Żyjemy w świecie pełnym paradoksów. Mieszkamy coraz ciaśniej, na coraz mniejszych metrażach, coraz bardziej skupieni na małych przestrzeniach. Związane jest to z rosnącymi cenami nieruchomości. Innym czynnikiem skupiającym ludzi jest zapotrzebowanie rozrastających się miast na siłę roboczą. Wprawdzie nie mamy jeszcze kłopotów z przestrzenią życiową na taką skalę jak w Japonii, ale zaczynamy doświadczać poważnie coraz większych problemów społecznych.

Zaczynamy żyć obok siebie. W blokach, kamienicach ludzie się nie znają. Mieszkają obok siebie, nie wiedząc nawet, kto mieszka tuż za ścianą. Nie znamy swoich imion, nie mówiąc już o zawodach, pracy, rodzinach i zainteresowaniach. Dlaczego tak się dzieje? Skąd w nas ta niezdolność wchodzenia w relacje? Czyżbyśmy nie potrzebowali być w kontakcie z innymi osobami? Czyżbyśmy zagubili tę fundamentalną potrzebę w życiu? Jakie zmiany w nas nastąpiły? A może zaspokajamy te potrzeby inaczej?

Na pewno nie zniknęła w nas potrzeba bycia z innymi. Jednak nauczyliśmy się zastępować obecność spotkaniami online. Komunikatory internetowe i aplikacje dają nam złudne poczucie posiadania przyjaciół i bycia w kontakcie z innymi. Jednak te relacje nie zawsze są autentyczne. Łatwo je kreować i w wygodny sposób nimi sterować. W chwilach szczęścia lub smutku okazuje się jednak, że te „relacje” wcale nie są relacjami przyjacielskimi. Nie ma w nich prawdziwej obecności. Czego zatem potrzebujemy w relacji? Obecności nie tylko psychicznej, ale i fizycznej. Dlatego często ludzie mówią, że samotność wręcz fizycznie boli. Bowiem człowiek potrzebuje dotknięcia, przytulenia, przyjacielskiego poklepania po plecach, uścisku ręki. Samotność w tłumie pozbawia człowieka tego doświadczenia. Dlatego też boimy się samotności. Boimy się tego odarcia z fizycznej wręcz obecności innych.

Ale samotność nie zawsze boli – potrzebujemy równowagi w życiu: w byciu z innymi i w byciu z samymi sobą. Samotność dla higieny życia jest każdemu potrzebna. Czas dla siebie daje nam równowagę. Stabilność.

Samotność może jednakże prowadzić do smutku i depresji. W dużych miastach często spotyka się samotne starsze osoby. Zamknięte w małych mieszkaniach, przed telewizorami lub z włączonym wciąż radiem zagłuszającym ich samotność. Starsze osoby są mniej odporne i mają mniej siły na szukanie alternatywy w relacjach. W dużych miastach funkcjonują kluby seniora, uniwersytety trzeciego wieku czy miejsca aktywizacji seniora. To, co kiedyś – w wielopokoleniowych rodzinach mieszkających razem – było naturalne, teraz jest wielkim sukcesem – zaangażowanie osób starszych w aktywny tryb życia, relacje.

Młodzi ludzie są bardziej podatni na dające złudzenia internetowe znajomości. Świat popycha nas ku ilości, a nie jakości w relacjach – ilość odsłon, polubień, znajomych itd. A w samotności w tłumie to właśnie takie statystyki są jak szklana bańka, która nas oddziela od prawdy w byciu z innymi. Między ludźmi liczy się przede wszystkim jakość relacji. Lepiej mieć jednego przyjaciela – oddanego, przy którym możesz być sobą, pełnego empatii, akceptacji – niż wielu, niemal anonimowych kibiców. Można być bardzo samotnym w tłumie, mimo posiadania tysięcy znajomych w sieci.

Samotność w wielkim mieście zaczyna przybierać olbrzymie rozmiary. Młodzi ludzie, single coraz częściej mieszkają z kotem lub psem. Zaczyna to być coraz częstszym zjawiskiem. Taka samotność może generować poczucie izolacji, osamotnienia, zmienia postrzeganie świata, innych i samego siebie. Może prowadzić do zmian zdrowotnych: stanów lękowych, depresji, zmian w układzie krążeniowo-sercowym, osłabienia odporności.

Dlatego warto trzymać rękę na pulsie i na bieżąco przyglądać się swoim relacjom i częstotliwości spotkań i rozmów z tymi, których uważamy za przyjaciół i znajomych. Jeśli ograniczamy się do pisania wiadomości na komunikatorach, obecności na grupach i forach, czytania blogów w sieci, możemy powoli popadać w pułapkę sieci. A samotność może powoli wysysać z nas życie. Mieszkanie w wielkim mieście nie uchroni nas przed samotnością. Czasami możemy być mniej samotni, mieszkając w domu na wsi, oddalonym od innych domostw, bo będziemy mieć relacje z sąsiadami, paniami w sklepie i mieszkańcami z okolicy, budując jednocześnie nasze przyjaźnie poza naszym miejscem zamieszkania. A mieszkając na wielkim osiedlu w mieście, nie zagwarantujemy sobie przyjaciół, mając wokół siebie nawet kilka tysięcy osób.

Jednak nigdy nie jest za późno na budowanie dobrych, wartościowych relacji z innymi ludźmi, bo każdy z nas jest stworzony jako istota społeczna. Potrzebujemy innych, by w pełni zrozumieć siebie, by stać się w pełni człowiekiem. W kontekście listopadowej zadumy spójrzmy na nasze relacje i ich jakość. Nie odkładajmy na później spotkań, pogłębiania relacji, poznania lepiej swoich przyjaciół. Nie zabierajmy siebie innym, dawajmy siebie hojnie i z rozmachem, byśmy tworzyli piękne, głębokie relacje, które będą nas ubogacać.