Żeby zrozumieć wielowymiarowość słowa, a tym bardziej słowa, które ma przekazywać miłość, warto przypomnieć sobie elementy, z których zbudowany jest schemat komunikacji. Są uczestnicy, a więc nadawca, odbiorca. Jest kontekst, a więc sytuacja komunikacyjna – także aspekt fizyczny i psychiczny. Jest komunikat, czyli przekaz informacyjny oparty o kod, czyli symbole, a więc słowa, dźwięki, działania, dzięki którym jakaś treść jest oznajmiana innym jednostkom. Symbole to także gest, mimika, ton głosu, sygnały niewerbalne. Jest kodowanie i dekodowanie, a więc ubieranie znaczeń w symbole (kodowanie), a potem symboli w znaczenia (dekodowanie). Jest kanał, a więc droga komunikatu od nadawcy do odbiorcy (słuch, wzrok, dotyk, zapach, smak). Ale jest też szum, czyli zakłócenia. Taki szum może mieć źródła zewnętrzne, np. hałas, i wewnętrzne, np. złe samopoczucie, zmęczenie, zamyślenie, złość.

A więc komunikacja to nie tylko wypowiedziane słowa, ale wiele innych elementów, równie istotnych jak słowa. Jeśli któryś z nich zostanie zaniedbany, potraktowany po macoszemu komunikacja będzie zaburzona, a tym samym okazywanie miłości dziecku za pomocą słów – nieskuteczne.

Zatem, by wiarygodnie okazać dziecku miłość słowem, konieczne jest zrozumienie całej sytuacji komunikacyjnej. Tego, że jest i nadawca, i odbiorca. Tego, że są to role wymienne – że czasami dziecko jest odbiorcą – kiedy my mówimy, ale bywa (i powinno być) także nadawcą, a wtedy naszym zadaniem jest słuchanie. Pedagogiczna mądrość, że dzieci i ryby głosu nie mają, nie współgra z pełnym i skutecznym modelem komunikacji. A więc nasza miłość okazana słowem najpierw będzie się przejawiała w zaakceptowaniu dziecka jako nadawcy komunikatu. Ta akceptacja zaczyna się od uwagi, a więc zaangażowania i zainteresowania tym, co dziecko ma nam do powiedzenia. To także dbałość, by zminimalizować potencjalne szumy komunikacyjne. Uważność zakłada odłożenie telefonu, zamknięcie laptopa, nawiązanie kontaktu wzrokowego, okazanie zainteresowania. Ale zaangażowanie w komunikację z dzieckiem to także zadbanie o swój komfort fizyczny i emocjonalny. Rozmowa z naszą pociechą w zmęczeniu, złości, rozproszeniu uwagi nie będzie owocną komunikacją. Aktywne słuchanie to zazwyczaj duży wysiłek, a nawet ciężka praca, ale z pewnością także bardzo konkretne wyrażenie miłości.

A jak wyrażać miłość słowami? Na pewno warto dziecko wprost zapewniać o swoim uczuciu. Rada niby oczywista, a jednak warta wzmianki. Należy pamiętać jednak, aby nasze „kocham cię” występowało w izolacji… Czyli bez dopowiedzeń w stylu: kocham cię, ale… kocham cię, więc… kocham cię, jednak… Po prostu – kocham cię. Bez warunków, wniosków, zależności, wynikania. Każde „ale”, „jednak”, „dlatego” przenosi punkt ciężkości ze słowa „kocham” na te dodane po przecinku. A wyznanie miłości z innymi punktami ciężkości przestaje tym wyznaniem być.

Miłość wyrażona słowami to także pochwały (o nich już pisaliśmy), zachęty, rady, sugestie. I tutaj przede wszystkim warto się skupić na wymiarze emocjonalnym przekazu. Małe dzieci nie zawsze rozumieją znaczenie tego, co mówimy, ale bardzo dobrze rozumieją prozodię, a więc warstwę języka, która odpowiada za intonację, modulację głosu, ton. Więc słowa wypowiedziane w sposób czuły, ciepły, spokojny już poprzez swoje brzmienie wyrażają miłość, bliskość, opiekę, wsparcie. Dopiero na to można nakładać treści semantyczne.

