Każdy z nas był nastolatkiem. Niektórzy właśnie nimi są, a jeszcze niektórzy dopiero będą. Wiek nastoletni to kluczowy czas z punktu widzenia rozwoju człowieka. To czas, w którym określa się nasza tożsamość, w którym wskakujemy bardzo często na tory naszego dalszego życia. Oczywiście nic nie jest łatwe, a każda zmiana wymaga dużego nakładu sił i środków. To się odbywa dużym kosztem relacji, wiary w siebie, kompleksów, marzeń i szans. Mętlik, który jest w głowie młodego, dojrzewającego człowieka, jest tak ogromny, że duża część tego, co mówią mu dorośli, jest traktowane jak biały szum. To do nich po prostu nie dociera.
Czy istnieje więc jakaś recepta na porozumienie się z tymi, którzy z perspektywy człowieka dorosłego (który często szybko zapomina swoje nastoletnie lata) żyją mentalnie na innej planecie? Bardzo ciężko jest znaleźć złoty środek i jakieś cudowne sposoby. Komunikacja i tworzenie relacji w tym trudnym czasie to naprawdę Himalaje cierpliwości, oceany koniecznej pokory i autorefleksji. Nie jest łatwo i nie będzie. Nikt zresztą tego nam nie obieca. Każdy nastolatek to osobna historia, osobna kraina, której nikt nie skartografował, do której nikt nie napisał przewodnika, a do której wejścia pilnuje cerber złości, obrażania się, fukania i przewracania oczami. To co, nie da się? Da – ale będzie ekstremalnie trudno.
Jest sześć (przynajmniej) zasad, których należy się trzymać, żeby przekroczyć wrogie zasieki. Nie traktujcie ich jako prawd objawionych – takimi z całą pewnością nie są, ale mocno zwiększają szansę na sukces.
Bądź autentyczny
Tylko tyle i aż tyle. Jak się naburmuszymy, napniemy, staniemy (mentalnie) na krzesełku i będziemy z takiej pozycji przemawiać (spuszczać powietrze z naszego nadętego balonika) i udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteśmy, to z całą pewnością poniesiemy porażkę. Ale dlaczego w ogóle chcielibyśmy być nieautentyczni? Ano dlatego, że bardzo często z nami tak rozmawiano, że wdrukowano nam w nasze oprogramowanie taki, a nie inny model rodzicielstwa, w którym to rodzic ma mieć autorytet bez starania się o niego. To nigdy nie zadziała, bo po pierwsze za bicie dzieci idzie się dziś do więzienia (a to był często środek wymuszania autorytetu), a po drugie jest to prosta droga do przejęcia roli tego rzeczywistego autorytetu przez kogoś z zewnątrz, na którego wybór nie będziemy mieli już wpływu. Podwójna przegrana.
Tylko autentyzm (nie wyidealizowane rodzicielstwo) może pokazać młodemu człowiekowi, że my też jesteśmy ludźmi z problemami, z trudnościami, z pasjami, z tym wszystkim, co nas określa. Czy wstydzimy się niektórych aspektów naszego życia? Oczywiście, że tak, ale to przecież nadal jesteśmy my – niedoskonali i nieidealni. Tylko przez nieukrywanie tego i pokazywanie naszych zmagań z rzeczywistością uświadomimy naszym dzieciom, że nie jesteśmy oszustami, ale że tak wygląda życie.
Bądź konkretny
Powiedz tylko ułamek tego, co w rzeczywistości chcesz powiedzieć. Bo młodzież i tak przefiltruje jakieś 75% naszych słów i potraktuje je jak biały szum. Zamiast mówić „jesteś wspaniały” albo, nie daj Boże, „jesteś beznadziejny”, mów o konkretach. Uogólniona pochwała przejdzie młodemu człowiekowi mimo uszu, a uogólniona krytyka może spowodować osuwanie się w kompleksy i poczucie beznadziei.
Jeśli chwalisz, to za konkretną rzecz. Na przykład zamiast powiedzieć „świetnie idzie ci w szkole”, powiedz „zrobiłeś ogromny postęp w matematyce”. Skup się na rzeczywistym osiągnięciu i nie generalizuj. Natomiast jeśli chcesz skrytykować, to obuduj tę krytykę pozytywnymi przekazami. Stosuj metodę kanapki, tak żeby to, co chciałeś skrytykować, nie było dla nastolatka destrukcyjne. To jest niezwykle ważne. Pamiętajmy o tym.
