Życie w swoim bogactwie, dynamice i nieprzewidywalności zazwyczaj wydaje nam się nie do ogarnięcia. Bez głosu sprzeciwu przyjmujemy je jako wymagające i pełne wyzwań. I również bez głosu sprzeciwu akceptujemy, że naszym największym życiowym zadaniem jest tym wyzwaniom (wszystkim) sprostać. „Bo kto, jak nie my. Bo trzeba. Bo musimy. Bo jak to, żeby było niezrobione. Bo nikt przecież za nas tego nie zrobi. Bo wolę sama tego przypilnować”. Taką to narracją próbujemy siebie i innych przekonać, że życiowe umęczenie to najważniejsza zasada i konieczność. Toczymy więc swój codzienny bój, ścigając się z czasem, obowiązkami, powinnościami, łapiąc życiową zadyszkę. Jeśli ją lubimy, jeśli życiowe labirynty i zawiłości nam nie przeszkadzają, to nie musimy niczego zmieniać.

Jeśli jednak czujemy, że życie utraciło swoją prostotę, którą – wydaje nam się – powinno jednak mieć, kiedy czujemy, że stało się uciążliwe i nieznośne, że stało się dla nas źródłem ciągłego narzekania i niezadowolenia, powinniśmy dokonać jego rewizji – przyjrzeć się swoim zobowiązaniom, ocenić wybory i zastanowić się, co można by zmienić, aby życie uprościć. Bo zmęczenie i wyczerpanie to na pewno nie jest jego zasadniczy cel.

Upraszczanie życia będzie polegało najpierw na pozbyciu się tego, co nie jest konieczne. Na uwolnieniu się od wszystkich nadmiarów (nadmiaru pracy, hobby, znajomych, książek i artykułów do przeczytania, podcastów do wysłuchania itd.). To już odrobinę odgruzuje nasze życie i może pozwoli narzekanie zamienić na neutralność lub nawet pochwałę czy wdzięczność.

Czasami rewizja powinna dotyczyć także spraw istotnych, wcale nie nadmiarowych, jak zobowiązania zawodowe, dalsze kształcenie, samorozwój, sposób spędzania wolnego czasu, a nawet zobowiązania rodzinne. Życie stale się zmienia. A skoro ono się zmienia, nie mamy wyjścia – na nas też ten wymóg spoczywa, jeśli chcemy żyć harmonijnie. To, co było lub byłoby dobre i rozwijające 10 lat wcześniej, niekoniecznie jest takie aktualnie. Czasami z pewnych życiowych spraw wyrastamy, przestają do nas pasować, nadmiernie spowalniają albo przyspieszają nasz życiowy rytm, nazbyt angażują, nie niosąc jednocześnie oczekiwanej wartości, rozwoju – jedynie pochłaniają niepotrzebnie naszą energię. Fakt, że dotychczas coś stale robiliśmy, wcale nie oznacza, że powinniśmy to robić całe życie. Czasami ta rewizja będzie dotyczyła również tego, co lubimy i chcemy robić. Co było naszym żywiołem. Ale nawet wtedy, aby iść wraz z nurtem zmieniającego się życia, jest to konieczne.

Do nas należy refleksja nad tym, weryfikacja. Aby była ona owocna, konieczna jest (niełatwa) umiejętność wybierania. Mamy taką skłonność, że chcemy wszystkiego, a przynajmniej dużo. Proste życie wymaga jednak wybierania skromności, umiaru, wybierania na miarę naszym potrzeb, możliwości i naszego spokoju. Rezygnacja z możliwości to chyba najtrudniejsza do wypracowania cecha dojrzałości.

Nie obawiajmy się jednak ciągłego rewidowania życia i dokonywania zmian, które są konieczne, aby życie upraszczać i utrzymywać na właściwym szlaku. Bo nie ma ono być udręką niedawania rady albo dawania resztkami sił.