Antyanioły, trudni ludzie, my sami, nasze postawy, relacje, stosunek do innych – to w dużej mierze kwestia porządku. Takiego samego, jaki panuje w sobotnie popołudnie w świeżo wysprzątanym mieszkaniu, które po całotygodniowym zaniedbaniu znów nabiera swojego właściwego charakteru, spokoju, przewidzianego dla niego kształtu.
Z naszym umysłem jest podobnie jak z domem. Też bywa zabałaganiony, zaśmiecony, zagracony, przepełniony tym wszystkim, co nam przeszkadza. Zaśmiecić możemy go niechcianymi myślami, stereotypami, emocjami; tym wszystkim, co potrafi w naszej głowie stworzyć bałagan, chaos, rozgardiasz, co nas męczy, choć nie zawsze sobie zdajemy z tego sprawę. Ale nasze myśli wpływają na nasze ciało, na emocje i na nasze reakcje. Poprzedzają nasze działania. Nic więc dziwnego, że spoczywa na nas tak duża odpowiedzialność za porządek w naszej głowie. O jaki właściwie porządek chodzi?
Najpierw na pewno o rozpoznanie, co jest niepotrzebne, uciążliwe i co, choć zalega w domu naszego umysłu od wielu lat, tak naprawdę jest przeszkodą, która powoduje tylko nasze potykanie się o nią albo wymusza nieustanne jej omijanie. To niełatwy etap, rozpoznać, co jest największym źródłem bałaganu, co tak bardzo zabiera przestrzeń, że nie można już niczego innego w niej zmieścić. Dopiero po uprzątnięciu największych gabarytowo „przedmiotów” można przejść do etapu zajmowania się drobiazgami od czasu do czasu niefrasobliwie odłożonymi nie na swoje miejsce.
Żeby jednak w ogóle zabrać się za porządki w głowie, najpierw trzeba mieć wizję tego, jaki właściwie ten nasz wymarzony dom powinien być: jakie powinien mieć przeznaczenie, jakiej funkcjonalności sprostać, w jaki pożyteczny sprzęt powinien być wyposażony, jak zaaranżowany, aby nam przyjaźnie służył, jak chcemy się w nim czuć. Chodzić więc będzie o refleksję nad celami w życiu, nad środkami, którymi możemy i chcemy je osiągnąć, nad systemem wartości, którym chcemy się kierować, nad relacjami z innymi i tym, jak chcemy je kształtować. Dopiero potem jest kolej na rozpoznanie, co bałaganem jest, a co nie. Demaskowanie tego, co niepotrzebne, nieproszone, utrudniające i wypełniające sobą naszą umysłową przestrzeń, wcale nie jest łatwe. Ale możliwe. Istnieje bowiem powszechne przekonanie co do właściwego stanu umysłu. Kiedy sobie już to zwerbalizujemy i uzmysłowimy, łatwiej będzie rozpoznać intruzów. Takim intruzem może być na przykład zniechęcenie, które zaczyna nam towarzyszyć, kiedy podejmujemy się jakichś wyzwań, a one idą jak po grudzie. Często naturalną narracją w naszych głowach jest wtedy opowieść obrazująca brak wiary w siebie, brak wytrwałości. Zaraz obok zniechęcenia rozgaszcza się użalanie się nad sobą, które prowadzi do rozdrażnienia, szukania winnego, a oddala od akceptacji trudnej sytuacji i szukania najlepszych rozwiązań. A kiedy już zdobywamy się na szukanie rozwiązań, często przed działaniem powstrzymują nas wątpliwości. To kolejna niechciana postawa w naszym umyśle. Wątpliwości nie pozwalają zrobić kroku naprzód albo nadmiernie pochłaniają nasz czas i energię. Siostrą wątpliwości jest nieustanne zastanawianie się i roztrząsanie – motywów zachowania innych, innych wersji swojego zachowania, innych okoliczności życiowych i tego, co by było gdyby, i tak dalej, i tak dalej. Innymi przeszkodami są troska i zmartwienie. Troska to niepokój, a nawet natarczywy niepokój. Paraliżujący, hamujący kreatywność, generujący lęk. Do kategorii nieproszonych gości zaliczyć można też skłonność do nadmiernego krytycyzmu i osądzania innych, a także nieodpartą potrzebę zaznaczania swojego zdania. Skłonność do krytycyzmu to też tendencja do zauważania tego, co nieidealne, zamiast tego, co dobre. Zupełnie nieoczywistą, a jednak generującą bałagan skłonnością jest też dekoncentracja, niemożność skupienia się na wykonywanej czynności, pozwolenie myślom, aby się błąkały niezależnie od naszych potrzeb w danej chwili.
To tylko niektóre przykłady bałaganu w naszym umyśle. Każdy musi go zdefiniować sam. Bałagan powstaje wtedy, kiedy nie wybieramy świadomie tego, co chcemy, aby w naszym umyśle się znalazło. Kiedy nie przyglądamy się regularnie, co do niego wkładamy i kogo do niego wpuszczamy, kiedy nie porządkujemy go na bieżąco.
Jaki więc jest zabałaganiony umysł? Przede wszystkim przepełniony, przeciążony, chaotyczny, niespokojny, pełen wątpliwości i niewiary, roztargniony, niezdecydowany. Zniewolony.
Właściwy stan umysłu to stan pokoju, pewności celu, do którego się zmierza, wolności od własnych koncepcji, od lęku, niepokojów. Wyciszony, spokojny, pogodny. Wolny.
Porządkowanie umysłu to nie tylko dar dla samego siebie. To także ukłon w stronę drugiego człowieka, gdyż nasze czyny, reakcje, słowa wypływają z naszych myśli. A każdy z tych umysłów co innego daje światu.