Gdy czytamy i słuchamy, bardzo często zatrzymujemy się nad jakimś słowem, które nas dotyka, które oddaje treść, nadaje kierunek myślenia lub wzbudza określone uczucia. Zwyczajne słowo, jedno z wielu słów słownika, którym operujemy, a jednak ma ono pewną moc, niedającą się wypowiedzieć, niemogącą się objawić w sposób materialny, a jednak trafia do nas z taką siłą, jakby było materią. I chociaż codziennie wypowiadamy wiele słów, wiele do nas dociera, to zgodnie z najnowszymi zdobyczami psychologii wiemy, że słowa trafiają do nas inaczej niż z samym tylko swoim znaczeniem. Słowo ma bowiem wartość nie tylko samo w sobie, ale ma także wartość z racji kontekstu, w którym jest wypowiedziane, z racji tonu głosu i szeregu gestów, które nam towarzyszą.

Friedemann Schulz von Thun, gdy sam zauważył trudności w rozumieniu słów, postanowił badać i analizować naszą codzienną komunikację. Wydawać by się mogło, że porozumiewając się w tym samym języku, żyjąc w tej samej kulturze, będąc obdarzonymi tymi samymi wzorcami, jesteśmy w stanie operować tym samym znaczeniem słów, nadawać im tę samą wartość i działać podług nich. Tak jednak nie jest. Coraz powszechniejsze stają się warsztaty komunikacji ukazujące wartość słowa oraz cały zbiór gestów czy kodów kulturowych, które przeszkadzają nam się „skomunikować”, „dialogować” czy po prostu rozmawiać. Von Thun zauważył, że niemalże każdy komunikat ma cztery płaszczyzny, które mogą zostać zauważone przez odbiorcę komunikatu.

W pracy najczęściej komunikujemy się w płaszczyźnie rzeczowej, która pozwala porozumiewać się, operując suchymi faktami, tym samym służy nam przede wszystkim do informowania o jakimś zdarzeniu, fakcie, prawidle – tutaj emocje nie mają takiego znaczenia.

Druga perspektywa, która wydaje mi się niezwykle ważna przy okazji relacji niesymetrycznych, to ta, kiedy ktoś nad nami „góruje”. Wtedy najczęściej komunikuje się z nami na płaszczyźnie apelu, zachęcając nas do podjęcia jakiegoś działania, które powinno przynieść określone skutki.

Trzecia płaszczyzna wynika z naszych potrzeb ekspresji i wyrażania siebie – jest to płaszczyzna ujawniania siebie, gdy w komunikacie najbardziej zależy nam na ukazaniu swojej perspektywy, swoich przeżyć wewnętrznych, wyrażeniu własnego zdania. W tej płaszczyźnie niezwykle ważny jest kontekst komunikatu, relacja, jaka łączy nadawcę i odbiorcę, oraz emocjonalny wydźwięk danych słów.

Są też takie komunikaty, które za swój główny cel stawiają nawiązanie relacji lub podtrzymanie więzi między osobami komunikującymi się.

Paradoksalnie każdy komunikat kierowany jest w taki sposób, że dotyka każdej płaszczyzny, a już od odbiorcy zależy, na którą płaszczyznę będzie bardziej wyczulony, które „ucho” będzie bardziej wrażliwe.

Problematyka komunikacji ma swoją genezę w naszym nadawaniu znaczeń słowom, które słyszymy. Dlatego niezwykle cenne jest uważne przyglądanie się słowom, które wypowiadamy, nadając im przy tym konkretną wartość, pragnąc być dobrze zrozumianymi, by osiągnąć założony efekt. Wiele jest takich słów, których wartość jest ogromna, które niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, przywołują wspomnienia, doświadczenia lub stanowią element tak głęboko poruszający, że wyzwalają energię, która staje się motywem zmiany życia. Jednak do wielu słów, które powinny być dla nas wartością, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Stały się bardzo powszednie, tak jakby utraciły swoją moc. Jeżeli słowa nie niosą dla nas wspólnej treści, nie stanowią chociażby zbliżonej wartości, to nie tylko mamy problemy z komunikacją, ale zaczynamy mieć także problemy z określaniem naszych celów, motywów i sposobów działania – od słownika, którym operujemy, zależy bowiem zestaw metod i narzędzi, którymi osiągamy wyznaczone cele. Cele zaś wyznaczamy na miarę możliwości słów, których wartość odkryliśmy. Inaczej bowiem kocha się językiem czułym, w tonie łagodnym, a inaczej językiem racjonalnym, w tonie oczekującym. Mimo tożsamego celu, jakim jest miłość, mimo używanego słowa „kocham” tak bardzo możemy się różnić, tak bardzo nie rozumieć wartości wypowiadanych słów.