Coraz częściej słyszy się opowieści, że ktoś nagle zerwał znajomość i zniknął. Bez słów. Bez śladu. Bez odpowiedzi. Nie wiadomo dlaczego. Wszystko było w porządku, aż nagle nie ma osoby. Jakby wyparowała. Nie odbiera telefonu. Nie odpowiada na smsy. Nić się zerwała. Takie zachowanie coraz częściej można spotkać czy go doświadczyć w relacjach damsko-męskich czy nawet przyjacielskich.
Wydaje się, że znajomość się rozwija. Spotkania, dobra atmosfera, randki. Wchodzenie w relację na wielu polach. Aż nagle pewnego dnia jedna osoba znika. Bez uprzedzenia, bez wcześniejszych sygnałów. Niespodziewanie i w zaskakujący sposób. Wyparowuje. Jak duch. Znika. Nie zostawiając żadnych wyjaśnień i odpowiedzi, zostawiając po sobie niesmak, żal, ból, czasami nawet ranę, jeśli relacja nabierała głębszego charakteru choćby dla jednej strony.
Ghosting – czyli znikanie bez śladu, jest w dzisiejszych czasach coraz częściej spotykanym zjawiskiem w relacjach. Zadziwiające jest to, że kiedyś osoba kończąca w taki sposób znajomość o znamionach miłosnych czy przyjacielskich uważana była za zwykłego drania i osobę niegodną już zaufania i zainteresowania. Dziś taki sposób kończenia relacji nie tylko staje się coraz częstszy, ale i staje się normalnym sposobem zamykania relacji.
Najczęściej praktyka ta jest stosowana przez osoby zawierające znajomości w sieci. Statystyki w tego typu portalach randkowych są zastraszające. Prawie 80 procent uczestników spotkań w sieci mówi, że dopuściło się ghostingu. Jeszcze 2–3 lata temu było to 60 procent. Takie zachowanie staje się w niektórych sytuacjach normą.
Skąd się bierze taka postawa? Wydaje się, że jednym z kluczowych powodów jest obecnie fundamentalne nastawienie człowieka na siebie i skupienie się tylko na własnych potrzebach. Postawa ta zdaje się być bardzo eksponowana, także w relacjach, czego wynikiem jest takie traktowanie siebie i drugiego człowieka. Swoisty egocentryzm jest budowany także przez ideologię sukcesu i samorozwoju. Liczę się ja i tylko ja – moje szczęście i komfort. Drugi człowiek jest coraz częściej traktowany przedmiotowo i instrumentalnie, bo najważniejsze są moje potrzeby. Oczywiście w zdrowych relacjach potrzeby obu stron są ważne i domagają się szacunku zarówno wobec siebie, jak i drugiego człowieka, który jest w relacji ze mną.
W obecnym czasie także nasze onlinowe relacje zaczynają przenikać do naszego realnego życia. Sposób funkcjonowania w sieci jest niezwykle ingerujący w nasze zachowania poza nią. Wystarczy nie wchodzić na stronę spotkań, czatów, nie odpowiadać na maile, by nie kontynuować relacji. Zaczynamy też tak działać w realnym świecie. Awatar się nie zmienia. Jednak twarz człowieka owszem. Reaguje, ma uczucia, mówi do nas bardziej niż cokolwiek innego. W sieci to martwy obrazek. Zapominamy wręcz, że za nim jest żywa, czująca osoba.
Tego typu ucieczka, odwrót, mówią, że osoba powierzchownie traktuje naszą relację, boi się konfrontacji, nie szuka głębi w spotkaniu z drugim człowiekiem. Jest nie tylko niedojrzała emocjonalnie, ale i psychicznie. Egotyzm jest dla nich wręcz sposobem funkcjonowania w życiu.
