Jednymi z elementów empatycznego języka rodziców są takie wyrażenia, które mają za zadanie pobudzić dzieci do działania i sprawić, by właściwie odczytywały swoje poczucie pewności siebie. Współcześni rodzice jednak wpadają w pułapkę przesadzania w drugą stronę. Ciągle powtarzają swoim dzieciom, że wszystko mogą – czy to spełniać swoje marzenia, czy realizować się, że dadzą sobie radę, że są najlepsze, bo kto, jak nie one. Na pierwszy rzut oka to przecież nic złego. To miłe, że wierzą w możliwości swoich dzieci, że je wspierają i są z nich dumni mimo wszystko. 

Niestety to działa trochę odwrotnie. Kiedy wmówimy dziecku, że jest beznadziejne i się do niczego nie nadaje, to przyjdzie taki moment, że przestanie się starać, a może i nawet uwierzy w te słowa. Podobnie będzie w sytuacji, kiedy zawsze będziemy określać swoje dzieci w samych superlatywach. Też nadejdzie czas, że przestaną się starać, a może nawet poczują się zbywane, ignorowane. 

Tak zwana pozytywna motywacja, podobnie jak porównywanie, poniżanie, obwinianie, narusza niestety integralność dziecka. Przekracza jego granice, a dziecko czuje się przymuszane do spełniania oczekiwań rodziców, a zapomina o tym, co samo chciało osiągnąć. Poddaje się decyzjom starszych. Samo w końcu przestaje próbować decydować o czymkolwiek, staje się zależne, i to niestety głównie od opinii innych, a tego trudno się oduczyć. A co najgorsze buduje, bądź co bądź, fałszywy obraz siebie samego. 

Takimi pozytywnymi etykietkami w formie pochwał czy pozytywnej motywacji tak naprawdę to my rodzice próbujemy może wybielić swoje sumienie, bo nie zawsze umiemy faktycznie podbudować swoje dziecko. A może chcemy czuć się dobrymi rodzicami, wrażliwymi, ponieważ wcześniej niestety zawiedliśmy i naprawdę chcemy zmienić swoje postępowanie. To nic złego, jak czasem pobłądzimy. W relacji rodzic – dziecko, zawsze jest czas, by się poprawić, przeprosić. Tylko warto pamiętać, by nie wpaść ze skrajności w skrajność. Nawet kiedy mamy dobre intencje i posługujemy się pozytywną etykietką, to jednak to nadal jest etykieta, łatka, szufladkowanie. 

Do niedawna też myślałam, że mówiąc: „dasz radę”, „musisz się jeszcze postarać”, „jestem z ciebie dumna”, „ale jesteś dzielny/dzielna”, przekazuję swoim dzieciom wszystko, co najlepsze i co chciałabym im dać, by wierzyły w swoje możliwości. Jednak język, jakim się posługujemy, naprawdę ma bardzo duże znaczenie. Posiada także swoje ograniczenia, a te nierzadko stanowią klucz do zrozumienia się. Właściwego zrozumienia. Zdania wyżej przytoczone są niestety nieprecyzyjne, nawet jeśli czujemy dumę z poczynań naszych dzieci, to nie oddają one naszych emocji. A powtarzane kilkakrotnie, raz po raz, mogą stać się zwykłym frazesem.

Myślę, że aby stać się dla dziecka autentycznym, dużo bardziej pomocne będą nasze gesty czy postawa, aniżeli słowa. Sama wiem, że czasami słowa potrafimy wypowiadać bez zastanowienia. Tak trochę na odczepkę. Jednak dziecko wyczuje, jeśli nasza postawa czy gesty będą sztuczne. Jeżeli syn chce mi bardzo mocno opowiedzieć o czymś, co udało mu się danego dnia zrobić, a ja tylko powiem, że jestem z niego dumna, nawet na chwilę nie odrywając się od swojego zajęcia, wcale nie poczuje mojego zainteresowania i prawdziwej mojej radości i dumy. Nie powiem niczego odkrywczego, że my również potrzebujemy trochę uwagi, akceptacji czy uznania. Ale takiej prawdziwej uwagi, skupienia się na nas, naszych emocjach czy potrzebach. Czy to nasza próżność, czy po prostu zwykła ludzka potrzeba bycia ważnym i wysłuchanym, nie jest to na tę chwilę istotne. Nie jesteśmy samowystarczalni, jesteśmy istotami społecznymi.

Jednak kiedy chciałabym wyrazić swoje uznanie dla swoich dzieci, to co powiedzieć, by zrobić to dobrze? Jak się okazuje, to nie jest nic trudnego. Najważniejsze, by sobie uświadomić, że budowanie motywacji u dziecka nie może opierać się na okłamywaniu go. Przecież nie zawsze musi dać radę, nie zawsze będzie najlepsze, nie zawsze będzie mogło zrobić wszystko, czego pragnie, nie zawsze musi sobie ze wszystkim poradzić. Nasze słowa powinny raczej starać się zmotywować dzieci, by od razu nie rezygnowały ze starań, prób, szukania i podtrzymywania swoich mocnych stron, pomimo porażek czy błędów. Dlatego zachęcajmy, by dziecko koniecznie próbowało, bo tylko tak znajdzie to, w czym jest dobre i co sprawia mu radość i satysfakcję. Jeśli z czymś sobie nie radzi, dobrze dać mu wsparcie, że nie jest samo, ale także by zrozumiało, że porażki są wliczone w jakiekolwiek działania czy próby. Poza tym dziecko nie musi sobie ze wszystkim radzić, na marginesie – nikt nie potrafi, ale można uporać się ze swoimi porażkami.

Natomiast, jeśli chcemy powiedzieć dziecku, że jest wspaniałe czy dzielne, dobrze po tym wyrażeniu podać konkretną rzecz czy sytuację, w której dziecko zachowało się wspaniale czy dzielnie: „jesteś dzielny, ponieważ udało ci się nie płakać podczas szczepienia”. Kiedy z kolei dziecko spełniło nasze oczekiwanie, to najlepiej podziękować mu za tę konkretną rzecz. Każda pochwała powinna być bardzo konkretna, to daje poczucie uznania w danej chwili, w danej sytuacji. Nie jest to wówczas wyróżnienie oderwane od rzeczywistości i wyuczony zwrot, frazes.

Słowa mają ogromne znaczenie i dobrze, jeżeli my, rodzice, będziemy uważnie ich używać wobec własnych dzieci. Dobrze czasem zastanowić się, co chcemy tak naprawdę im przekazać. A kiedy nasza złość czy zniecierpliwienie biorą górę, może lepiej ugryźć się w język niż po raz kolejny porównać, obwinić, osądzić, skrytykować, a nawet pochwalić bez zastanowienia.