Komunikacja z seniorem i postawa wobec niego wymagają ogromnej dyplomacji, wyczucia i uważności. Każda skrajność może prowadzić do nieporozumień, zranień, pogłębiać niepożądane zachowania i doprowadzać do pogorszenia zdrowia czy nasilenia choroby. Niedobre są zarówno nadmierna opieka, jak i przecenianie możliwości seniora i pozostawianie mu pełnej samodzielności i decyzyjności. Gdzie się czają zagrożenia w obu tych skrajnych postawach?
Oczywiste jest, że stawianie na pełną samodzielność i samowystarczalność seniora może wzmagać poczucie porzucenia, osamotnienia, braku zainteresowania z naszej strony. Nie zawsze to dostrzegamy – traktujemy rodzica jako mającego swoje pełne życie, a nie dostrzegamy, że to życie wcale takie pełne nie jest. Co więcej, kierując się myśleniem, że nasz bliski daje sobie radę sam z codziennymi obowiązkami, bo przecież nie jest obłożnie chory, możemy przeoczyć niepokojące sygnały w jego nawykach, zachowaniu, funkcjonowaniu, które mogę być początkiem choroby, zmian demencyjnych lub doprowadzić do pogorszenia zdrowia. Możemy nie dostrzec na przykład złego dawkowania leków, niedojadania czy najzwyczajniej objawów złego samopoczucia. Zasada ograniczonego zaufania i czujnego oka nawet przy samodzielnym seniorze to podstawa. Czasami brak naszej kontroli nad seniorem wynika z naszego lęku przed zobaczeniem tego, co może nas zaniepokoić i zasmucić. Odwracamy wzrok i nie godzimy się ze zmianami, jakie zachodzą z wiekiem w naszych rodzicach – pragniemy, aby na zawsze byli naszymi rodzicami, źródłem siły i wsparcia. Więc wypieramy pierwsze objawy pogarszającej się motoryki, zaniki pamięci, trudności z wysłowieniem się itp. Próbujemy żyć złudzeniem, że nasz świat jest stały, bezpieczny i niezmienny. Jednak tylko odważne stawianie czoła faktom zapewni bezpieczeństwo zarówno seniorom, jak i nam.
Druga skrajność to nadopiekuńczość. Tak jak u dziecka, tak u dorosłego raczej się nie sprawdza. Jeśli senior poddaje się naszej nadopiekuńczości, my wpadamy w pułapkę wyręczania go, obsługiwania, bycia niezbędnymi nawet w sprawach, z którymi senior może poradzić sobie całkowicie samodzielnie. Szybko czujemy zmęczenie, obciążenie i frustrację. Z kolei senior przestaje być aktywny, wycofuje się, zdaje się na nas i naszą opiekę. A jak wiemy, zaniechanie aktywności, zadaniowości, decyzyjności nie sprzyja długowieczności.
Czasami jednak senior nie pozwala sobie na taką troskę z naszej strony. Czuje się upokorzony, pozbawiony możliwości decydowania o sobie, niesamodzielny. Po prostu traktowany jak… właśnie senior. Nasza nadopiekuńczość może więc być dla starszej osoby źródłem frustracji i niechęci wobec nas. Często kwestie, na które próbujemy mu zwrócić uwagę, a które nas niepokoją, dla seniora są zupełnie niedostrzegalne – brakuje mu wglądu w siebie i realnej oceny swoich możliwości. Sam potrzebuje czasu, aby bez presji z naszej strony dostrzec w sobie zmiany. Częste są przypadki ochłodzenia i pogorszenia relacji między uświadamiającym seniora dzieckiem a nieprzyjmującym tego rodzicem. Czasami pojawia się nawet odrzucenie wprost np. „wolę, żebyś mnie nie odwiedzała, bo mnie kontrolujesz i stresujesz”.
Często seniorzy nie lubią, kiedy robimy im w ich odczuciu pouczające wykłady, w naszym – pomocną pogadankę; kiedy najpierw diagnozujemy ich problem, potem mówimy, jak powinni zmienić swój tryb życia, aby się z nim uporać. Chcemy dobrze. Wychodzi źle. Na wszystkie nasze mądre rady odpowiedź seniora zazwyczaj jest jedna – „ja wszystko wiem, radzę sobie, nie mam z tym problemu”. Im bardziej diagnozujemy, tym bardziej senior staje w opozycji do nas, tym bardziej wobec siebie staje się bezkrytyczny. Trzeba wielkiej umiejętności, delikatności i dyplomacji, abyśmy widząc niedomagania seniora, nie nazywali ich wielkimi literami i nie stawiali ciężkich diagnoz. Często swoje spostrzeżenia musimy zachować dla siebie, a wobec seniora przyjąć postawę dyskretnej czujności i niedostrzegalnej pomocy w problematycznych przestrzeniach. Dobrą strategią jest podawanie przykładów innych osób z podobnymi problemami – nawet bez wskazania tego problemu u naszego seniora – i opowiadanie, jak ktoś inny sobie z czymś radzi. Senior, nieprzeparty w ten sposób do muru, może z takich podpowiedzi i rad skorzystać, bo będzie czuł, że to jego wybór, jego odkrycie, a nie coś, co mu narzucamy.
Znów więc wraca kwestia czujności, uważności, starań z naszej strony, aby budować relację bliskości z naszym seniorem. A relacja bliskości podpowie nam najlepsze taktyki dyplomatyczne, dopasowane do potrzeb seniora i naszych możliwości.