Jak traktujemy dotyk?

Zazwyczaj go nie dostrzegamy. Po prostu jest. Kiedy ubieramy dzieci, prowadzimy za rączkę, czeszemy, kąpiemy. Kiedy dusimy się w zatłoczonym tramwaju lub wpadamy na ludzi na ulicy i sklepie. Jest też, kiedy jesteśmy zmęczeni, a dziecko wskakuje na nasze plecy, albo kiedy przed pospiesznym wyjściem z domu czochra naszą świeżą fryzurę pośniadaniowymi paluszkami.

Mając ten dotyk na co dzień nie zawsze zdajemy sobie sprawę z jego sprawczej mocy. A dotyk jest potężnym narzędziem, które niesie ze sobą wiele dobrodziejstwa, zwłaszcza w rozwoju dzieci, ale nie tylko.

 

Dotyk jako język

Komunikowanie się przez dotyk to najbardziej podstawowa i pierwotna forma komunikacji. To pierwszy język, którego się uczymy. Język ten rozumieją już niemowlęta. Mama przecież nie tylko uspokaja dziecko słowami, ale i dotykiem. Przekazuje to, czego nie wypowiada werbalnie, i to, czego i tak niemowlę na tym etapie rozwoju nie zrozumiałoby – że mama przy nim jest, że je kocha, że jest bezpieczne, że ona się wszystkim zajmie, że nad nim czuwa. To całkiem dużo treści jak na zwykły dotyk. Głębia tego przekazu jest aktualna także w dorosłym życiu.

 

Co daje dotyk?

Stymuluje rozwój dzieci. Z punktu widzenia neurologii dotyk wpływa na rozwój sieci neuronalnej. Podnosi to potencjał intelektualny dziecka. Stymuluje jego rozwój czuciowo-ruchowy. Przytulanie i dotykanie wzmacnia także mięśnie i podnosi odporność na choroby. Dotyk działa też na dorosłych. Obniża ciśnienie, niweluje stres. Zapewne dlatego taką popularnością cieszy się obdarowywanie innych voucherami na fantazyjne masaże.

Dotyk to także zdrowie emocjonalne dziecka (ale nie tylko). Dzięki naszej dotykalnej obecności budujemy w nim poczucie bezpieczeństwa i silną więź uczuciową. A także miłe skojarzenia. Warto to wykorzystywać w trudniejszych momentach i traktować głaskanie, trzymanie ręki na ramieniu, wzięcie na kolana jako osłabienie stresu, ułatwienie pokonania problemu, uprzyjemnienie trudnego zadania, utulenie żalów i smutków.

Konsekwencją doświadczania przez dziecko dotyku jest otwartość na świat, łatwość nawiązywania relacji, podtrzymywania kontaktów, empatia, życzliwość, otwartość emocjonalna.

 

Do czego prowadzi brak dotyku?

Badania nad dziećmi, które wyrastały w sierocińcach, pozbawione dotyku i komunikacji, pokazują, że deprywacja dotyku niszczy człowieka. Dzieci bez dotykania nigdy nie rozwijają się zdrowo emocjonalnie i intelektualnie. Brak dotyku oznacza zahamowanie rozwoju, a nawet powoduje negatywne zmiany w mózgu. Dzieci, które we wczesnym dzieciństwie nie są obdarzane dotykiem, wykazują zaburzenia relacji z rówieśnikami i dorosłymi, nie potrafią nawiązać kontaktu, są niepewne, wycofują się, częściej płaczą, a nawet są agresywne, pozbawione empatii.

Podobnie jest w dorosłym życiu. Niedotykane dziecko, niedotykany dorosły odczuwa głód skóry – bardzo podobny do uczucia głodu fizycznego. Rodzą się z tego liczne patologie, nałogi, dysfunkcje, stany lękowe i depresja. Brak dotyku powoduje brak przynależności, samotność.

 

Jak świadomie dotykać?

Warto na dotyku się skupić. Obdarowywać nim dziecko świadomie, z uwagą, ze świadomością jego dobrodziejstwa. Warto wykorzystywać każdą sposobność – zabawę, czynności pielęgnacyjne, wspólną aktywność, rozmowy, spacer, oglądanie telewizji, sporty. Ile czynności, tyle form dotyku – kołysanie, bujanie, głaskanie, masowanie, trzymanie za rączkę, noszenie na rękach, dmuchanie, przytulanie. Wspaniałą formą dotyku jest wspólne baraszkowanie na przykład w oparciu o pomysły Ruchu Rozwijającego według Weroniki Sherborne.

Ile osób, tyle sposobów na dotyk. Bo potrzebę dotyku nosi każdy – mały, średni i duży, dziewczynka, ale i chłopiec czy mężczyzna. Choć ci ostatni z pewnością będą woleli bardziej brutalne i męskie pieszczoty – przybicie piątki, kuksańce, siłowanie. Potrzeba zawsze jest ta sama, choć realizacja domaga się modyfikacji.

Wspomniane wcześniej wskakiwanie na plecy, nagłe zakrywanie nam oczu to komunikat ze strony dzieci – dotknij mnie. Naszym zadaniem jest tę potrzebę zaspokoić. Nie ze zniecierpliwieniem. Zniecierpliwiony dotyk jest wyczuwalny. Ale nawet zabiegany i zapracowany rodzic może okazać miłość dotykiem poprzez takie drobne gesty, jak przeczesanie dziecku włosów palcami, położenie ręki na ramieniu lub poklepanie po plecach, połączone z ciepłym słowem, uznaniem lub zachętą.

 

Dotyk trzeba odkryć na nowo. Może nawet zacząć o niego walczyć, bo obecnie jest najbardziej zaniedbanym ze zmysłów. A czasy mu nie służą. Żyjemy szybko, nieuważnie, w zapracowaniu, zmęczeniu, zatopieniu w zdigitalizowanych relacjach. W wielkich aglomeracjach czasami jedyny kontakt fizyczny to obijanie się o innych podczas codziennej gonitwy do pracy, do szkoły, po zakupy. Ale to dotyk bez treści, bez uważności, bez pozytywnego przekazu. Więc się nie liczy. Zawalczmy o ten, który się liczy – świadomy, budujący, siłodajny.