Coraz powszechniejsze jest zjawisko uzewnętrzniania się na FB i innych mediach społecznościowych – Instagramie, TikToku czy kolejnych, które z czasem będą powstawały. W czym tkwi powód czy powody, dla których ludzie rezygnują z własnej prywatności i intymności, by zdobyć polubienia, reakcję, by zaspokoić własne, często nieuświadomione potrzeby i braki?
Kiedyś stwierdzenie młodzieży, że „jak nie ma cię na FB, to nie istniejesz” wywoływało uśmiechy. Dziś już dawno stało się rzeczywistością, która nie tylko nie bawi, ale zaczyna być realnym problemem społecznym. Nie ukrywam, że coraz bardziej męczące jest obserwowanie, jak ludzie zaczynają oznaczać wszystkie swoje wydarzenia w życiu. A to randka, a to lokalizacja, a to urlop, a to popołudnie aż wreszcie pościel i pidżama, a to zaręczyny lub rozwód, a to kryzys i wywody, jak to oni walczą ze sobą, bądź z innymi itd. itp., aż do tego, co jedzą i co piją w danej chwili albo nawet, że aktualnie nic nie robią.
Czemu mają służyć statusy na platformach? I co mówią o ludziach? Przeprowadzono na ten temat badania naukowe. Oczywiście nie trzeba przypominać już nikomu, że tego typu platformy służą jako globalne miejsca badania klientów tychże platform. Każdy ruch, lajk jest odnotowywany przez nie, profilując potrzeby, upodobania każdego klienta i odpowiednio je zaspokajając w formie wyświetlania sprofilowanych reklam, tematów, produktów. Jesteśmy na takich platformach tylko produktem, którym obracają wielkie koncerny, zarabiając i prowadząc globalny biznes. Dlaczego więc tak wiele, jak nie większość osób uzewnętrznia się na tychże platformach? Przez brak wiedzy o tych mechanizmach? Czy z innych powodów? Czy inne potrzeby w nich domagają się tak silnego zaspokojenia, że nie ma dla nich granic? Tym bardziej w takiej formule, gdzie nie trzeba się mierzyć ze wzrokiem innych i pozornie reakcją innych.
Co mówią statusy na platformach społecznościowych o naszej osobowości? Naukowcy z Londyńskiego Uniwersytetu Brunela przeprowadzili badanie na 555 osobach, badając ich pod kątem osobowości (ekstrawertyczność, neurotyczność, otwartość, ugodowość i sumienność). Test zawierał też pytania o skłonności narcystyczne i samoocenę oraz oczywiście o częstotliwość zmian statusów na Facebooku, tematykę wpisów i powody publikowania tychże informacji oraz reakcję osób czytających – liczbę lajków, komentarzy.
Wyniki badań nie są zaskoczeniem. Nie trzeba też być naukowcem, wystarczy być wnikliwym i uważnym obserwatorem ludzi, by zauważyć, że im niższą ktoś ma samoocenę, tym częściej będzie udostępniał swoje najbardziej prywatne zdjęcia czy opisywał swoje uczucia lub przeżycia wewnętrze. Potwierdziło się to zresztą w przytoczonych badaniach psychologów z Londynu. Osoby o niskiej samoocenie i skłonnościach narcystycznych potrzebują informacji zwrotnej od innych o swojej wartości. Czerpią korzyści emocjonalne z pozytywnych komentarzy i lajków oraz przede wszystkim ich liczby. Dlatego umieszczają zwykle treści, w których pokazują swoje osiągnięcia, uprawianie sportów, wizyty na siłowni, osiągi sportowe w bieganiu, jeżdżeniu rowerem lub też uprawiania jakichś nietypowych sportów. Takie informacje zbierają najwięcej polubień. Dla narcystycznych osobowości media społecznościowe takie jak Facebook są idealną platformą dla zaspokajania ich potrzeb akceptacji i uwagi innych. Są jak pożywka. Wykorzystują oni media społecznościowe jako sposób na tworzenie swojego statusu społecznego, docenienia. Jednakże wielu badanych mówiło, że ich polubienia nie są autentyczne. Często są nieautentyczną reakcją – wypada dać lajka, ale de facto osoby nie popierają ani nie podoba im się to, co widzą na portalach społecznościowych. Jednak, aby być na przysłowiowej fali, reagują na to, co widzą.
Badania wskazały także, iż osoby ekstrawertyczne często piszą o swoich działaniach społecznych. A sumienne osobowości częściej umieszczają zdjęcia swoich dzieci.
Jednak ostatnio mamy wysyp wynurzeń ludzi o własnym życiu, przeżyciach i uczuciach, niejednokrotnie trudnych i bardzo intymnych. Jest to być może początek wielkiej fali problemów psychicznych i psychologicznych, spowodowanych doświadczeniem zmian, jakie przyniósł nam Covid-19. Takie wpisy budzą olbrzyma – dziesiątki komentarzy, krytykujących, oceniających, wyśmiewających, ale też słowa wsparcia, poparcia; dyskusje i słowa oburzenia autora, banowanie obserwujących, wyrzucanie z grona znajomych, aż do mówienia o bólu głowy, depresji spowodowanej sposobem (często uchybiającej przyzwoitości) wypowiedzi innych… Wciąż zadziwia, jak ludzie, którzy sami wystawiają swoje serca na razy, z uporem nie do przecenienia oczekują lajków właśnie, a kiedy nie otrzymują ich, obrzucają potem innych krytyką, oburzeniem i popularnym wyrzucaniem z grona znajomych.
Warto się przyjrzeć powodom, dla których ludzie piszą o swoich przeżyciach, uczuciach. Może czasami nie warto na nie reagować. Może warto przenieść naszą reakcję na realny kontakt? Może warto zastanowić się, dlaczego sami oznaczamy swoje życie statusami? Co nam daje wystawianie naszych prywatnych części życia na widok publiczny? Czego szukamy w sprzedawaniu swojego życia innym, często tym, których nawet nie znamy? Dziś spróbujmy zastanowić się, czemu mają służyć statusy na portalach społecznościowych. Na FB obecnie mamy prawie 200 propozycji oznaczeń nastroju w postach. Spójrzmy krytycznie na to, co proponują nam portale i w jakim celu.
Badania prowadzone na brytyjskim uniwersytecie są kontynuowane i będą się rozwijać, ponieważ jest to przestrzeń, w której obecnie żyjemy. Im bardziej świadomie będziemy używać mediów społecznościowych, tym bardziej sami będziemy decydować, co chcemy dać innym, a co pozostawić dla siebie. Gdzie stawiamy granicę między naszym intymnym, jedynym, osobistym życiem a tym, co chcemy dać innym, nieznajomym, co chcemy wystawić na widok publiczny? Czy znamy tę granicę?