W wielu rozmowach z ludźmi usłyszałam dość smutną wiadomość, że owszem mają znajomych, kolegów i koleżanki, z którymi dzielą wspólne zainteresowania, jednak w trudnych chwilach dnia codziennego brakuje im kogoś znacznie bliższego. Patrząc na nasze konta na portalach społecznościowych, wydawać by się mogło, że nie brakuje nam towarzystwa, ale poniekąd sprawdza się staropolskie powiedzenie, że „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. A odwracając sytuację – czy my też jesteśmy dobrymi przyjaciółmi? Czy aby nasze zainteresowanie się drugą osobą nie ograniczyło się do wysłania życzeń na święta, obserwacji życia swoich znajomych w rzeczonych mediach społecznościowych? Trochę nam się nie chce utrzymywać znajomości, bo to wymaga od nas wysiłku i zaangażowania, nie czujemy wzajemności, a poza tym jesteśmy i tak przemęczeni tempem i trudami codzienności. Bez pielęgnacji przyjaźni może się ona po prostu zmienić w powierzchowną znajomość. Nasze dzieci również, mam wrażenie, mają ograniczone w tej kwestii możliwości, ponieważ trochę trzymamy je pod kloszem, nie mają przykładu z góry i też niestety ograniczają się do kontaktów przez smartfon i Internet.

Bez zwątpienia prawdziwa przyjaźń jest wartością samą w sobie, czymś bezcennym. A jej posiadanie, szczególnie dzisiaj, jest prawdziwym skarbem. Czasami jeden najprawdziwszy przyjaciel może wystarczyć nam za gromadkę „fajnych” znajomych. To przyjaciel będzie umiał nas wesprzeć, dodać otuchy, wysłuchać, czasem postawić do pionu. To z nim możemy się pokłócić, wymienić poglądy bez obawy, że nas zostawi. Dzisiaj trudno się przyjaźnić. Powodów jest zapewne wiele. Wpływa na to nasz styl życia, zaszłości, obawa przed zranieniem, ponieważ mam wrażenie, że w dobie Internetu trochę mijamy się z prawdą o naszym życiu, boimy się otworzyć na to, co szczere.

Ale powróćmy do początku. Rzeczywiście nasze dzieci mają w pewien sposób ograniczony kontakt z rówieśnikami. Są to głównie znajomości ze szkoły czy zajęć dodatkowych, na które są przez nas dowożone z miejsca na miejsce. Pozostają im krótkie rozmowy w czasie przerw czy na podwórku, choć i ono nierzadko świeci pustkami. Poza tym popularność i wszechobecność Internetu nie pozostawia dzieciom pola na spontaniczne kontakty i podtrzymywanie przyjaźni. Ponadto często jest tak, że nasze dzieci nie znają swoich kuzynów, ponieważ skarżymy się na brak czasu, zmianę trendów, a jednocześnie z tęsknotą wspominamy rodzinne spotkania i zjazdy, sami trochę to zaniedbując i nie dając szansy swoim dzieciom na nawiązanie relacji z bliższą i dalszą rodziną. A nie ukrywajmy, liczna rodzina z pewnością sprzyja rozwijaniu kompetencji społecznych. A często niestety już jest za późno, by powrócić do bliskich kontaktów z rodziną. Z drugiej strony bardzo staramy się, by nasze dzieci nauczyły się norm społecznych, współżycia w grupie z rówieśnikami, przekazujemy im normy i wartości liczące się w społeczeństwie, ponieważ boimy się, że w zastanej sytuacji będą osamotnione. Z racji tego, że dzieci spędzają dziś prawie cały dzień w placówkach oświatowych i na licznych zajęciach dodatkowych, trochę cedujemy obowiązek nauki uspołecznienia ich na szkołę i nauczycieli. Tylko zapominamy poniekąd, że w szkole dzieci albo uczą się tego od swoich kolegów, którzy są na podobnym poziomie kompetencji, bądź od nauczycieli, którzy ograniczeni są zarówno czasem, jak i treściami podstawy programowej. Ponadto chcielibyśmy, by dzieci poznały normy społecznie akceptowalne, jak: szacunek, tolerancja, dbanie o dobro jednostki i wspólnoty. A niestety nadal w szkole obecna jest niezdrowa rywalizacja, tendencja do ujednolicenia postaw, obojętność wobec ucznia jako jednostki społecznej. Na szczęście takie podejście nieco się zmienia i nauczyciele z większą troską dbają właśnie o kompetencje społeczne dzieci. Niemniej nadal mają wiele przeszkód.

Skoro rodzina jest naturalnym miejscem do nauki tego wszystkiego, a jednocześnie spłyca się jej rolę we współczesnym świecie, a także sami rodzice nie mają czasu na zawiązanie silnych więzi, to niestety konsekwencją będzie przemoc, obojętność, nietolerancja, chęć do upokarzania czy nawiązywania luźnych i nietrwałych relacji. Rodzice są naturalnym czynnikiem, który ma wspomóc i ułatwić dzieciom zawieranie przyjaźni poprzez naukę akceptacji, empatii i wyrozumiałości. Małe dzieci poprzez przykład, obserwację uczą się i nawiązują już pierwsze prawdziwe więzi emocjonalne i potrzebują do tego przyjaznego środowiska, o które powinni dbać rodzice. Z pewnością błędem rodziców jest wpływanie na wybór przyjaciół czy kolegów dziecka. To nic innego jak podważanie zaufania do niego, a samo dziecko staje się niepewne swego i zamyka się na jakiekolwiek relacje. Jeżeli przedstawimy dziecku prawdziwe wzorce dobrego przyjaciela, możemy być pewni, że dziecko również będzie ostrożne i bardziej uważne na to, co dla niego najlepsze. A błędy i w tej materii będą czymś naturalnym, a czasem koniecznym.

Bez tego wszystkiego dorosły już człowiek jest nieco na starcie pokrzywdzony. Poza tym bez właściwych wzorców z dzieciństwa zawierane przyjaźnie mogą okazać się czymś fałszywym. Nietrudno od przywiązania, przyjaźni dojść do toksycznych relacji, od których czasem trudno nam się uwolnić, bądź wchodzimy w błędne koło niestabilnych i uległych znajomości, które wywierają na nas negatywny wpływ. Dlatego tak ważne jest, by uodpornić poniekąd dziecko na zranienia ze strony fałszywych przyjaciół poprzez pozytywne wzmocnienia, budowanie pewności siebie i asertywności. Może rodzic nigdy nie będzie i do pewnego stopnia nie powinien być przyjacielem swojego dziecka, jednak odpowiedzialne, pełne szacunku i akceptacji traktowanie dziecka może dać nam pewność, że będziemy dla swoich dorosłych dzieci przystanią, gdzie będą szukać wsparcia, otuchy i zaufania. Relacja z rodzicem może być matrycą do budowania przyszłych relacji poza rodziną.