Dom ma wiele znaczeń. Zazwyczaj kojarzony jest z budynkiem, przestrzenią, w której mieszkamy, ale także z rodziną, najbliższymi, z którymi pod jednym dachem żyjemy. Archetypiczny dom to bezpieczeństwo, ciepło, szczęście, więzi. To nasze miejsce na ziemi. W domu możemy być sobą. Jesteśmy akceptowani tacy, jacy jesteśmy. Możemy liczyć na wsparcie innych. Nie musimy się samotnie borykać z trudami życia. W domu czujemy się swobodnie. Możemy żyć według własnych przyzwyczajeń. Jest miejscem przynależności i bezpiecznym schronieniem. Często mówimy też o tworzeniu domu. Mamy wtedy na myśli budowanie miłej, ciepłej, przyjaznej atmosfery. Dom przekazuje nam wartości, na których później w życiu bazujemy, wpaja dobre obyczaje, kształtuje osobowość i stosunek do ludzi i świata.

Brak domu to bezdomność dosłowna, fizyczna, ale też przenośna, rozumiana jako brak miejsca dającego poczucie rodzinnego szczęścia i bezpieczeństwa. Nosimy wtedy w sobie deficyty emocjonalne, psychiczne, pewne braki, głody, które potem wpływają na pozostałe przestrzenie naszego życia – na motywację, wyznawany system wartości, na wybory, których dokonujemy. O takim głębszym poczuciu bezdomności, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, ale nie tylko, wspomina papież Franciszek w swojej encyklice Christus Vivit: „Jeśli młodzi ludzie (…) dorastali na pustyni pozbawionej znaczeń, jakże mogą chcieć poświęcić się, by siać? Doświadczenie nieciągłości, eliminacji i upadku podstawowych pewników, któremu sprzyja dzisiejsza kultura medialna, powodują uczucie głębokiego osierocenia”[1].

Czujemy się we współczesnym świecie osieroceni i bezdomni. Powodem tego jest osamotnienie, brak głębokich relacji, brak wzajemnej otwartości, a często nieprzyjazne nastawienie, obojętność. Tak rozumiana bezdomność prowadzi do pewnego rodzaju anonimowości.

Ale skoro definicja bezdomności może być aż tak szeroka i dotyczyć każdego człowieka i wszystkich relacji, to równie szeroko można rozumieć potrzebę budowania domu – nie tylko wobec tych, z którymi mieszkamy w jednym domostwie. Tworzenie domu może być, i powinno, działaniem bardziej powszechnym, rozciągniętym na tych wszystkich, których spotykamy na co dzień.

Jak możemy tworzyć dom innym – kolegom z pracy, ze studiów, sąsiadom, potrzebującym? Możemy ich udomowić. Jak takie udomawianie rozumieć? Możemy uczynić innych mniej anonimowymi. Papież wskazuje na konieczność otwartości i gotowości towarzyszenia innym w ich życiowej drodze, a także na gościnność: „we wszystkich naszych instytucjach musimy znacznie bardziej rozwijać i umacniać naszą zdolność do serdecznej gościnności”[2]. Gościnny to ten, kto chętnie przyjmuje innych u siebie i stara się zaspokoić ich potrzeby. „Przyjmować u siebie” nie oznacza tylko gościć kogoś w swoim domu, ale też przyjmować go mentalnie poprzez otwartość, przyjazne usposobienie i dzielenie się tym, co mamy. Oznacza to gotowość zauważania drugiego człowieka – przede wszystkim poprzez spojrzenie, zatrzymanie się przy nim, poprzez gotowość poświęcenia mu swojego czasu, okazanie zainteresowania jego życiem, chęć wysłuchania. Nasze zainteresowanie czyni go mniej anonimowym, a bardziej osobowym, konkretnym. Nadajemy mu tożsamość. Udomawiamy go. Papież dodaje, że można to zrobić „poprzez proste, codzienne gesty, które wszyscy możemy wykonywać”[3].

Może się wydawać, że aby tworzyć dom innym, sami musimy być najpierw udomowieni. A pewnie większość z nas nosi w sobie jakieś domowe deficyty. Czy to oznacza, że nic nie możemy zrobić, jedynie błąkać się w poczuciu opuszczenia i bezdomności? Chyba nie. Wydaje się, że tworzenie domu innym jest jednocześnie stwarzaniem domu sobie. Wymaga pewnego gestu otwartości, może jakiegoś wysiłku, ale korzyść z tego trudu jest obopólna. Prowadzi do „odczuwania jedności z innymi (…); bycia zjednoczonymi w taki sposób, że odczuwamy życie jako trochę bardziej ludzkie”[4]. Tworzenie domu to umożliwienie, aby nasze godziny i dni stały się mniej nieprzyjazne, mniej obojętne i anonimowe.

 


[1] Posynodalna Adhort. apost. Christus Vivit, (25 marca 2019), 216.

[2] Tamże.

[3] Tamże: 217.

[4] Tamże: 217.