumiewać, żeby żyć w zdrowiu psychicznym. Już w starożytności egipski Faraon Psametyk I chciał sprawdzić, czy istnieje jakiś prajęzyk, domyślny i pierwotny dla całej ludzkości. Zamknął w tym celu dwóch małych chłopców i tylko ich karmił. Po dwóch latach wypowiedzieli jedno słowo, które było podobne do słowa „chleb” w języku frygijskim. Uznał, że to język pierwotny. Jego pomysł postanowił powtórzyć znany średniowieczny mecenas nauki, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, Fryderyk II Hohenstauf. Jego marzeniem było, żeby dowiedzieć się, w jakim języku porozumiewali się Adam i Ewa. Postanowił w tym celu (uzasadnionym przecież koniecznością naukowego postępu) odebrać kilkoro niemowląt ich matkom. Przekazał dzieci kobietom, które miały obowiązek je tylko karmić i dbać o ich higienę. Zakazany był jakikolwiek kontakt werbalny. Eksperyment ten, nazywany dziś eksperymentem deprywacyjnym, zakończył się tragicznie. Wszystkie dzieci zmarły. Dzisiejsza nauka dostarcza nam dowodów w postaci obrazów tomografu komputerowego, które pokazują, jak rozwinięty jest mózg dziecka, które jest otoczone miłością, ciepłem i które jest prawidłowo stymulowane, oraz mózg dziecka, które nie zaznało normalnego, spokojnego dzieciństwa. Różnice są ogromne. Poniższe zdjęcie przedstawia mózg trzylatka, który dorasta w zdrowym otoczeniu, i mózg dziecka w tym samym wieku z rumuńskiego sierocińca, które było pozbawione uwagi, czułości i nie było stymulowane do rozwoju.
Komunikacja stanowi więc fundament naszego funkcjonowania nie tylko jako jednostek, ale także jako części społeczeństwa. I nie ma w tym żadnej dowolności. Żeby żyć, musimy się komunikować.
Jak więc się komunikować, żeby przynosiło to korzyści nam i otoczeniu? Jak być zrozumianym i nie uchodzić za dziwaka? Nie ma jednej prostej odpowiedzi, ale można dać trzy wskazówki, trzy fundamentalne zasady, których zastosowanie spowoduje, że w przeważającej liczbie interakcji będziemy zrozumiani.
Po pierwsze bądź sobą!
Wydaje się, że to nic nadzwyczajnego i że to taka mowa-trawa. Kryje się za tym jednak coś dużo głębszego. Ile razy jest tak, że chcemy wypaść na kogoś lepszego, innego, niż jesteśmy wewnątrz. Codziennie nakładamy maski. Mamy ich dziesiątki. Zmieniamy je w zależności od tego, z kim rozmawiamy. Ile razy przybieramy pokorną i karną postawę, rozmawiając z szefem, a protekcjonalną i pełną pewności siebie, gdy rozmawiamy z kimś, nad kim mamy władzę. Ile razy przybieramy twarz mędrca, przyjaciela, wroga i wiele, wiele innych. Kiedy więc jesteśmy sobą i czy w ogóle jesteśmy sobą kiedykolwiek? Wydaje mi się, że prawdziwi jesteśmy wtedy, kiedy jesteśmy sami ze sobą, wtedy, kiedy nikt nas nie widzi i nie słyszy. Czy chcielibyśmy, żeby takimi widzieli nas inni? Czy akceptujemy samych siebie? Jeśli nie, to chyba czas nad tym popracować. Jeżeli nie będziemy w stanie komunikować się w prawdzie sami ze sobą, to nie będziemy w stanie porozumieć się z nikim innym. To fundament. Dlatego też ta rada jest chyba najtrudniejsza do zrealizowania. Jesteśmy dzisiaj bardzo często zakładnikami myślenia o tym, czy jesteśmy lubiani, czy się z nami liczą, co o nas pomyślą. I brniemy w te maski, brniemy w udawanie i stwarzanie pozorów aż do momentu, w którym się potkniemy, zgubimy ścieżkę i sami pogubimy się w tym pędzie. Nie będziemy wiedzieć, kim tak naprawdę jesteśmy.
Jestem przekonany, że to jest największy dramat współczesności. Presja na to, żeby być "kimś" przesłania nam prostą prawdę, że właśnie będąc sobą, najbardziej jesteśmy "kimś". Kimś niepodrabialnym.
Po drugie miej i zakładaj dobrą wolę!
Dobra wola daje pokój. Kolejnym grzechem współczesności jest doszukiwanie się drugiego dna, pułapek, które na pewno ktoś na nas zastawił. Często jest tak, że przecież nam nie przyjdzie nawet do głowy, żeby samemu na kogoś takie sidła zastawiać, ale poziom nieufności w naszym społeczeństwie jest tak ogromny, że zamiast tę dobrą wolę zakładać u innych, zakładamy coś zupełnie odwrotnego. Niestety. Badania poziomu zaufania w polskim społeczeństwie niezmiennie od kilkunastu już lat wskazują, że około 75% badanych potwierdza, że bliskie jest im stwierdzenie, że w relacjach z innymi należy zachować szczególną ostrożność. Smutne. Około połowa wskazuje również na to, że zaufanie do partnerów w interesach najczęściej źle się kończy. Smutne po dwakroć.
Jak więc w takiej sytuacji zakładać dobrą wolę? To heroizm! Dlatego dzisiaj tak ciężko się między sobą dogadać. Ale bądźmy awangardą!
Po trzecie nie gadaj po próżnicy!
O ile świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy powstrzymywali się od plotek, obmów, czczego gadania. Utopia. Wiadomo, że tego się nie pozbędziemy z naszej rzeczywistości, ale skoro mamy już być tą awangardą postępu w dziedzinie komunikacji, to powinniśmy kilka razy zastanowić się, zanim coś powiemy. Nie tylko nad tym, jak to zrobimy, ale czy w ogóle powinniśmy zabierać głos. Jest taka bardzo dobra metoda, żeby przeanalizować, czy warto coś mówić. Za jej twórcę uważa się starożytnego filozofa z Aten ˗ Sokratesa, o którym więcej nie wiadomo, niż wiadomo. Nazywa się ona trzema sitami. Pierwsze sito to prawda. Przeanalizujmy, czy to, co zamierzamy powiedzieć, jest prawdą. Jeśli nie jest, darujmy sobie. No, chyba że opowiadamy dowcip. Ale w innych sytuacjach nie ma to sensu. Drugie sito to dobro. Czy to, co chcemy powiedzieć, przyniesie jakieś dobro naszemu rozmówcy. Czy pchnie naszą relację naprzód, czy może spowoduje tylko smutek i żal. Miejmy na uwadze dobro drugiego człowieka. Trzecim sitem jest pożyteczność. Czy ta informacja jest konieczna i pożyteczna, czy też nasz interlokutor może się bez niej obyć. Nie dotyczy to zresztą tylko rozmów, ale wszystkiego, co wychodzi z naszej głowy za pośrednictwem aparatu głosowego lub palców stukających w klawiaturę. Myślę, że warto to przemyśleć.
...
Jestem przekonany, że zachowując, a przynajmniej starając się pamiętać o tych zasadach, mamy szansę poprawić nasze relacje z innymi osobami. Bo to nie inni powinni się zmieniać, ale to my powinniśmy być bardziej uważni na to, co mówimy, jak mówimy i po co mówimy.