​​​​​Pandemia to przymusowe kwarantanny, zdalna edukacja i praca, ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się, utrudnione kontakty społeczne. To też strach przed chorobą, poczucie braku wpływu na sytuację, lęk przed utratą stabilizacji finansowej. Nic więc dziwnego, że stres, nerwowość, przygnębienie stają się codziennością. Niewłaściwie regulowane, mogą prowadzić do przemocy i agresji wobec domowników, zwłaszcza najsłabszych, czyli dzieci.

Przemoc fizyczna jest konkretna, namacalna, jasno definiowana. Przemoc psychiczna natomiast doskonale się kamufluje – często wydaje się po prostu procesem wychowawczym, troską, zdrowym wymaganiem, kindersztubą. Złe słowo, krzyk, poniżanie, chłód emocjonalny zostawiają jednak trwałe ślady na psychice człowieka. Mówi się o „posiniaczonej duszy”. Spróbujmy zatem zdemaskować przemoc psychiczną, przyjrzeć się jej objawom i skutkom.

Podstawowymi potrzebami dziecka, których zaspokojenie należy do obowiązków rodziców, jest zapewnienie dachu nad głową, zadbanie o czyste ubranie, umycie i nakarmienie. Czasami opieka nad dziećmi ogranicza się tylko do troski o fizyczne zabezpieczenie dziecka.

Tymczasem lista potrzeb jest znacznie dłuższa. Dziecko ma także prawo do rozwoju emocjonalnego, do poszanowania jego uczuć i emocji, do takiego traktowania, które zbuduje w nim poczucie własnej wartości, wiarę w siebie. Ma prawo do troski, do miłości i uwagi, które zaspokoją potrzebę przywiązania i przynależności. Ma prawo do dziecięcej beztroski, do spontaniczności, a nawet do popełniania błędów. Proces jego wychowania, korygowanie niewłaściwych zachowań, wymagania względem niego powinny opierać się na szacunku.

Kiedy więc spojrzymy na wychowanie dziecka jako na głęboki proces kształtowania zdrowej osobowości, na pewno dostrzeżemy liczne zagrożenia, jakie wynikają z braku świadomości, nieumiejętnych postaw czy stereotypów wychowawczych.

Kiedy zatem te zagrożenia się pojawiają?

Najczęściej, kiedy dorosły sam zachowuje się jak dziecko, nie radzi sobie ze swoimi emocjami, porażkami, kłopotami. Dochodzi wtedy do emocjonalnych nadużyć, do wykorzystywania psychicznej przewagi dorosłego.

Nieumiejętność regulacji własnych trudnych emocji może prowadzić od napaści werbalnych, do wyzwisk, oskarżeń, poniżania, krytyki, sarkazmu, żartów. To nie muszą być wielkie słowa. Dziecku wystarczą „drobnostki” w stylu: „ty matole”, „ty głąbie”, „z tobą to tak zawsze”, „nigdy niczego nie zrobisz dobrze”. Wszystkie takie komunikaty stają się elementem myślenia dziecka o sobie – jego tożsamością. Choć dorosły następnego dnia nie będzie nawet pamiętał swoich „uprzejmości”.

Równie groźny dla psychiki dziecka jest szantaż emocjonalny, czyli wymuszanie posłuszeństwa pod groźbą utraty lub naruszenia wzajemnych relacji. Wywołuje to w dziecku poczucie obowiązku, poczucie winy lub strach. Dziecko pozostające w relacji emocjonalnej z rodzicem łatwo ulegnie takiemu szantażowi. Podobną manipulacją jest nagradzanie emocjonalne dziecka, kiedy staje się podporządkowane i układne.

Częstą postawą rodzica jest złość, irytacja, zniecierpliwienie potknięciami dziecka, jego porażkami, błędami. Oczywiście podłożem tych emocji może być trudność emocjonalna dorosłego, który odreagowuje na dziecku. Tymczasem, aby dziecko mogło być życzliwe, samo musi tej życzliwości doświadczać. Jej deficyty prowadzą do buntu, oporu, ataków złości. Błędnym kołem jest reagowanie wściekłością na złoszczące się dziecko.

Opisane wyżej postawy są działaniami, które można zaobserwować, usłyszeć, ocenić. Odnieść się do jakichś konkretów.

Jest jednak przestrzeń jeszcze bardziej podstępnej przemocy psychicznej – niewidocznej gołym okiem. To wszelkiego rodzaju braki. Na przykład fizyczny brak rodzica przy dziecku, nieobecność emocjonalna, odcinanie się od dziecka i brak okazywania mu emocji z powodu własnych emocjonalnych problemów, zaabsorbowania własnymi sprawami.

Można w takich sytuacjach mówić o bólu i krzywdzie z powodu braku, z powodu tego, czego się dla dziecka nie zrobiło – nie przytuliło, nie pocieszyło, nie wsparło, nie okazało współczucia, empatii, ale i nie zapewniło odpowiedniej stymulacji poznawczej lub możliwości uczenia się.

Taka pustka, której rodzic nie wypełnił swoją czułą obecnością i dbałością o rozwój emocjonalny i intelektualny, powoduje w dziecku deficyt nie do odrobienia nawet w dorosłym życiu.

Ale można też się spotkać z postawą pozornie pozytywną – troską, opieką, nieustannym czuwaniem i wspieraniem dziecka. Pewnie zdziwi nas, że i w takiej kryje się zagrożenie i potencjalna przemoc. Dzieje się tak wtedy, kiedy troska staje się nadopiekuńczością, wyręczaniem, uniemożliwianiem samodzielności i społecznej adaptacji poprzez na przykład izolację. Dzieci, które nie są zachęcane do rozwoju, do podejmowania prób, do ryzyka, nie nabierają wiary w siebie i w swoje możliwości. Nie budują poczucia własnej wartości. Zastępuje je lękliwość i niepewność, co w przyszłości może prowadzić do autodestrukcyjnych zachowań. Od postawy nadopiekuńczości blisko już do postawy kontroli i uzależnienia dziecka od siebie.

Równie niszczący jest perfekcjonizm, czyli wymaganie od dziecka doskonałości nieadekwatnej do jego wieku i dojrzałości, narzucanie mu nierealnych oczekiwań i odmawianie prawa do błędów.

Przemoc psychiczna nie jest oczywista ani łatwa do uchwycenia i nazwania. Ale spustoszenie, jakie czyni, jest ogromne. Często jedynie obserwacja dziecka może wskazywać na nadużycia w tej sferze – zaniżona samoocena, wysoki poziom stresu, lęku, problemy z nauką, z nawiązywaniem kontaktów społecznych, zachowania agresywne lub uległe, dolegliwości psychosomatyczne. Konieczna jest wtedy reakcja i pomoc dziecku.

Niezależnie od tego, czy wymienione zachowania są tendencją stałą, chwilami słabości czy jednorazowym incydentem, zawsze przeciwwagą jest wspierająca i wyrozumiała miłość.