O umiejętności słuchania, rozmawiania, o komunikacji pisaliśmy wielokrotnie. I ciągle jest potrzeba, żeby do tematu wracać i naświetlać go z coraz to innej strony. Mądre hasła „kompetencja komunikacyjna”, „porozumienie bez przemocy” ciągle jeszcze pozostają w sferze właśnie haseł, a nie przyswojonych i świadomych postaw użytkowników języka. W przestrzeniach społecznych interakcji – praca, szkoła, dom − nieustannie mamy trudność z komunikacją. Problem widoczny jest zwłaszcza u dzieci, chociaż nie tylko. Ale to one, pozbawione możliwości konstruktywnej komunikacji, doznają największych strat emocjonalnych i społecznych, ale też intelektualnych.

Gdyby spojrzeć z boku na młodego człowieka, to można by się zastanowić, ile jego porozumiewanie się ma wspólnego z tradycyjnie rozumianą komunikacją. Co obserwujemy? Przekrzykiwanie, przerywanie sobie, siedzenie w telefonie, w którym zamiast słów na wyrażenie siebie pojawiają się znaki graficzne i emotikony, niecierpliwość, trudność w słuchaniu, w skupieniu się na tym, co ktoś inny mówi, brak kontaktu wzrokowego, konieczność wielokrotnego powtarzania tego samego, niezdolność do dłuższej wypowiedzi, do wyrażenia swoich doświadczeń, przeżyć, nie wspominając już o poglądach czy teoretycznych rozważaniach. Towarzyszy temu chaos, językowe ubóstwo i wzajemne niezrozumienie.

Domyślamy się, jakie są powody takiego funkcjonowania języka wśród dzieci i młodzieży. Wiemy, że wpływa na to rozwój technologii, komunikowanie się za pomocą mediów społecznościowych, które umożliwiają komunikacją posiłkującą się obrazami, grafikami, znakami czy filmikami. Nic dziwnego, że nie ma ani możliwości, ani potrzeby, by w pełni korzystać z bogactwa języka. Co więcej, w razie nieporozumień, konfliktów, konieczności wyjaśnienia czegoś jest prosty sposób, aby to obejść: po prostu wylogować się − i z urządzenia, i często z relacji. Ale nie tylko technologia jest tu winna. Winny jest też tryb życia typowy dla naszych czasów – w pośpiechu, bez okazji do rozmów: wspólnych posiłków, wspólnych spacerów i wypadów na łono natury czy chociaż wspólnych wieczorów.

Jak więc uczyć rozmowy, która będzie prawdziwą rozmową, a nie komunikacją jednowyrazową, brakiem językowej uważności i umiejętności słuchania? Nie ma innego sposobu – trzeba w życiu zwolnić, zacząć z dziećmi rozmawiać, nie wymawiając się pracą, zmęczeniem, nadmiarem obowiązków. Bez treningu komunikacji i stwarzania okazji do niej nie będzie umiejętności komunikacji.

Przede wszystkim należy dać właściwy przykład. Mówić, opowiadać, pytać, odpowiadać, bez pośpiechu, zniecierpliwienia, ale i bez językowej przemocy. Bo i to jest problemem nas, dorosłych. Ciągle jeszcze niewystarczającą wagę przykładamy do tego, jak zwracamy się do naszych dzieci, podopiecznych. Nawet w dobie tak dużej świadomości psychologicznej dają się słyszeć komentarze dorosłych na temat imienia, wyglądu, zachowań dziecka.

Po drugie trzeba stwarzać okazje do komunikacji. W przestrzeni szkolnej nie powinny być to jedynie przerwy, ale także lekcje. Pomocne może się okazać odejście od tradycyjnej formy wykładu na rzecz dyskusji, pracy w grupie, prezentacji, które w naturalny sposób uczą współpracy, przekonywania do swojego punktu widzenia, konieczności wypowiedzenia swoich poglądów, wyjaśnienia swojego pomysłu czy stanowiska. To okazja do nieocenionego treningu językowego. 

Warto też ciągle w zakresie komunikacji się kształcić i nabierać świadomości komunikacyjnej. Dotyczy to zarówno dorosłych, jak i dzieci. Wszelkie poradniki, warsztaty, ćwiczenia, gry dotyczące komunikacji i umiejętności interpersonalnych podnoszą świadomość komunikacyjną, uczą, jak słuchać, jak wyrażać myśli, uczucia, jak przezwyciężać trudności komunikacyjne, a w konsekwencji jak budować głębsze relacje właśnie w oparciu o komunikację, o rozmowę.