Poniedziałek to dla wielu trudny dzień. Początek nowego cyklu. Bardzo często ten cykl będzie podobny do tego poprzedniego i pewnie do wielu wcześniejszych. Oddychamy, kiedy trafi się długi weekend, święta albo urlop. Ale w dużej mierze nasze życie składa się z powtarzalnych elementów, które stanowią naszą rutynę życia. A z rutyną wiadomo, jak jest – może być bardzo niebezpieczna, doprowadzająca do szału, zabijająca kreatywność i przytępiająca ducha.

Może być też rutyna dobra, taka, na którą nie możemy się doczekać, czas pełen pasji, wypełniony sprawami, które mimo że powtarzalne, to jednak dają nam radość i sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi. Gdzie więc jest klucz do zrozumienia różnicy w tych dwóch sposobach patrzenia na rutynę? Jestem przekonany, że w wierności, cierpliwości i bardzo szeroko pojętej miłości.

Wierność jest dziś cnotą trochę zakurzoną. I nawet jeśli byśmy się zarzekali, że tak nie jest, to odsetek rozwodów i zdrad pokazuje nam, że mamy z tym jako ludzkość duży problem. Wydaje się, o czym świadczy popkultura, że zdradzanie jest czymś normalnym, że jest elementem współczesnego, hollywoodzkiego trybu życia. Pamiętam wywiad sprzed kilku lat u Kuby Wojewódzkiego. Gościem był Paweł Domagała. Zresztą później ten wywiad był wielokrotnie cytowany i komentowany, dlatego że gość wypowiedział słowa, które współczesny świat szokują. Powiedział: (…) dla mnie wierność jest najważniejszym atrybutem męskości i naprawdę tego chciałbym się trzymać. Bo co mnie określa bardziej jako mężczyznę niż wierność przysiędze, jaką się złożyło? Cały wywiad był dłuższy i padło jeszcze kilka innych stwierdzeń, nie tylko o wierności małżeńskiej, ale również wierności wartościom i ideałom, którymi się żyje. Paweł Domagała powiedział na przykład, że wydaje swoje albumy sam, bo nie chce, żeby ktoś narzucał mu, co i jak ma śpiewać. Jasne, że taka wierność ma swoją cenę i jest drogą raczej trudną niż łatwą, o czym śpiewający aktor się przekonał, gdyż jego pierwszego hitu – Weź nie pytaj – początkowo nie chciały grać rozgłośnie, co zmieniło się dopiero po sukcesie w Internecie. Wojewódzki nazwał go nawet „oazowym”, co miało być najgorszą obelgą. Domagała przedstawił jednak kontekst powstania tej piosenki jako afirmacji szczęścia, które daje ojcostwo, małżeństwo i tradycyjnie rozumiana męskość.

Nie bez przyczyny tak szeroko rozpisuję się o tym konkretnym wywiadzie, dlatego że widać w nim wyraźnie ten podział na to, co nowe, modne i atrakcyjne, i na to, co stare, zamierzchłe i „oazowe”. Wierność zawsze będzie cicha i cierpliwa, nie będzie biegła za trendami i szukała poklasku. To jedna z tych wartości, które mają siłę samopotwierdzenia. Człowiek, który jest wierny i jest to jego świadoma decyzja, efekt przemyśleń, nie będzie szukał poklasku na zewnątrz. On wie.

Jest z tą wiernością olbrzymi problem, dlatego że współcześni ludzie mają trudność z: po pierwsze – podjęciem decyzji z uwzględnieniem wszystkich czynników, po drugie – z trwaniem w takiej decyzji, często podjętej pospiesznie. Papież Franciszek kilka lat temu wyraził przekonanie, że według niego nawet połowa zawieranych małżeństw może być kanonicznie podważona, gdyż małżonkowie nie mają świadomości wagi decyzji, którą podejmują.

Jeśli więc trwamy w decyzji, która była nieprzemyślana, a z której nie ma wyjścia, prowadzi to do tej negatywnej rutyny, tej, która niszczy człowieka, jego relacje i w końcu cały jego mikrokosmos. A nie zawsze da się naprawić złe decyzje.

Dlatego bardzo ważną cechą jest cierpliwość, która, ćwiczona, pozwoli nam podejmować lepsze decyzje. Będąc cierpliwymi, dużo trudniej będzie nam popełnić błąd, gdyż nie będziemy robić nic pochopnie. Nie będziemy się wiązać z osobami, które są niesprawdzone w trudnych chwilach, z którymi relacja opiera się tylko na tym, co powierzchowne. Motyle szybko odlatują, a potrafią zostawić po sobie wirującą pustkę, nie do zasypania. Dobrze jest relacje, nie tylko romantyczne, budować na cierpliwym poznawaniu siebie i odrzuceniu myśli, że znajdziemy ideał. Ideały są tylko w hollywoodzkich filmach, a te kończą się zazwyczaj w mniej niż dwie godziny. Przez taki czas możemy się ewentualnie dowiedzieć, czy nasz partner in spe lubi popcorn na słono, czy na słodko. Budowanie relacji trwa przez dużo dłuższy czas. Ale takie relacje są ciężkie do sprzedaży, źle się monetyzują. Dlatego są na marginesie globalnej współczesności. Cierpliwość jest cnotą, którą trzeba ćwiczyć. Będziemy szczęśliwsi, choć może mniej popularni.

No i na sam koniec miłość. Miłość, którą rozumiem nie jako emocję – bo to byłoby duże spłycenie. Miłość to nie seks, czekoladki i róże, to nie motyle w brzuchu, to nie chwile uniesienia i ciepło na sercu. To są oczywiście elementy miłości, te emocjonalne i fizjologiczne. Ale co zrobić, jeśli to wszystko minie, a my pozostaniemy w sytuacji, która jest męcząca, wypalająca i prowadzi nas do myśli ostatecznych – o zdradzie, o rozwodzie, o nałogach. Krótko mówiąc – o protezach tych emocji, które kiedyś towarzyszyły miłości.

Czym więc ta miłość jest? Moim zdaniem to decyzja oparta na cierpliwej analizie i założeniu wierności tej decyzji. Podejmuje się ją, będąc wolnym, niezależnym i nieprzymuszonym. To taka decyzja, której jesteśmy pewni, jak niczego innego. Oczywiście życie jest zmienne. Może się wydarzyć coś, co zachwieje fundamentami naszego życia, ale prawdziwa miłość, oparta na decyzji, się obroni, bo wynika z głębokiego zakorzenienia w glebie naszego „ja”. Może być ciężko, może nami chwiać, mogą zdarzyć się upadki, ale prawdziwa miłość przetrwa. I życie w takiej decyzji nigdy nie będzie męczącą rutyną, a zawsze realizacją założeń – wędrówką do celu.

Oczywiście te same zasady odnoszą się do wyboru pracy, szkoły i tak dalej. Bo człowiek jest istotą integralną i jeśli będzie w stanie podejmować dobre, przemyślane decyzje w jednym aspekcie, będzie też wolny w innych – będzie szczęśliwym człowiekiem.

Odrzućmy więc blichtr, tymczasowość i przypadkowość globalnego posthumanizmu. Wróćmy do cierpliwej wierności – źródła prawdziwej miłości.