Szanuj
Szacunek to fundament każdej relacji. Powinniśmy go tym bardziej okazywać nastolatkom, dlatego że są oni bardzo wyczuleni na punkcie swojej tożsamości, indywidualności. Chcą być traktowani jako niezależne i autonomiczne jednostki. I po prostu ich tak traktujmy. Nie obarczajmy ich nadmierną ilością oczekiwań i nie traktujmy ich jako służących, którzy „w tej chwili” mają zrobić to, co im każemy. To jest właśnie brak szacunku.
Zawsze rozpoczynając rozmowę z nastolatkiem, zastanów się, jak ty byś zareagował na słowa, które masz zamiar właśnie wypowiedzieć. Jasne, że czasami pojawiają się emocje, ale warto to ćwiczyć. To może być bardzo ożywcze dla nas i zupełnie zmienić naszą perspektywę patrzenia na naszą relację z młodym człowiekiem (chociaż dziwnym i niedostępnym, to nadal człowiekiem).
Mów o sobie
Tak rodzice, jak i nauczyciele mają często zwyczaj mówić o młodym człowieku, najczęściej o jego potknięciach, o swoich oczekiwaniach wobec niego. Mamy w zwyczaju wymagać i oceniać. Nasze słowa są bardzo często komunikatem „ty”. A nie ma chyba niczego, co wywołuje u młodzieży większy bunt i wściekłość niż ciągłe „tykanie” i ocenianie. Jest to też czynnik, który zamyka ich na jakikolwiek konstruktywny dialog, choćbyśmy nie mieli wcale złych zamiarów.
To, czego potrzeba do skutecznej komunikacji z nastolatkiem, to komunikat typu „ja”, a więc mówienie o sobie. Jeśli chcesz się dowiedzieć, co siedzi w głowie twojego dziecka czy wychowanka, to nie uciekniesz od otwarcia siebie. To przecież oczywiste, że nikt nie będzie się zwierzał komuś, komu nie ufa, a zaufanie buduje się na otwartości. Jasne, że nie musisz dokonywać generalnej spowiedzi, ale potrafisz przecież ocenić, jakie fakty z twojego życia mogą pomóc zbudować relację.
Kiedy dzielisz się z młodym człowiekiem swoimi przeżyciami, uczysz go, że w twoim towarzystwie można mówić o wszystkim i nie będzie to odebrane źle. To bardzo rozszerza pole zaufania.
Słuchaj
Mój tata zwykł powtarzać, że mniej słów to mniej błędów, i oczywiście jest to prawda. Nie zawsze musimy reagować na to, co mówi nam młody człowiek. Czasami wystarczy wysłuchać, nazwać uczucia dziecka i z nim po prostu być, towarzyszyć.
Aktywne słuchanie to parafrazowanie, reagowanie emocjami, często też dotyk (ale to raczej w przypadku rodziców, a nie nauczycieli). Jeśli poważnie traktujemy to, co mówi nam młody człowiek, nawet jeśli dla nas to błahostka, zwiększamy nasze szanse na skuteczną komunikację w przyszłości. Pokazujemy w ten sposób, że ich nastoletnie problemy są dla nas ważne i nie traktujemy ich z góry.
Zaufaj
I znów – jeśli chcesz być poważnie traktowany przez swoje dziecko, sam traktuj je poważnie. Jeśli powtarzasz coś setki razy, a on setki razy nie słucha, to czy rzeczywiście jest sens powtarzać to kolejne sto razy? No nie ma. W młodym człowieku wywołuje to reakcję odwrotną od zamierzonej. Skoro mówimy o tym sto razy, to znaczy – według niego – że mamy go za głupiego.
Zamiast tego odnieś się do konkretów i deleguj odpowiedzialność. Zamiast ciągłej kontroli prac domowych i walki o naukę spróbujmy przekazać młodemu człowiekowi odpowiedzialność za jego rozwój, obiecując, że jeśli przyjdzie do nas z jakimś problemem, to mu pomożemy. Bardzo często rozwiązuje to problem, ale bardzo często nie w taki sposób, w jaki wyobrażaliby to sobie rodzice. Warto wtedy pamiętać, że mało kto żyje na złość gorzej, niżby mógł, ale raczej stara się prowadzić je najlepiej, jak potrafi. Zaufajmy, że i nasze dzieci będą chciały przeżyć swoje życie jak najlepiej – a nie zgodnie z naszymi wyobrażeniami.
***
Warto, szczególnie w dzisiejszym, trudnym świecie zadbać o relacje z tymi, których wychowaniem się zajmujemy, czy to jako rodzice, czy jako nauczyciele. Nie możemy sobie tego odpuścić i nie możemy pozwolić na to, żeby działo się samo. To nasza odpowiedzialność. Jeśli ją ominiemy, może dojść do tragedii, a o tym pisaliśmy wczoraj (10 stycznia 2022).