Coraz częściej słyszymy i mówimy o bezsilności. Sytuacje, których doświadczamy, często stają się dla nas przeszkodami nie do pokonania. Przerastają nas. Zamykają w sobie, prowadząc do poważnych kryzysów i zmian, których często nie możemy cofnąć ani nawet rozwiązać.

Jak wielu z nas doświadcza teraz zderzenia ze ścianą niemocy? Czujemy, że kończy się nasza elastyczność, nasze możliwości dostosowawcze, kończą się proste rozwiązania. Pozostajemy spętani niemocą, jak sparaliżowani. Czujemy, jakby świat nie istniał lub nie do końca nas dotyczył.

Dlaczego tak się dzieje? Na pewno składa się na to wiele elementów. Po pierwsze wiele z tego, co nas obecnie spotyka, jest dla nas nowe – nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy takich zmian i nie wiemy często, jak się zachować, jak reagować. Po drugie te sytuacje dotykają nas w zupełnie odmiennych warunkach niż dotychczas funkcjonowaliśmy. Dlatego nasze reakcje są zaskakujące także dla nas. Ale nie tylko dla nas. Nasze dzieci, partnerzy, rodzice, przyjaciele, bliscy także są w odmiennych warunkach, także doświadczają zupełnej nowości w przeżywaniu rzeczywistości, jaka jest naszym udziałem. Zderzenie jest więc podwójne.

Musimy też brać pod uwagę zmieniającą się psychikę i odporność każdego z nas w radzeniu sobie z trudnościami i sytuacjami, które nas przerastają. To, co kiedyś było zwykłym kolejnym progiem do pokonania, dziś urasta do rozmiaru góry nie do zdobycia. Dlaczego tak się dzieje ? Warunki, w jakich żyjemy obecnie, zmieniają nie tylko to, co na zewnątrz nas, uwarunkowania, w jakich funkcjonujemy, pracujemy, ale i nas samych. Ograniczone kontakty z innymi, ograniczenie fizyczne (do mieszkania, pokoju, komputera), brak zmian perspektywy widzenia pewnych spraw, monotonia (brak kontaktu z wyższą sztuką i kulturą działającą niezwykle kojąco i inspirująco), brak relaksu i ruchu, brak snu to wyraźne symptomy, w których nasz mózg nie regeneruje się, nie porządkuje informacji, tak samo więc nasza psychika nie przyjmuje zmian i nie reagujemy jak dotąd.

Stawianie wymagań sobie i innym na tym samym poziomie w zmienionych warunkach jest trochę jak wyskoczenie z rakiety kosmicznej bez skafandra. Dusimy się i nie mamy szansy na przetrwanie. Dla niektórych osób sytuacja jest tak trudna, że uciekają od swojego życia, rodziny, związku, pracy, zobowiązań w rejony, w które wcześniej nigdy by się nie zapuścili. Mnożą się uzależnienia cyfrowe i nie tylko. Rozpadają się związki, które były wcześniej wzorem relacji. Ucieczka często staje się jedynym wyjściem z patowej sytuacji, która jak sznur zdaje się zaciskać na szyi. Brak pracy, konieczność przebranżowienia, brak odpowiedniego wsparcia, wyczerpanie zabezpieczeń finansowych mogą prowadzić do radyklanych rozwiązań w postaci ucieczki. Może być ona pozornym uwolnieniem się od trudności ponad siły. Jawi się jako rozbicie głową muru, który tak ogranicza, że już nic nie można.

Co zatem możemy zrobić, gdy stajemy przed murem bezsilności? Gdy nie widzimy rozwiązań, które dotąd się sprawdzały, nie towarzyszy nam znany i sprawdzony optymizm? Lub choćby pewny i dający poczucie stabilizacji realizm? Gdy zdajemy się na ślepy los, nie interesuje nas już wynik taki czy inny, lecz czekamy tylko na koniec danego przedsięwzięcia, roku szkolnego, projektu, wiosny i tak naprawdę każdego doświadczenia i tego, co nas spotyka. Takie reakcje mogą świadczyć o kryzysie, a czasami nawet o początkach choroby, depresji czy innego zaburzenia psychicznego. Długotrwałe obniżenie nastroju, dołujący, niemijający smutek i bezradność mogą świadczyć o poważnych zmianach w naszej psychice. Zatem, jak możemy reagować na obserwowane u siebie i innych zmiany w reakcjach na trudności? Apatia, zniechęcenie, smutek, które nie mijają, stan odrętwienia czy obojętności niech będą dla nas poważnym sygnałem do podjęcia jakichś kroków, by zmieniać to, co w nas, by czuć się lepiej w warunkach, jakie mamy.

Warto porozmawiać z kimś o naszej sytuacji, o naszym murze bezsilności. Czasami potrzebujemy zobiektywizowania naszych emocji, odczuć, sytuacji. To, co nam wydaje się nie do pokonania, w oczach innych wygląda inaczej. Ktoś widzi rozwiązania. Czasem nawet proste.

Warto przeczekać sytuację i nie podejmować ważnych decyzji w stanie kryzysu, decyzji mających poważne, nieodwracalne skutki. Choć czasami w pewnych sytuacjach tylko radyklane decyzje mogą zapoczątkować pozytywne zmiany.

Warto obserwować siebie i innych – rozmawiać o swoich emocjach i odczuciach. Z wielkich robią się często małe i mniej ważne. Ukrywane, rosną do monstrualnych rozmiarów. Gdy wyciągamy je na światło dzienne, nabierają rozmiarów realnych i adekwatnych.

Warto szukać małych, pozytywnych światełek nawet w sytuacji beznadziejnej. Podjąć wysiłek przyjmowania życia takim, jakie mamy – z wdzięcznością. Nie chodzi tu o bierność i godzenie się z losem, raczej o pokorę wobec życia i dziękowanie za nie – za jego istotę. Za samo życie. To my kreujemy naszą rzeczywistość, ale nie zawsze mamy wyłączny wpływ na to, czego doświadczamy. Wiele zależy od naszego nastawienia. Życie nie jest pasmem nieszczęść ani pasmem sukcesów. Jest mieszaniną radości i smutku, szczęścia i cierpienia. Ale przede wszystkim jest DAREM. Nawet jeśli więc doświadczasz dziś muru bezsilności, czujesz, że stoisz w miejscu i nie masz siły na nic, ten stan nie będzie trwał bez końca. Czasami małe posunięcie może wprawić życie w ruch.

Nie bójmy się mówić o naszych trudach, nie bójmy się dzielić naszym cierpieniem, nie udawajmy, jak super sobie radzimy, podczas gdy nie mamy na nic siły. Bądźmy sobą. Prawdziwi przyjaciele zawsze będą z nami. Nie jesteśmy samotną wyspą pośród burzy. Wielu z nas przeżywa obecnie kryzys. Bądźmy uważni i wrażliwi na siebie. Mur bezsilności zwykle nie burzy się z trzaskiem, ale jest rozbierany cegła po cegle. Powoli i skutecznie. Byśmy byli znów wolni, silniejsi, widzieli więcej i mieli szerszą perspektywę . Aż do kolejnego muru za jakiś czas….