A w warstwie semantycznej, czyli znaczeniowej, będą to słowa zachęty, czyli forma dodawania dziecku odwagi do podejmowania wyzwań, do zmagań, do wysiłku, do pokonywania przeszkód. Nie trzeba mówić dużo. Wystarczy: „właśnie tak”, „świetnie”, „spróbuj jeszcze raz”, „dasz radę”, „już umiesz”. Demotywatory typu: „znów ci nie wyszło”, „no co robisz!”, „tyle razy ci mówiłem”, „zostaw to” to jasny dla dziecka przekaz: nie poradzisz sobie, jesteś fajtłapą, nie ufam ci, wolę zrobić to sama. A z tego wyrasta tożsamość dziecka – sposób myślenia o sobie, stosunek do siebie. Zachęty powinny być wypowiadane z entuzjazmem, energią, wiarą w dziecko, z radością, z pełnym przekonaniem, że sobie poradzi. Ale oczywiście najpierw tę wiarę i energię należy mieć w sobie.

Obok zachęty znajdują się inne słowa miłości – wskazówki. Ich praktykowanie wymaga uważności. Złe zachowanie bardziej rzuca się w oczy niż mozolny trud dziecka. Nasze wybiórcze spostrzeganie nie pomaga w przełamaniu tej tendencji. Łatwiej nam przychodzi dostrzegać porozrzucane kredki, pomalowaną mazakami ścianę, podrapaną siostrę i rozlane kakao niż napięte z wysiłku usta podczas rysowania, bródkę drgającą z niepewności i stresu podczas pierwszej jazdy rowerkiem, usta szykujące się do płaczu, kiedy nie udaje się zbudować wieży. Nie zawsze dostrzegamy wysiłek i starania dziecka. Powinniśmy o taką uważność zawalczyć. Bo budująca miłość umie skupić wzrok na tym, co się udaje, wypatruje możliwości i głośno o nich mówi. Dostrzega starania, trud, półsukcesy, drobne kroczki w życiowej drodze. Udziela wskazówek i podpowiada – po prostu dziecku kibicuje.

Wskazówki rywalizują w języku rodziców z zakazami. I znów łatwiej nam powtarzać długą listę zakazów i nakazów niż sformułować jakieś zalecenia w sposób pozytywny. Ale zamiana nakazów na wskazówki to dla dziecka większy przejaw miłości i bardziej czytelny przepis na rozwój.

Choć i zakazy muszą się w świecie dziecka pojawić. Przekazujemy w nich przecież ważne treści – chronimy, uczymy, zapobiegamy, dajemy gotowe rozwiązania. Ale z jakichś niezrozumiałych powodów te akurat komunikaty dzieci oprotestowują dużo częściej i dużo zapalczywiej niż wszystko inne. Dlaczego? Bo często zakazy i nakazy wydajemy tonem surowym, dyrektywnym, niedopuszczającym sprzeciwu, z wyższością. Przecież do zakazów nie pasuje ciepły, pozytywny, pełen miłości, spokoju, łagodny sposób mówienia. Może nie pasuje. A może to mit. Przypomnijmy sobie elementy skutecznej komunikacji. Jest wśród nich prozodia, która niesie tyle samo znaczeń, ile niosą słowa. Mądre i dobre treści wypowiedziane w niewłaściwy sposób nie mają szansy przebić się do dziecka. Mogą wywołać tylko posłuch oparty na strachu, ale w zdrowym rozwoju nie na lęku się buduje. Łagodność skłania do współpracy. Gniew, surowość powodują blokadę, bunt, zamknięcie.

Prozodia ze swoją ogromną warstwą znaczeniową jest istotna w każdym przekazie, który ma być formą okazania dziecku miłości – i pochwale, i zachęcie, i wskazówkach, i nakazach, i zakazach.

Język, słowo, komunikacja to w relacji z dzieckiem (i nie tylko) potężne narzędzie – albo zła, kiedy niszczy, podcina skrzydła, odbiera wiarę w siebie, staje się przemocą; albo dobra, kiedy wspiera, pomaga wzrastać, buduje wiarę w siebie, jest sposobem okazywania miłości.