Co więcej, osoby zrywające w taki sposób relacje wcale nie uważają się za egoistów, za osoby pozbawione empatii czy niedojrzałe. Wręcz przeciwnie – mówią, że takie zrywanie więzi jest wyrazem ich delikatności i troski o drugą osobę. Nie chcą jej ranić komunikatem o ich braku zainteresowania dalszym budowaniem relacji, niespełnianiem jej oczekiwań w tej relacji. Jednak właśnie tak się dzieje. Zniknięciem i brakiem jakiegokolwiek komunikatu ranią, traktują przedmiotowo i, co więcej, w wielu przypadkach przerzucają winę za tę sytuację na drugą osobę. Pozostawiona osoba zaczyna się zastanawiać, co zrobiła nie tak, jak daleko musiała zranić, nawet nieświadomie, drugą osobę, że nagle kontakt się urywa, bez wyjaśnień i jakiejkolwiek informacji. Są też innego rodzaju myśli: jak dalece musiała być oszukiwana, skoro teraz jest potraktowana tak instrumentalnie? Czasami takie doświadczenie może zmienić człowieka na zawsze. Wycofać go z relacji z innymi osobami. Jednak „duchy” zdają się tym nie przejmować i nie martwić. Pewnego rodzaju tchórzostwo podszyte fałszywą troską może pozostawić w człowieku niezwykle trudne do zagojenia rany. A czasami takie rany będą otwarte całe życie, bo zdarza się, że nie tylko znajomości internetowe kończą się nagle jak za sprawą gilotyny. Można przeczytać o wielu relacjach budowanych nawet latami w realnym świecie, które nagle zostały urwane. Dobrze zapowiadające się partnerstwo, rokująca miłość mogą zniknąć bez wyjaśnień.
Jak się obronić przed tego typu doświadczeniem? Właściwie nie można. Każdy z nas, inwestując uczucia, swój czas w budowanie relacji, podejmuje pewnego rodzaju ryzyko. Jednak można je minimalizować. Od początku bardzo szczerze rozmawiać. Pytać o oczekiwania drugiej strony, jasno komunikować własne nadzieje i potrzeby. Nie angażować się ponad miarę, jeśli nie znamy się za dobrze. Być uważnym na komunikaty drugiej osoby. Raczej odbierać mniej niż więcej, aniżeli nam się wydaje. Nie dobudowywać kolejnych pięter wyobrażeń o drugiej osobie, jeśli nie ma fundamentu dla wspólnego domu, czy to w miłości, czy w przyjaźni.
Ważnym elementem jest też posiadanie świadomości, kim ja jestem i jakie mam wartości. Jeśli nasze poczucie własnej wartość nie opiera się na drugim człowieku, łatwiej przeżyjemy nawet takie zniknięcie osoby, w której ulokowaliśmy nasze uczucia. Zracjonalizowanie takiej sytuacji z inną postronną osobą pomaga człowiekowi realniej zobaczyć to, co się stało. Jednak często jest tak, że nawet rozum, który podpowiada, że z taką osobą i tak nie zbudowalibyśmy szczęśliwej relacji, okazuje się bezsilny wobec zranionego serca. Pozostaje w nas niezamknięta znajomość, której skutki można nosić latami. Z czasem może nie będzie to już tak piekące i bolesne, ale może pozostawić ślady, a nawet skutkować dystansem w kolejnych relacjach.
Może warto też budować relacje na wartościach duchowych. Harmonia, prawda, wiara, nadzieja wydają się być ulotne, ale to one mogą dać nam najbardziej solidny fundament w relacjach. Czasami pomijamy ten ważny aspekt naszych związków, przyjaźni. Każdy z nas ma prawo do innej duchowości. Szacunek i wolność w relacjach są kluczowe. Nie możemy narzucać innym naszego sposobu myślenia, przeżywania świata i swojego życia. Jednak jeśli budujemy na podobnych wartościach, mamy większe szanse nie tylko na udany związek, ale także na akceptowalne przez obie strony zakończenie go. Choć oczywiście nawet wspólne wartości nie gwarantują nam udanego związku, bo dwoje ludzi to dwie wielkie tajemnice, które odkrywa się długo w życiu. W tych zwariowanych czasach życzę nam wszystkim, byśmy znaleźli pokrewne dusze na tym świecie i mogli się stawać dzięki nim szczęśliwsi.
„Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku”.
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę