Że Internet daje olbrzymie możliwości, każdy wie. Ludzie buszują w nim w poszukiwaniu informacji, pracy, rozrywki, towarów i usług. Sieć tak wykorzystywana wspomaga życie w realu, oszczędza czas, pozwala efektywniej działać.

Że ludzie są istotami społecznymi, każdy wie. Wie o tym także sieć. Dlatego znosi bariery geograficzne, czasowe, społeczne. Ułatwia nawiązywanie, podtrzymywanie i odbudowywanie znajomości nowych i tych zapomnianych. Łączy pary, kojarzy małżeństwa. Żyć, nie umierać.

Ale czy każdy wie, czym różni się relacja internetowa od relacji w realu? Czy są tożsame, wymienne, czy równie głębokie, językowo i komunikacyjnie podobne? Oto są pytania… Nie zostawiajmy ich bez odpowiedzi.

Nawiązywanie kontaktów społecznych w sieci może przybierać trojaką formę. Może służyć podtrzymywaniu kontaktów z osobami poznanymi w realu. Można zawrzeć znajomość w sieci i kontynuować ją w realu. Wreszcie można nawiązać i utrzymywać relację tylko w sieci. Każda z tych form ma charakterystyczne dla siebie sposoby komunikacji i różny stopień więzi i bliskości. Wszystkie jednak pozornie zaspokajają podstawowe potrzeby społeczne człowieka – potrzebę przynależności, uznania, docenienia, więzi, bezpieczeństwa, rozwoju. Pozornie, bo stopień zaspokojenia tych potrzeb bywa różny, a czasami też złudny. O tym za chwilę.

Badania socjologiczne pokazują, że wejście do społeczności internetowej jest łatwiejsze niż nawiązywanie realnych znajomości. Dlaczego? Bo do grup w sieci łatwo dołączyć (ale i je opuścić). Bo można pozostać anonimowym. Bo można bez obawy przed krytyką wyrażać swoje poglądy. Bo można (uwaga!) poudawać kogoś innego. Bo relacje nie są na tyle głębokie, żeby mogły zranić. Są bezpieczne. Nie niosą zobowiązań. W sieci nieśmiali nabierają odwagi, społecznie zalęknieni stają się duszą towarzystwa, a zakompleksieni odzyskują pewność siebie. Jest miło. Takie relacje można łatwo kontrolować, nadawać im bezpieczne granice, a w razie zagrożenia – szybko porzucić i zamienić na inne.

I tu zapala się czerwona lampka… Plusy relacji internetowych zbyt mocno wskazują na osłabioną kondycję człowieka w zakresie zdolności interpersonalnych, odporności psychicznej, kompetencji i umiejętności społecznych. Można to zbagatelizować i powiedzieć, że przecież każdy człowiek żyje też w realu, więc i tak ma okazję do budowania relacji, do ćwiczenia i rozwijania umiejętności społecznych. Tymczasem japońscy psychologowie sygnalizują zagrożenie „społecznym błędnym kołem”: im ktoś ma więcej przyjaciół online, tym utrzymuje mniej bezpośrednich relacji offline, a to motywuje go do jeszcze większej ilości kontaktów online. Potem już konsekwentnie wybiera te formy relacji społecznych, które są łatwiejsze, nie wymagają wysiłku, nie niosą stresu. Więc ten ktoś pozostaje na poziomie relacji powierzchownych i krótkotrwałych, bo często takie właśnie są znajomości internetowe.

Do powierzchowności takich relacji przyczynia się także komunikacja oparta tylko na słowie, pozbawiona komunikatów niewerbalnych: wzrokowych, słuchowych i dotykowych, a także elementu kontekstu, decydującego o zrozumieniu przekazu werbalnego. I robi się problem. Bo słowa przekazują tylko część prawdy o nas. Pełną prawdę ujawniają ciało, oczy, gesty, barwa głosu. By budować wartościową i głęboką relację, potrzeba więc żywego słowa, które jest połączeniem słów i całej warstwy niewerbalnej. Komunikacja odarta z tej sfery, oparta tylko na słowie jest powierzchowna i niepełna.

W dużym stopniu więc dialog w sieci polega na zagadkach i domysłach – domyślamy się intencji, domyślamy się uczuć, domyślamy się podtekstów. W dodatku musimy to robić w pośpiechu, bo w sieci liczy się szybki, rzeczowy przekaz.

Co prawda wynaleziono emotikony. Mają oddać klimat emocjonalny wypowiedzi. Nie oszukujmy się jednak – mają, ale nie oddają, zwłaszcza złożonych i mieszanych emocji. Poza tym także emotikony zaczęły być stosowane pospiesznie i schematycznie, bez głębszej refleksji i nadawcy, i odbiorcy.

Komunikacja oparta tylko na słowie może się sprawdzić. Kiedy? Kiedy służy przekazywaniu wiadomości, wyrażaniu poglądów, postaw, a więc w kontaktach społecznych nastawionych na dzielenie się wiedzą, doświadczeniem w jakiejś dziedzinie. Ale potrzeba relacji międzyludzkich to nie tylko potrzeba wymiany poglądów. To potrzeba wędrowania z drugim człowiekiem (nie anonimowym jak w sieci) przez życie. Głębia naszego świata wymaga zwolnienia, uważności, subtelności językowych, jego bogactwa (a trudno o nie w sieci), mowy ciała, czasami ciszy.

Ograniczanie się tylko do relacji sieciowych pozbawia nas całego dobrodziejstwa, jakie niesie codzienna, bliska, fizyczna obecność innych. Nie bez znaczenia jest tu stosunek do rzeczywistości wirtualnej – czy jest tylko narzędziem wspierającym prawdziwe życie, czy całym życiem. Mądrość w relacjach i tych sieciowych, i tych realnych polega chyba na uświadomieniu sobie ich odmienności, ich wymagań, ich możliwości, na rozpoznaniu swoich potrzeb, a potem na wykorzystywaniu potencjału i sieci, i realu, i swojego.